Reklama

Daniel Borzewski. Mistera kuszą nieznane szczyty

Mister Polski potrafi wszystko postawić na jedną kartę. Celowo rezygnuje ze strefy komfortu. Ceni ryzyko, a artystyczny temperament podpowiada mu, że warto wspinać się na kolejne szczyty. Nie obawia się przegranej, choć do tej pory zgarnia najwyższe trofea. Daniel Borzewski, najprzystojniejszy mężczyzna w Polsce, odkrywa przed nami swoje pasje.

Lidia Ostólska, Styl.pl: Potrzebowałeś czterech lat, żeby zostać profesjonalnym tancerzem. Zawsze skutecznie realizujesz swoje założenia?

Daniel Borzewski: - Tak. Jak już się za coś biorę to na sto procent. Dla tańca zrezygnowałem z pracy w korporacji. Ograniczała mnie, nie mogłem trenować w ciągu dnia, bo pracowałem do późna. 

- Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Dziś zawodowo zajmuję się tańcem, moim mentorem jest Agustin Egurrola. Razem z tanecznym teamem bierzemy udział w telewizyjnych widowiskach na największych scenach w Polsce. Jednak wciąż mi mało... 

Reklama

Nie lubisz stagnacji?  

- Moje życie zmienia się jak w kalejdoskopie. Lubię jak się dużo dzieje. To mnie napędza, pozytywnie nastraja i motywuje do podejmowania coraz to nowszych działań. Taniec daje mi szerokie możliwości, ale ja wciąż chcę się rozwijać. 

Udział w konkursie Mistera Polski to nie był przypadek? Potrzebowałeś tego?   

- Oczywiście słyszałem o tym konkursie. Trzy dni przed castingiem zobaczyłem plakat. Pomyślałem, że może warto wysłać zgłoszenie, kolejny raz w życiu się sprawdzić, zobaczyć, dokąd jestem w stanie dojść.

- Chciałem spróbować. Byłem ciekaw, ile jestem w stanie osiągnąć sam. Na co dzień pracuję zespołowo, a w grupie często nie ma miejsca na indywidualizm.  

Doszedłeś na szczyt. Czułeś przewagę w choreografiach?   

- Jestem zawodowym tancerzem, startowałem z innego poziomu. Tak, czułem lekką przewagę. Nie tylko w tańcu, ale także na scenie, podczas układów, które szybko zapamiętywałem. Same przejścia i wyjścia stwarzały niektórym chłopakom odrobinę trudności, dlatego pomagałem im, bo jestem perfekcjonistą i chcę, by wszystko w czym uczestniczę, czego dotykam, właśnie takie było. 

- Dlatego tak bardzo zależało mi na gali finałowej. Chciałem, aby układy choreograficzne były na najwyższym poziomie. Poza tym chętnie służę pomocą i wsparciem. Nawet na próbie generalnej osoby z produkcji zwracały mi uwagę, że powinienem skupić się bardziej na sobie niż na innych finalistach. 

Konkursy piękności ewoluują. Gale finałowe to czas, w którym finaliści prezentują wachlarz umiejętności. Sama uroda nie wystarczy?  

- Poza tańcem moją pasją jest śpiew. Jako dziecko brałem udział w wielu konkursach wokalnych i... szło mi to całkiem nieźle.

- Podczas gali finałowej nie zaprezentowałem jeszcze całego potencjału, jednak trema ścisnęła mnie za gardło. Teraz czuję, że muszę nadrobić zaległości, warsztat ma znaczenie. Właśnie zapisałem się na profesjonalne lekcje śpiewu, bo chcę wrócić do tego, co zajmowało ważne miejsce w moim życiu. 

- Jestem świadom, że faworytów do głównego tytułu było kilku. Ostatecznie uznano, że to właśnie ja jestem gotów na jego przyjęcie. Przede wszystkim pod kątem psychicznym. Jestem silny, zdeterminowany, pracowity i wydaje mi się, że to właśnie zauważyli organizatorzy, którzy uczestniczyli we wszystkich próbach. Obserwowali, jak się zachowujemy. Odbyliśmy szereg rozmów podczas zgrupowań. Myślę, że to zaważyło.

Różnie potoczyły się kariery poprzedników. Czy masz już pomysł na siebie? Tytuł Mistera Polski otwiera wiele możliwości.

- Mam swoich TOP misterów: Rafał Maślak, Jakub Kucner, Rafał Jonkisz. Znamy się prywatnie. Mogę powiedzieć, że tak jak oni chcę się rozwijać, ale zgodnie ze swoimi zainteresowaniami. Akcje charytatywne to obszar, któremu także chętnie poświęcę swój wolny czas.

- W planach mam warsztaty taneczne dla dzieci z domów dziecka, chcę je nauczyć podstaw tańca, może komuś się to spodoba i wykorzysta to w przyszłości.


Tobie ktoś pomógł? Pochodzisz z małej miejscowości. Kto wypatrzył twój talent?

- W szkole podstawowej byłem duszą artystyczną. Brałem udział w przedstawieniach teatralnych, występowałem na apelach, śpiewałem, recytowałem. I moja wychowawczyni doradziła rodzicom, że powinni posłać mnie do szkoły muzycznej, abym tam miał szansę rozwijać swój talent.

- Po  czterech latach  intensywnej nauki w szkole muzycznej  zaniedbałem swój rozwój artystyczny. Żałuję, że wówczas zabrakło osób, które zmobilizowałyby mnie do kontynuowania podjętej nauki. Gdybym szlifował swoje talenty od dziecka... kto wie, jak wyglądałaby teraz moja kariera taneczna i wokalna.

Mister Polski jest zajętym człowiekiem?  

- Jestem bardzo zajęty. Dzień zaczynam około godz 8:00. Treningi na sali tanecznej przeplatają się z tymi na siłowni. Dodatkowo pracuję w Egurrola Dance Agency jako specjalista Social Media. W przerwach szlifuję język angielski lub wokal. 

A co z dietą?

- W czasie konkursów to podstawa. Jeśli chcemy dobrze wyglądać podczas sesji to unikamy dań wysokokalorycznych, a te niestety są zazwyczaj najsmaczniejsze. Dla mnie to wyzwanie, bo uwielbiam jeść. 

- Chętnie korzystam z diety pudełkowej, dzięki niej oszczędzam trochę czasu. Chociaż bardzo lubię gotować, poznawać nowe smaki, odkrywać kuchnie. 

Ulubiona potrawa? 

- Krewetki. Mogą być podane z makaronem albo sałatą. Do tego obowiązkowo czosnek, papryczka chilli, sól, pieprz, cytryna, masło i białe wytrawne wino. Pizza też nieźle mi wychodzi. Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł zaprezentować swoje przepisy szerszej publiczności i podzielić się z widzami swoją kulinarną pasją.

Rodzina jest dumna z twoich sukcesów?

- Najbliżsi są dla mnie ogromnym wsparciem. Dzisiaj nasze relacje są silniejsze niż kiedykolwiek i bardzo to doceniam. Mam wiele obrazków z dzieciństwa. Najmilej wspominam te z górskich wycieczek. Rodzice nauczyli mnie zdobywać szczyty i wiele im zawdzięczam. Siostrę namawiam, aby wzięła udział w konkursie miss, bo to naprawdę fantastyczna przygoda. 

Zobacz także:


Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Daniel Borzewski | Mister Polski | Styl.pl | moda | Alex Minsky | Top model | Warszawa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy