Reklama

I tak cię kocham

Od początku wiedzieli: nie będzie łatwo. Agnieszka Szulim i Adam Badziak żyją w związku wysokiego ryzyka.

Ich miłość musi wytrzymać rozstania, zazdrość, lek o partnera. Ale może dlatego jest tak ekscytująca. I warto o nią dbać.

Brno, trzy lata temu, motocyklowe mistrzostwa świata. Adam Badziak, mistrz Polski w klasie superbike, mija trybunę, jadąc prawie 200 km na godzinę. Agnieszka Szulim, prezenterka TVP, widzi na telebimie, jak Adam wchodzi w zakręt - ułamki sekund, motocykl przechyla się, kierowca koziołkuje, leci gdzieś poza zasięg kamery! Upadek wygląda dramatycznie. Agnieszce wali serce. Co z nim?! - Po chwili idzie w moją stronę. Cały i zdrowy. Adam tłumaczy mi ciągle, że to nie jest niebezpieczny sport, że upadek to jeszcze nic groźnego - opowiada. Ale gdy mąż wyjeżdża na zawody, musi zagłuszyć złe myśli. Rzuca się w swoje sprawy: dyżury w studiu Jedynki, reportaże, prowadzenie imprez. I tylko liczy dni do powrotu. Warto.

Reklama

- Pamiętam, gdy zobaczyłam go pierwszy raz. Siedziałam na imprezie, już chciałam iść, koleżanka mówiła: Zaczekaj, zaraz przyjdzie superchłopak, poznasz go. Wszedł - wysoki, ubrany na czarno. A ja modliłam się, żeby to był ten, na którego czekamy. I był. Wychodząc za niego, wiedziałam: nie będzie lekko. Mieć męża przystojniaka na motocyklu to próba charakteru.

Znowu wychodzisz?

Trzy nierozpakowane torby zagracają salon, psy szczęśliwe, że pan wrócił do domu. Dla Agnieszki i Adama to było najdłuższe rozstanie - trzy miesiące, jego wyprawa przez Amerykę. Ale Adam nie umie usiedzieć w domu: - Aga, gdzie mój dres?! - Zwariowałeś?! Tyle cię nie było, a ty idziesz na siłownię?! - złości się Agnieszka. Ale tylko chwilkę.

W grudniu kupiła nową kurtkę, gogle. Cieszyła się na ich pierwszy wspólny wyjazd w góry. Pojeżdżą na snowboardzie, zobaczą kawałek Austrii. I nagle ten pomysł z wyprawą Adama. On i Przemek Saleta mają przejechać na motocyklach z Kalifornii do Miami. Mogła zaprotestować: zima powinna należeć do niej, nie ma wyścigów, treningi są rzadsze. - Nawet nie przyszło mi do głowy, żeby mu zabronić. Motocykl to całe jego życie.

Wiedziała to od początku. Musiała nauczyć się tolerancji. W sezonie startowym nie ma go w domu od środy do niedzieli, czasami znika na dwa tygodnie. - Letni urlop udał nam się zaledwie raz, byliśmy tydzień we Włoszech i to tylko dlatego, że on został tam po rundzie mistrzostw świata. Zupełne szaleństwo - kręci głową Agnieszka. Czemu to toleruje? - Lubię samotność, to mi ułatwia rozstania. Jestem jedynaczką, muszę się czasem zaszyć, pobyć osobno. Byle nie za długo - mówi. Gdy mąż wyruszył do Stanów, ona pojechała na obiad do mamy. I... została na trzy tygodnie.

- U mamy jest fajnie, tęsknota dokucza mniej. A ja do kilkumiesięcznych rozstań z Adamem chyba jeszcze nie dojrzałam - uśmiecha się. Bunt? No tak, bo jak każda kobieta miewa momenty, kiedy chce być najważniejsza na świecie. - Była Wielkanoc i moje urodziny. Proszę Adama: Zostań, wyjątkowo. I co? Pojechał na zawody! - Ale przysłałem ci kosz kwiatów - broni się mąż.

Gwiazda i macho

Wrzesień, ich ślub. Trochę zwariowany. Trwa jeszcze poprzednia msza, ksiądz komentuje: Co się tam dzieje przed kościołem?! Koledzy pana młodego hałasują motorami. Zbierają się fani. Fanki też! Następnego dnia czyta w internecie: "Szulim usidliła przystojniaka". Pod ich zdjęciami komentarz: "Gdybym miała takiego faceta, trzymałabym go na krótkiej smyczy".

W roli dziewczyny mistrza Agnieszka debiutowała trzy lata wcześniej. Poznań, mistrzostwa Polski. Jej chłopak na torze, ona na trybunach. Adam zdejmuje kask, uśmiecha się w stronę widzów. - Trudno było nie dostrzec, jak patrzą na niego dziewczyny. Byłam zazdrosna. I czujna - opowiada żartem Agnieszka. - A zazdrość czasem zmusza do przekraczania zasad. Przyznaję, ja pierwsza zaczęłam sprawdzać w komórce jego połączenia i wiadomości. Na niektóre SMS-y odpisywałam bez wiedzy Adama. Chciałam wystraszyć wielbicielki! Ale przeszło mi z czasem. Dzisiaj nawet lubię, kiedy kobiety oglądają się za moim mężem.

Teraz to Adam przejął moje metody - śmieje się. - Kiedyś widzę: szpera w mojej komórce. Nagle znajduje "dowód zbrodni", podtyka mi pod nos wyświetlacz: "Dzięki za wspólne tańce". "Kto wysyła takie SMS-y mężatce?!", oburza się. Uśmiałam się, bo wiadomość pochodziła od mojego przyjaciela... geja! Byłam z nim na imprezie, kiedy Adam wyjechał. Mąż ma z tym kłopot: - Agnieszka jest piękną kobietą. Czasem, gdy jestem na zawodach, pracuje mi wyobraźnia, z kim się spotyka. A popularność Agnieszki życia nam nie ułatwia.

- Szczególnie gdy media kłamią na mój temat - dodaje ona. - Trzy lata temu zadzwoniła dziennikarka z kolorowego tygodnika: "A z kim pani mieszka?", pyta. Ja mówię, że sama. Wtedy jeszcze nie wprowadziłam się do narzeczonego. I co widzę w gazecie? Wielki tytuł: "Agnieszka Szulim szuka miłości" - opowiada. Inna scena: bal dziennikarzy. Poszli z Adamem. Ale kolega kręcił reportaż o mistrzu Polski w tańcach. Poprosił, żeby z nim zatańczyła. Rano w gazecie tekst: "Narzeczony podpierał ściany, a Szulim całą noc szalała w objęciach tajemniczego nieznajomego". - Adam przecież widział, że było inaczej. Ale jak miałam to wytłumaczyć jego mamie?

Będzie dom?

Różowa łazienka?! Okropność! - protestuje Adam. - Jeszcze się przekona - śmieje się Agnieszka. Niedługo wykończą dom w Magdalence. - To będzie pierwsze wspólne miejsce. Wprowadziłam się do Adama, ale to było mieszkanie kawalerskie, bez szafy, bez pralki. Teraz razem wybieramy kafelki, meble. To okazja, żeby pobyć razem. Mój mąż zaplanował już dziecięcy pokój. - Przy Agnieszce poczułem, że nadszedł czas na założenie rodziny, na dzieci. - A ja dopiero do tego dorastam - droczy się Agnieszka i głaszcze Amelkę, ukochaną suczkę.

- Na razie to jest moja córeczka - żartuje. A poważnie dodaje: - Żeby mieć dziecko, trzeba najpierw wyhamować. Pół roku spędzamy oddzielnie. Ja nawet nie gotuję w domu. Wybrałam meble do kuchni, urządziłam. A moja mama mówi: Może to i ładne, ale obiadu tutaj wygodnie nie zrobisz. Nie? No to pójdziemy do restauracji. Nawet kiedy spotykamy się w domu wieczorem, też nie siadamy razem do kolacji, bo gdy rano prowadzę w telewizji Kawę czy herbatę, kładę się spać o dziesiątej. Adam chciałby jeszcze pogadać, ale ze mnie wychodzi egoistka - mówi Agnieszka.

Niedopasowani? Związek wysokiego ryzyka? Agnieszka nie zadaje sobie takich pytań.- Obserwuję inne pary, widzę, co dzieje się ze związkami, które miały być idealne. Nikt nie dał nam gwarancji na miłość do końca życia. Ale mamy dobre wzory: pochodzimy z poukładanych rodzin, nasi rodzice tworzą udane małżeństwa. Jednak jestem realistką, wolę podchodzić do uczuć z rezerwą, niż stwierdzić któregoś dnia, że cały świat zawalił mi się na głowę.

Rok temu. Pod budynek telewizji podjeżdża ciężki motocykl. Kierowca parkuje, ściąga kask. Na skórzaną kurtkę wysypują się jasne włosy. Agnieszka. - Pokochałam motocykle - mówi. - Na początku naszej znajomości wciągnęła mnie atmosfera zawodów. Raz porzuciłam nawet drugiego dnia festiwal w Sopocie, żeby pojechać na tor do Adama. Dziś jestem zakręcona prawie tak samo jak on - śmieje się. I dodaje: - Dzięki temu rozumiem, co w życiu kręci Adama. Nie mogę być zazdrosna o pasję. W aucie mam naklejkę ze zdjęciem idola. I wcale nie chodzi o męża. To Travis Pastrana, 25-letni mistrz motocyklowego freestyle´u. Chciałabym go poznać. Już widzę ten tytuł w plotkarskim portalu: "Szulim wymienia motocyklistę na młodszego".

Agnieszka Litorowicz-Siegert

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy