Reklama

Jak pandemia zmieniła polską rodzinę

- Najbardziej zaskakującym zjawiskiem, jakie zaobserwowaliśmy podczas lockdownu było to, że jednak więzi międzyrodzinne nasiliły się, mimo że były jedynie pośrednie - tłumaczy socjolożka, prof. Krystyna Slany w rozmowie ze Styl.pl.

Magdalena Tyrała: Jak zmienia się polska rodzina pod wpływem pandemii?

Prof. Krystyna Slany, socjolożka, demografka społeczna:
- Przede wszystkim nikt nie spodziewał się lockdownu, zamknięcia nas w czterech ścianach, a chyba to odznaczyło na nas największe piętno. Wpłynęło nie tylko na nas samych, na naszą rodzinę, ale także na rynek pracy, na świat zewnętrzny, na to, co dzieje się w zakresie więzi, relacji między pokoleniami.

- Jest zapewne wiele konsekwencji tego zamknięcia, których jeszcze nie poznaliśmy. Te konsekwencje, jako badacze jeszcze długo będziemy analizować, przyglądać się im. Wyłoniły nam się już wstępne hipotezy, ale póki co nie jesteśmy ich w stanie zweryfikować. Najbardziej zaskakującym zjawiskiem, jakie zaobserwowaliśmy podczas lockdownu było to, że więzi międzyrodzinne nasiliły się, mimo że były jedynie pośrednie.

Co to oznacza?

- Zerwane zostały więzi bezpośrednie, które w polskich rodzinach są bardzo intensywne, mocno praktykowane i celebrowane. I mimo, że zmieniła się forma komunikacji w rodzinie - wszystko dzieje się na odległość - to obserwujemy zacieśnianie się więzi rodzinnych. Ba, w chwili największych obostrzeń paradoksalnie nastąpiła silna intensyfikacja tych więzi, pomimo tego, że są one praktykowane wyłącznie pośrednio, czyli poprzez telefony, media społecznościowe, maile.

Reklama

- Cały system opieki nad osobami starszymi odbywa się na dystans, zdalnie. Przez kilka miesięcy nie mogliśmy pójść do naszych dziadków, rodziców, do naszych braci i sióstr czy nawet bliskich sąsiadów ze względu na ostry reżim sanitarny. Zamknęliśmy się. Nastąpiła atomizacja rodzin, ograniczenie ich jedynie do swoich niewielkich gniazd.

- Na pewno bardzo wiele osób zamkniętych właśnie w takich termitierach jak blokowiska, bardzo odczuło fakt, że nie mogli widywać się z bliskimi i wychodzić z domu. Można jednak powiedzieć, że całkiem nieźle to przeżyliśmy dzięki nowej rewolucji informatycznej, która bardzo wspomogła trwanie człowieka w tym strasznym kryzysie.

- COVID-19 pokazał nam jeszcze, jak ogromne nierówności są między polskimi rodzinami. Te, które mają domy, funkcjonują na suburbiach czy mają domy na wsi, zdecydowanie lepiej znosiły lockdown. Natomiast ci, którzy zamknięci zostali w termitierach ludzkich, blokowiskach, gdzie przestrzeń jest mocno ograniczona, wystawieni byli na ogromną próbę. Pamiętajmy, że przeciętna polska rodzina nie posiada mieszkania w bloku powyżej 100 metrów. Z reguły są to małe mieszkania, 40-70 metrowe albo jeszcze mniejsze. To sprawiło, że atmosfera w większości polskich rodzin mocno się zagęszczała.

Kobiety funkcjonujące w polskich rodzinach zwykle przejmują większość obowiązków domowych, mimo że pracują zawodowo. Czy fakt, że podczas lockdownu towarzyszyli im w domu mężczyźni, choć trochę poprawił ich sytuację? Czy mężczyźni pomagali kobietom wykonywać prace domowe?

- W zdecydowanej większość niestety nie. Sytuacja kobiet podczas lockdownu była niezwykle trudna. Faktycznie, kobiety przejmują większość prac reprodukcyjnych w rodzinie, mimo że pracują zawodowo. Pokazują to wszystkie badania. W związku z zamknięciem wyłoniły się jeszcze większe nierówności w tej kwestii. Nie dość, że Polki wykonywały większość prac domowych, pracowały zawodowo, to musiały przejąć cały system edukacyjny, wspierać w nauce swoje dzieci, organizować im czas wolny, przygotowywać posiłki.

- Pojawiły się też nierówności klasowe. Społeczeństwo wyraźnie podzieliło się na tych, których stać było, by przeżyć tę pandemię w, na przykład, wynajętym domu poza miastem i tych, którzy nie mieli takich warunków i gnieździli się w swoim małym mieszkaniu. Co więcej, musieli martwić się, w jaki sposób zagwarantować bezpieczeństwo bliskim osobom starszym w rodzinach. To był poważny problem.

Przeczytaj artykuł o kondycji polskiej rodziny

Zatem jak wyglądała sytuacja osób starszych w sytuacji zamknięcia?

- Szczególnie trudna sytuacja pojawiła się u tych, którzy nie posiadają dzieci albo ich dzieci mieszkają w innym mieście. Jest też całkiem spora część starszych osób, których dzieci wyemigrowały. Dlatego pojawiały się epizody, gdzie podczas tej izolacji starsi ludzie umierali z głodu, bo nikt nie przyniósł im jedzenia lub nie mieli dostępu do lekarstw. Jednak były to rzadkie incydenty.

- Generalnie COVID-19 pokazał niezwykły aktywizm obywatelski. Pojawiły się przepiękne oddolne inicjatywy społeczne, które wspierały starsze osoby w izolacji - ogromna pomoc sąsiedzka, Miejskich Ośrodków Pomocy, Centrów Pomocy Rodzinie, akcje wolontariackie, aktywności organizacji pozarządowych. Jestem dumna z moich studentów, którzy z własnej inicjatywy rozwozili posiłki osobom starszym, a nie byli w swoich działaniach odosobnieni.

- Pandemia uświadomiła nam także jak ważny jest kapitał opieki w starzejącym się społeczeństwie. Kto sprawuje opiekę, kto potrzebuje pomocy, kto może pomagać, i kto tej pomocy będzie potrzebować.

Takie inicjatywy funkcjonowały na większą skalę.

- Media społecznościowe skutecznie unaoczniały ten nasz aktywizm obywatelski. Nawet w sytuacji, gdy okazało się, że jest brak środków sanitarnych - maseczek, kombinezonów, rękawic - my, obywatele pierwsi inicjowaliśmy pomoc. Obywatele naszego kraju masowo przekazywali pieniądze na organizacje, fundacje, które prowadziły zbiórki dla szpitali, domów pomocy społecznej. Społeczeństwo obywatelskie pokazało się od najpiękniejszej strony. To bardzo budujące i niezwykłe: polskie społeczeństwo obywatelskie nie pokazało obojętności w obliczu tego ogromnego kryzysu i, co ciekawe, wyprzedziło niejednokrotnie państwo w działaniach.

Czyli jesteśmy zdolni do solidarnych zachować, potrafimy się zmobilizować jako społeczeństwo.

- Potrafimy, wypadliśmy wspaniale. Co więcej, taka wzorowa postawa to przepiękna lekcja dla naszych dzieci, najmłodszych obywateli, pokazała bowiem bardzo ważne wartości, które należy u nich pielęgnować. Przede wszystkim ogromny szacunek do służb, które pomagają ludziom. Na co dzień niestety ludzie nie doceniają pracy pielęgniarek, salowych, pracownikach socjalnych. Ta sytuacja pokazała, jak istotna jest praca, którą wykonują, jak wiele od ich pracy zależy. Ludzie często wykazują się absolutnym brakiem szacunku do zawodów, takich jak na przykład śmieciarz, listonosz, ekspedientka. Pandemia unaoczniła nam, że świat bez nich by upadł. Oni podczas lockdownu musieli wykonywać swoją pracę, narażać się, by nam służyć. Oni też mają przecież swoje rodziny, które dla nas narażali.

Społeczna izolacja niestety nie miała tylko plusów.

- Stłoczenie się na ograniczonej przestrzeni wywoływało konflikty, a często nawet agresję. Nasiliło się zjawisko przemocy w rodzinie, której ofiarą padały oczywiście kobiety. Nie mam tu na myśli wyłącznie przemocy fizycznej, ale również przemoc ekonomiczną, emocjonalną, poniżanie, zastraszanie, przeklinanie. Media donosiły o tragicznych wydarzeniach. Adam Bodnar, Rrzecznik Praw Obywatelskich, wspólnie z Fundacją Feminoteka, Centrum Praw Kobiet i Niebieską Linią IPZ opublikował "Plan awaryjny" dla wzrastającej liczby ofiar przemocy na okres pandemii.

- Przez pierwsze dwa miesiące konflikty były konsekwencją ustaleń podziału pracy. Zakres tych prac jest szeroki, więc wymagał wiele wysiłku. Jeśli obie strony się angażowały, łatwiej było przetrwać ten kryzys, jeśli jednak kobieta brała wszystko na swoje barki, czuła się przepracowana i kryzys się pogłębiał. Nie była też zapewne w związku z tym w stanie zaspakajać wszystkich męskich potrzeb i spełniać oczekiwań.

Co ciekawe w tym kontekście, badania pokazują, że podczas lockdownu nagle wzrosło zainteresowanie pornografią. Może właśnie z tego powodu?

- Rzeczywiście, tak może być. Podczas przymusowego zamknięcia faktycznie zwiększyło się zarówno zainteresowanie pornografią, jak i liczba osób korzystających z usług sex workerek. Na pewno jest to fenomen do wyjaśnienia.

- Wracając do sytuacji rodzin, myślę, że część z nich rzeczywiście przepracowała pojawiające się konflikty i problemy. Dla innych związków czas ten mógł okazać się rozstrzygającym i w efekcie unaocznić parze, że jedynym rozwiązaniem ich problemów jest rozwód.

Zobacz również:


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy