Reklama

Golce kontra tekstylni

Trudno uwierzyć, że Ryszard Poznakowski zaproponował ten utwór... Irenie Santor!

Ryszard Poznakowski szybko przerzucał stronę za stroną. Koleżanka poprosiła go, by przeczytał wiersze jej znajomej Grażyny Orlińskiej. Twórczość ta niezbyt mu się spodobała, ale dostrzegł w wierszach pewien potencjał, który można by wykorzystać w piosence. - To się nie sprzeda. Ale może pani napisze o plaży nudystów w Chałupach? - zapytał. - Utwór ma być klasyczny - zwrotka-refren, a tekst musi mieć formę sześciowiersza - doprecyzował zamówienie. Grażyna Orlińska z zadania wywiązała się nadzwyczaj szybko. - Ponieważ teraz dobrze się sprzedają w polskich piosenkach amerykanizmy, a pan oczekuje komercyjnego tekstu, to wymyśliłam na razie tytuł: "Chałupy Welcome to" - powiedziała. - Ale przecież to jest niegramatyczne! - odpowiedział Poznakowski. - I właśnie o to chodzi - odparła poetka. 

Reklama

Kilka dni później Ryszard Poznakowski po pewnej pokerowej nocy wymyślił melodię do tekstu Orlińskiej. Najpierw chciał dać nowy utwór Irenie Santor. Wielka Dama Polskiej Piosenki wysłuchała go uważnie, po czym odparła uprzejmie, że to raczej nie jest w jej stylu. Z czego ucieszył się Zbigniew Wodecki stojący obok, ponieważ wszyscy wkrótce wybierali się na tournée po USA. - Ja to chętnie zaśpiewam! - wykrzyknął. Szybko nagrano podkład, artysta przyjechał z Krakowa i sprawnie dołożył głos oraz trąbkę. Zamiast klasycznych chórków Poznakowski wymyślił głosy wesoło bawiących się ludzi. Kompozytor ze Zbigniewem Wodeckim, Ireną Santor, Zbigniewem Korpolewskim i Tadeuszem Rossem wyjechali na pół roku za Atlantyk. Kiedy wrócili, "Chałupy Welcome to" śpiewała już cała Polska. Było lato 1985 roku. 

Seta time o 17.00

Sława kaszubskiej wioski na Mierzei Helskiej ma dłuższą historię niż przebój Zbigniewa Wodeckiego. Już w latach 60. na wakacje przyjeżdżały tu warszawskie sławy. Janusz Morgenstern z Krystyną Cierniak, Bogumił Kobiela z żoną Małgosią, Tadeusz Konwicki i Andrzej Łapicki z żonami, Aleksandra Śląska z Januszem Warmińskim. W latach 70. dołączyli do nich Gustaw Holoubek z Magdaleną Zawadzką. Organizowaniem wakacji przez lata zajmowała się Zofia Łapicka. Otrzymała nawet honorowy dyplom sołtysa Chałup, bo to ona łaskawie wciągała na listę bądź bezlitośnie skreślała. - Kiedy ja tam trafiałem, było jeszcze cicho i skromnie. Kąpiele w morzu, dalekie spacery z Andrzejem Łapickim, niespieszne pogwarki, a o piątej popołudniu, równo z uderzeniem Big Bena, pan Andrzej pokazywał się na balkoniku przylegającym do jego pokoju i swoim charakterystycznym głosem wołał: - Panie Tadziu, seta time! Ja żwawo wspinałem się do jego samotni, a on z miłym uśmiechem wyciągał starannie ochłodzoną ćwiarteczkę czystej wódki - wspominał Tadeusz Konwicki. W owych pięknych latach w Chałupach nie było jeszcze naturystów. A jeśli ktoś opalał się nago, robił to dyskretnie. Jednak nagość Kaliny Jędrusik wzbudzała żywe zainteresowanie i niekłamany entuzjazm.

Prawdziwym prekursorem naturyzmu w Chałupach, a zarazem jego pierwszą znaną ofiarą, był dziennikarz, późniejszy pisarz i dramaturg Janusz Głowacki. Wydarzyło się to na początku lat 70. - Była to starannie przygotowana akcja. Patrol wyczołgał się zza wydm i ruszył w naszą stronę, maskując się gałęziami jak Las Birnamski - opisywał Głowacki barwnie, choć niekoniecznie prawdziwie. Bowiem miejscowi w Chałupach zapewniali, że pan redaktor z Warszawy chodził po wiosce tak, jak Pan Bóg go stworzył. Opalanie się nago Janusza i pewnej damy, żony znanego warszawskiego adwokata, skończyło się kolegium w Pucku i utratą nagrody, jaką przyznał mu wcześniej tygodnik "Kultura". Z czasem naturyści do Chałup zaczęli przyjeżdżać coraz liczniej. W drugiej połowie lat 70. naturyzm stał się modny, w dużej mierze za sprawą nieco szerszego niż dotąd otwarcia granic i pojawienia się licznych naturystów z Niemieckiej Republiki Demokratycznej. 

Nadzy precz! 

W połowie lat 80., a więc właśnie wtedy, kiedy cała Polska śpiewała "Chałupy", w wiosce doszło do prawdziwej wojny z golasami. Pewnego dnia, jeszcze wiosną, mieszkańcy wysmażyli pismo do władz w pobliskim Władysławowie, że najbliższego lata nie życzą sobie nagusów. A żeby dostarczyć władzom dodatkowego argumentu, ostrzegli, że jeśli te nie przychylą się do ich postulatu, zignorują jesienne wybory do rad narodowych. Sprawa zrobiła się poważna. We Władysławowie odbyła się narada i przez jakiś czas trwała wymiana korespondencji z czynnikami na szczeblu wojewódzkim. W końcu zapadła decyzja: nie tylko w Chałupach, ale też na całym Półwyspie Helskim opalać nago się nie można i koniec. W latach 80. nieformalnym organem polskiego ruchu naturystycznego stał się tygodnik "Veto", którego redaktor naczelny Sylwester Marczak był zapalonym naturystą. Organizowano wybory miss. Na przykład w 1985 r. najpiękniejszą Polką została ogłoszona 25-letniaMariola Jeske-Dusińska zatrudniona na stanowisku urzędniczym w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Handlu Wewnętrznego w Szczecinie. 

- Po wyjściu za mąż przestała pracować, prowadzi dom, ma dużo czasu dla siebie i to sobie ceni- informował dziennikarz. Po opublikowaniu zdjęć rodzina, "dość tolerancyjna, ale nieawangardowa, wybrała wyjście dyplomatyczne i zachowała się tak, jak by o niczym nie wiedziała". Mąż pani Marioli deklarował, że sława żony mu nie przeszkadza. "Chałupy" do dziś są jednym z największych przebojów Zbigniewa Wodeckiego. Duet Ryszard Poznakowski i Grażyna Orlińska postanowił nawet pójść za ciosem i napisał potem dość podobny utwór pt. "Szał By Night", ale nie dorównał on popularnością refrenowi "Chałupy Welcome to". Zbigniew Wodecki wielokrotnie pytany, czy sam jest naturystą, odpowiadał, że na plaży nago nie opalał się nigdy, ponieważ jako człowiek starszej daty, a w dodatku z Krakowa, po prostu się wstydzi.

5/2016 Nostalgia

Nostalgia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy