Reklama

Bez czego Halina Młynkowa nie wyobraża sobie świąt?

Święta w jej domu zawsze były wyjątkowe, bo wychowała się w wyjątkowym miejscu. Teraz tę tradycję kultywuje w swoim domu i przekazuje synowi... Śpiewając przy tym napisane przez siebie kolędy.

Lidia Ostólska, Styl.pl: Sztab specjalistów dołożył swoje cegiełki do świątecznej kolędy, która miała premierę. Moją uwagę zwrócił montaż clipu. Okazuje się, że stoi za nim młody, zdolny człowiek...

Halina Młynkowa: - Mój syn od lat jest zapalonym montażystą. Z powodzeniem tworzy clipy dla youtuberów. Wiem, że posiadanie pasji w życiu to jest jedna z najważniejszych rzeczy, dlatego postanowiłam skorzystać z jego umiejętności przy tworzeniu teledysku do tegorocznej kolędy.

Wigilia w tym roku będzie różniła się od świąt, które widzimy w clipie.

- Niestety. Uważam, że jest to najpiękniejszy dzień w roku, kiedy się jednoczymy, łamiemy opłatkiem... A tu nagle nie możemy się spotykać.

- Granice są pozamykane. Moja mama mieszka w Czechach, ja w Warszawie. Mam obywatelstwo czeskie, więc teoretycznie mogę po nią pojechać, robiąc wcześniej test. 

- Cóż w tym roku święta są wielką niewiadomą i mimo że rozbłysła mi w domu choinka to nie wiem, co będzie... Zawsze pozostaje internet i spotkania w wirtualnej przestrzeni.

Reklama


Pochodzi pani z Zaolzia. Liczy się dla pani tradycja? 

- Tradycja i jej kultywowanie są dla mnie bardzo ważne. To jest nasza tożsamość, teraz staram się przekazać to synowi. Jest trochę trudniej, bo mieszkamy w Warszawie, ale przebywając pół roku na Zaolziu, miał okazję to poczuć i bardzo mu się podobało, bo to specyficzny region. 

- Polacy żyjący w Czechach mają świadomość, że tradycja jest niezwykle ważna, aby ugruntować polskość, aby dzieci wiedziały, skąd pochodzą, kim są. 

- Dlatego tam dzieci od najmłodszych lat należą do zespołów ludowych, chodzą na zajęcia muzyczne, borą udział w przedstawieniach szkolnych i to w nich buduje te zaolziańskie DNA.

- Ja się bardzo cieszę, że pochodzę z tej społeczności zaolziańskiej. Dzięki temu święta nabierają charakteru. Musi być opłatek z naszej miejscowości robiony ręcznie przez panią w kościele oraz siano przy wigilijnym stole.

- Mama zastanawia się, czy już piec słynne ciasteczka tzw. cukrovi, które na Zaolziu robi każda kobieta. Piecze je specjalnie dla mnie, bo umówiłyśmy się kilka lat temu, że to będzie mój prezent pod choinkę. Od dziecka piekliśmy je razem i nie wyobrażam sobie świąt bez tych smakołyków. 

Lista przysmaków jest dłuższa?

- Musi być twaróg. Nie wyobrażam sobie Wigilii bez sałatki ziemniaczanej, kapusty, grochówka na kolację i barszczu.

W pani najnowszej kolędzie jest zaszyfrowany przekaz... Chciałaby pani jeszcze coś dodać?

- Mam kilka życzeń... Chciałabym, abyśmy wrócili do normalności, żebyśmy byli zdrowi, aby nas nic nie dzieliło. Niech łączy nas świadomość, że jako naród powinniśmy iść razem do przodu. 

Zobacz także:


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy