Reklama

Barbara Kurzaj. Aktorka przez przypadek

- Teraz w branży nie brakuje ciekawych i oryginalnych reżyserów. Mają talent, mają swój język. Mam poczucie, że nasze kino jest świetne. Wydaje mi się, że potrzebujemy jeszcze chwili, aby w końcu się o tym przekonać - mówi Barbara Kurzaj, polska aktorka i reżyserka, którą możemy zobaczyć w najnowszej komedii Grzegorza Jaroszuka "Kebab i Horoskop".

Magdalena Janczura: Jak zaczęła się twoja przygoda z aktorstwem? Od zawsze chciałaś być aktorką?

Barbara Kurzaj: - Mój zawód to przypadek. Mówiąc szczerze chciałam być genetykiem, bo bardzo interesowałam się biologią. W szkole średniej napisałam pracę na temat chiropterologii, o nietoperzach. Dostałam za to dużą nagrodę, ale w między czasie stwierdziłam, że jednak zostanę pielęgniarką. Zaczęłam doszkalać się w tym kierunku, ale okazało się, że nie zniosę widoku krwi. I jakoś w czwartej klasie stwierdziłam, że powinnam zdecydować się na aktorstwo, bo potrafię rozśmieszać ludzi.

Do krakowskiego PWST dostałaś się za pierwszym razem. Potem był indywidualny dyplom, nagrody i... co dalej?

Reklama

- A potem był angaż w Teatrze Słowackiego. Teraz mieszkam w Warszawie i gram w Och-Teatrze, gdzie zadebiutowałam w spektaklu "Wassa Żeleznowa", potem był "Mały dworek", a teraz gram główną rolę w "Stosunkach prawnych" z Michałem Zielińskim. To jest spektakl dwuosobowy  o relacjach damsko-męskich.  W Krakowie, w Teatrze Stu wcielam się w postać Goneryli w "Królu Learze". Bardzo cenię sobie tę rolę. To kobieta, która jest zafascynowana władzą, bo czuje, że dzięki temu będzie mogła kontrolować siebie i swoje emocje oraz  przede wszystkim uda jej się tłumić swoje uczucia. 

- Czytałam ostatnio, że w życiu kobiety bardzo ważna jest jej relacja z ojcem, ponieważ na tej podstawie ona później układa sobie życie z własnym partnerem. Ja z moim tatą miałam fantastyczny kontakt, dlatego nie dotyczy to bezpośrednio mnie, ale to jest bardzo ciekawa zależność. Mówi się o tym, że kobiety kochają za bardzo, że czasem nie potrafią przestać, a mnie się wydaje że to jest spowodowane jakimś brakiem umiejętności, że ktoś kiedyś nie pokazał im, jak należy kochać. Lubię takie role, skomplikowane i zawiłe.

Mieszkasz w Warszawie, tam też grasz, ale udzielasz się również w Krakowie i tu też studiowałaś. Czy któreś z tych miast jest bardziej odpowiednie dla aktora?

- Tak, gram też w Teatrze Stu, ponieważ bardzo lubię to miejsce i mam do niego ogromny sentyment. Dla mnie jednak najważniejsze jest nie miejsce, lecz ludzie. To kogo spotykasz na swojej drodze decyduje o tym, jak będzie wyglądać twoja przyszłość. Możesz spotkać kogoś w Katowicach, w Krakowie, w Warszawie - nieważne. Najważniejsze, żeby ta osoba pomogła rozwinąć skrzydła. Oczywiście gdzieś tam mówi się, że w stolicy jest więcej możliwości, ale ja nie chciałabym tego generalizować.

Mówiłaś, że chciałabyś grać takie role, które "coś dają". Spełniasz to marzenie?

- Zdecydowanie. Ja właśnie takich szukam ról. W zawód wprowadził  mnie monodram  "... jak Piaf", który bardzo ceni sobie widza. Piaf kochała do granic możliwości swoją publiczność. Miała trudne życie, pod koniec była już bardzo schorowana. Często zdarzało się, że mdlała na scenie i wszyscy pisali, że już się nie podniesie. A ona na przekór pokazywała, że uda jej się jeszcze raz i raz, bo tak kochała swoją publiczność. Nie dziwię się, kontakt z widzem jest bardzo mobilizujący do działania. Myślę, że zdecydowana większość aktorów decyduje się na ten zawód po to, aby otrzymywać od widza ten kontakt zwrotny. Jeśli moje role zmuszają kogoś do refleksji, do działania, to ja jestem wtedy bardzo szczęśliwa.

Twój najnowszy film "Kebab i Horoskop" okrzyknięto najlepszą polską komedią ostatnich lat.

- I to zasłużenie, to komedia absurdu. W tym filmie nie ma co doszukiwać się grepsów ani łatwizny. Bardzo lubię ten film, ponieważ to jest niesamowicie specyficzne kino. Grając w nim, używam zupełnie innych środków aktorskich niż zazwyczaj. Jestem aktorką bardzo ekspresyjną, a w tym filmie prawie w ogóle nie używam ekspresji, przez co było to dla mnie bardzo trudne zadanie. Film pokazuje nasze słabości oraz to, że jesteśmy często w nich bardzo śmieszni.

A twoja postać? Grasz kasjerkę. Jaka jest oprócz tego, że zupełnie inna niż ty?

- Akcja całego zdarzenia dzieje się w sklepie z dywanami, co dla mnie już jest dość oryginalne. Ja w tym sklepie jestem kasjerką, która poszukuje miłości. Szuka jej przede wszystkim w internecie, z czego wynikają dziwne i zabawne sytuacje. Targają nią różne emocje, ale myślę, że może stać się bardzo bliska widzowi, ponieważ przez te swoje nieumiejętności i potrzeby jest urocza.

- Problemy poruszane w tym filmie są bardzo uniwersalne. Dlatego też film zdobył już wiele nagród m.in. Najlepszy Debiut na Raindance 2014 w Londynie, Nagroda Jury na Festiwalu Kinopolska 2014 w Paryżu czy dwie nagrody na Festiwalu Filmowym w Gdyni 2014 (Nagroda Polskiej federacji DKF i Nagroda Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych).

Zajmujesz się również reżyserowaniem?

- Od 5 lat bawię się w reżyserowanie. Teraz zajmuję się krótkimi filmikami o charakterze komedii totalnie absurdalnej. Wraz z dwójką francuskich reżyserów Thierry’m Marcosem i Florent’em Pallares’em założyliśmy grupę twórczą RED EYES COOL, w której wspólnie tworzymy filmy krótkometrażowe. Poznaliśmy się na warsztatach organizowanych przez Sławomira Idziaka, Film Spring Open.

- Bohaterką naszego ostatniego filmu jest słynna gwiazda, która w podeszłym wieku, urodziła dziecko. W mediach postanowiła ogłosić konkurs, że odda je parze, która weźmie udział w jej reality show. I tak do programu zgłosili się: para katolików, para heteroseksualna i singiel. Oni walczą między sobą w różnych konkurencjach. Moim marzeniem jest zrobienie filmu fabularnego pełnometrażowego, ale póki co reżyseria to moje wielkie hobby.

Bardzo nietypowe jak na nasze kino. Myślisz, że takiego absurdu w nim brakuje? Lubisz polskie kino?

- Nie jestem specjalistką, ale bardzo wierzę w młodych ludzi, którzy są szalenie utalentowani. Teraz są bardzo ciekawi i oryginalni młodzi reżyserzy. Mają talent, mają swój język. Widać, że obecne młode pokolenie chce wprowadzić swoją energię, swoje pomysły, swoją różnorodność. Mam takie poczucie, że nasze kino jest świetne. Wydaje mi się, że potrzebujemy jeszcze chwili, aby w końcu się o tym przekonać.

Wierzysz, że "Ida" wygra?

- Wierzę. Absolutnie wierzę że dostanie Oscara.

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy