Reklama

Chcę już być babcią!

Marzy o domu pełnym dzieci. Zapewnia, że prywatnie jest cichą i uległą kobietą. Przekonuje też, że namiętność po 50. jest lepsza niż po 30.

Długo pani dzisiaj spała?

Magda Gessler: - Trzy godziny, wróciłam do domu o piątej rano.

Podobno to dla pani norma.

- Tak. Od rana do nocy, bez przerwy jestem w pracy.

A czas na odpoczynek?

- Nie mam go nigdy. No, może jak lecę do męża,do Kanady.

Żyje pani na dwa domy.

- Tak, i nie przeszkadza mi to. Mamy piękny dom tutaj i drugi w Kanadzie.

W każdym jest pani inną panią domu?

- W obu jestem bardzo spokojną i ciepłą kobietą. Mało tego - cichą i podporządkowaną mężczyźnie! Nie rzucam talerzami, tylko je podaję. Gotuję i czekam na męża.

Reklama

Kiedy ostatnio rozmawiałyśmy, planowała pani autobiografię. Teraz podobno powstaje o pani film!

- To jakiś żart. Dowcip, który żyje własnym życiem. Ale to nawet zabawne.

To prawda, że pani kręci włosy pięć godzin?

- Błagam... Wyobraźnia ludzka nie ma granic. Nie wiem, po co ludzie wymyślają takie bzdury. Dziś z moimi dziewczynami od makijażu i fryzur szykowałam się do wyjścia przez niecałą godzinę. Moje życie jest zbyt szybkie, żeby zabierać z niego codziennie pięć godzin na fryzurę...

Ale podobno ma pani swoje rytuały piękna?

- Piję rano ciepłą wodę. Po rosyjsku. To syci i czyści organizm - bardzo polecam. Na śniadanie jem tylko biały ser i pomidor. Nic więcej. Na spa nie mam, niestety, czasu.

Nie ma pani ochoty zrobić sobie wolnego?

- Nie mam takiej możliwości. Ciągle zresztą dokładam sobie zadań. Ekipa "Kuchennych rewolucji" często dziwi się, skąd we mnie tyle energii.

To niech mi pani zdradzi, skąd.

- Z kosmosu. Wydaje mi się, że mój zmarły mąż bardzo mi pomaga. Uważam też, że trzeba wierzyć w siebie i lubić ludzi mimo, że robią nam czasem krzywdę.

Wiele osób panią skrzywdziło?

- To jest przykre, ale najmocniej dostaję po głowie od tych, którym najbardziej pomogłam. Teraz już wiem, że trzeba mieć do tego dystans i adwokata. Nie myśleć o tym, bo to niezdrowe. To, niestety, bolesny sprawdzian - im bardziej komuś pomagasz, im jesteś lepsza i cieplejsza, tym bardziej dostajesz.

Także od uczestników "Kuchennych rewolucji"?

- Nie. Od nich nigdy. Wciąż ciągnie się za panią sprawa hotelu Dolina Charlotty.

Pani skrytykowała jakość usług, a personel twierdzi, że nie chciała pani zapłacić za nocleg.

- Nie chcę nic mówić, dopóki nie skończy się proces.

Takie afery to cena sławy?

- Być może... Rzadko bywam na salonach, nie mam na to czasu, zresztą wolę pracować. Szanuję też własny spokój i prywatność.

To po co pani programy, show-biznes?

- Żeby pomagać innym. Mam dużą wiedzę, którą chcę się dzielić. Całe życie się uczę. Chcę to oddać, przekazać dalej. Dlatego to robię.

Jest pani dobrą bizneswoman?

- Jestem artystką. Gdybym była bizneswoman, byłabym dzisiaj milionerką.

Ile ma pani teraz restauracji?

- Cztery: "U Fukiera", "Słodki... Słony", "Gar" i "Zielnik". Coś jeszcze się szykuje, ale nie powiem co.

A zdradzi pani, co nowego w "MasterChefie"?

- To będzie niesamowita edycja! Pełna pasji i emocji. Prawdziwa lekcja kuchni - najpiękniejsza, jaką sobie można wyobrazić. W tej edycji panuje fantastyczna energia między jury. Jesteśmy już bardziej zgrani, dogadani. Oczywiście czasem się kłócimy, dlatego nie ma momentu nudy. Są za to kosmiczne zadania, supermiejsca i ekstremalni uczestnicy, którzy mają nieprawdopodobny talent, są zdolni i zaskakujący.

Gordon Ramsay też panią zaskoczył?

- Tak, to fantastyczny facet. Powiedział, że nie chce być ze mną w jednym pokoju. Nie wiedziałam, że aż tak "promieniuję" (śmiech).

Może się pani boi, tak jak pani boi się ślubu. Bo choć partnera nazywa pani mężem, ślubu nie było. Dlaczego?

- Niech to będzie na razie naszą słodką tajemnicą.

Związek na odległość nie zdaje egzaminu?

- Wręcz przeciwnie! Człowiek jest pełen nadziei, te rozstania i powroty są pełne pasji. Ja taki układ uwielbiam! To prawdziwy sprawdzian siły miłości.

Po co pani mężczyzna?

- Nie mogłabym żyć bez mężczyzn.

Pani uwodzi czy woli być uwodzona?

- Całe życie uwodzę. Oczywiście najpierw ktoś musi mnie uwieść, dopiero potem uwodzić zaczynam ja.

Jak wygląda miłość i namiętność po 50.?

- Dużo lepiej niż po 30. Dojrzałość jest cudowna. Ma się dystans, potrafi się dawać i brać. Jest fajnie. Miłość nie ma granic.

Jest pani zazdrosna?

- Bardzo, choć staram się nad tym panować. Jestem czujna.

Jak widzi pani siebie za 10 lat?

- Chciałabym, żeby było miło. Zawsze marzyłam o dużym domu, w którym są wszystkie dzieci. Bardzo bym chciała móc mieszkać z moimi dziećmi i mężem. Dążymy do tego. Niedawno kupiliśmy dom w Kanadzie.

Jest pani dumna z Lary i Tadeusza?

- Bardzo.

Czego pani dla nich pragnie?

- Szczęścia. I żeby mieli dzieci. Chciałabym być babcią (śmiech).

Ma pani kompleksy?

- Mam potrzebę akceptacji.

Miewa pani stany depresyjne?

- Czasem w smutek wprawiają mnie pomówienia.

Zdarza się pani zmyślać na swój temat?

- Nie, choć wiem, że nie wszyscy wierzą, że mam tak barwne życie. Królowa Zofia gościła w mojej kuchni, księżniczka Anna też. Przyjaźnię się z wielkimi tego świata. Almodóvar wpadał do mnie do madryckiej ASP, żeby ze mną malować.

Zawsze stawia pani na swoim?

- W życiu prywatnym nie, ale w "MasterChefie" rzeczywiście jestem uparta.

Dobrym restauracjom przyznaje pani poziomki. To odpowiedź na gwiazdki Michelin?

- Tak, ale na naszym poziomie. To wyróżnienie, które nie spowoduje, że ludzie będą się wieszać, nie mogąc sprostać wymaganiom.

Była pani w restauracji Wojciecha Amaro?

- Znam jego kuchnię z Polskiej Rady Biznesu i nie czuję potrzeby, żeby to doświadczenie powtarzać. Wolę kuchnię bliską sercu, wywołującą wzruszenie i ciepłe emocje. Zresztą świat na szczęście też się opamiętał i w miejsce horrendalnie drogich "pigułek smaku" pojawia się coraz więcej miejsc ciepłych, serdecznych i szczerych. Właśnie dlatego moja kuchnia daje ludziom taką rozkosz, a w życiu przecież o rozkosz chodzi!

Justyna Kasprzak

PANI 16/2014

Show
Dowiedz się więcej na temat: Magda Gessler
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy