Reklama

Alexandria Ocasio-Cortez: L(e)wica Ameryki i przyszła prezydentka?

Alexandria Ocasio-Cortez do amerykańskiego parlamentu weszła przebojem, mając tylko 29 lat /Getty Images

Gdy miała pięć lat, tata zabrał ją do Waszyngtonu, wskazał na budynek Kapitolu i powiedział, że należy do wszystkich Amerykanów, a więc także do niej. Nie dożył dnia, kiedy jego 29-letnia córka weszła tam jako najmłodsza kongresmenka w historii kraju. Alexandria Ocasio-Cortez spełniła wtedy ostatnią prośbę ojca: uczyniła go dumnym.

"Ulubienica opinii publicznej, wschodząca gwiazda współczesnej polityki, symbol nowej amerykańskiej lewicy" -  to tylko niektóre z określeń, jakimi przedstawia się Alexandrię Ocasio-Cortez, dziewczynę z Bronksu i najmłodszą kongresmenkę w historii Stanów Zjednoczonych.

W politycznych działaniach zabiega o to, by podniesienie płacy minimalnej i podatków dla najbogatszych, a także gwarantowana opieka zdrowotna i walka ze zmianami klimatycznymi znalazły się w centrum zainteresowania władzy. Błyskotliwe przemówienia i niezgoda na bycie zastraszaną przez wpływowe postaci biznesu i polityki powoli stają się znakiem rozpoznawczym walecznej AOC, jak skrótowo nazywana jest Alexandria Ocasio-Cortez.

Reklama

Do amerykańskiego parlamentu weszła przebojem, mając tylko 29 lat. Jej zwycięstwo poprzedziła oddolna kampania, w której nowojorczanka odrzuciła wsparcie ze strony korporacji i miliarderów. Żeby zebrać fundusze, zwracała się do lokalnych społeczności. Jej spektakularną drogę do amerykańskiego Kapitolu dokumentuje dostępny na Netfliksie film "Podbić Kongres".

To wszystko jest twoje

Alexandria Ocasio-Cortez urodziła się w 1989 roku na nowojorskim Bronksie. Jej mama pochodzi z Portoryko, podobniej jak rodzice ojca. Gdy miała pięć lat, jej rodzina z niewielkiego mieszkania przeprowadziła się do domu w Yorktown. Dla ambitnej Alexandrii nie do przecenienia był fakt, że tamtejsze szkoły miały dużo wyższy poziom niż te na Bronksie. Latynoskie korzenie powodowały, że nie była akceptowana przez rówieśników, wyróżniała się. Ale na Alexandrię wszelkie przeciwności działały motywująco. W liceum wykonała tak dobry projekt naukowy na temat wpływu antyoksydantów na życie nicieni, że zdobyła drugie miejsce w międzynarodowym konkursie. W nagrodę jedną z asteroid Układu Słonecznego nazwano jej nazwiskiem.

Naukę kontynuowała na Uniwersytecie Bostońskim, gdzie studiowała ekonomię i stosunki międzynarodowe. W tym czasie zaczęła też pracować jako edukatorka w gabinecie senatora Teda Kennedy’ego.

Z dzieciństwa wyraźnie zapamiętała wydarzenie, do którego wraca we wspomnianym dokumencie "Podbić Kongres", już po tym, jak wygrała wybory do Izby Reprezentantów w 2018 roku. Chodzi o wycieczkę z ojcem do Waszyngtonu. Sergio Ocasio-Roman, stojąc wraz z kilkuletnią córeczką przed amerykańskim Kapitolem, nachylił się nad nią i powiedział: "Wiesz, to wszystko jest nasze. To nasz rząd, więc należy też do ciebie. To wszystko jest twoje". Alexandria wspomina te słowa, a po jej policzkach płyną łzy. Jej tata zmarł w 2008 roku na raka płuc. Ostatnie, o co ją poprosił, to by uczyniła go dumnym.

Żeby przetrwać

Po śmierci ojca nad rodziną ciążyło widomo utraty domu, dlatego Alexandria zatrudniła się jako kelnerka. Jak przyznała, praca w sektorze non-profit nie wystarczała, aby się utrzymać, spłacać kredyt studencki i hipotekę. "Starałam się przetrwać" - mówi w dokumencie. Dziś wielu krytyków, wytykając kongresmence poprzednie zajęcie, stara się wpędzić ją w kompleksy czy nawet, w ich mniemaniu, zawstydzić. Ale Alexandria wciąż powtarza i wierzy w to, że praca jako barmanka i kelnerka była cenną polityczną lekcją, z której teraz może korzystać, walcząc o interesy swoich wyborców. To tam, harując nawet po 18 godzin na dobę, słuchała historii obywateli i uczyła się rozmawiać.

"Jest to wiele mówiące, kiedy ludzie kpią z tego, skąd pochodzę, i mówią, że ‘odeślą mnie z powrotem do bycia kelnerką’, jakby to było złe lub wstydliwe. To tak, jakby myśleli, że bycie członkiem Kongresu sprawia, że jesteś z natury ‘lepszy’ niż kelnerka. Ale naszym zadaniem jest służyć, a nie rządzić" - mówiła w jednym z wywiadów.

Alexandria od początku powtarzała, że nie walczy o miejsce w Kongresie dla siebie, tylko dla tych, których reprezentuje, którzy mogą utożsamić się z podobnymi problemami.

Umiejętności w zakresie organizowania wyborów i aktywizmu, które zaprowadziły ją aż do Waszyngtonu, zdobywała pod okiem swojego mentora, Berniego Sandersa. Była wolontariuszką w jego sztabie podczas wyborów w 2016 roku. Joseph Crowley, z którym Alexandria rywalizowała w prawyborach w 2018 roku, zasiadał w Kongresie przez 10 kadencji, wydawał się nie do ruszenia. Na wieść, że 29-latka staje w szranki z tak prominentnym politykiem, ludzie łapali się za głowy i pytali: "Czy na pewno wiesz, co robisz?".

Choć determinacji nie brakowało jej na żadnym etapie walki o miejsce w Izbie Reprezentantów, z niedowierzaniem patrzyła na wyniki prawyborów, w których w cuglach pokonała Crowleya.

3 stycznia 2019 roku została zaprzysiężona jako najmłodsza kongresmenka w historii. Przebojem dostała się do Kongresu i już wiemy, że w nim zostanie - w tegorocznych wyborach Partia Demokratyczna utrzymała kontrolę nad Izbą Reprezentantów.

"Będąc najmłodszą kongresmenką, w dodatku kolorową, naprawdę trudno jest być traktowaną poważnie" - stwierdza Alexandria. W ciągu ostatnich dwóch lat, jako przedstawicielka progresywnego skrzydła demokratów, zgromadziła nie tylko wielu zwolenników, ale i wrogów. Wielokrotnie ścierała się z wpływowymi republikanami, w tym nawet z Donaldem Trumpem.

Razem z kongresmenkami Ilhan Omar z Minnesoty, Rashidą Tlaib z Michigan i Ayanną Pressley z Massachusets, tworzą grupę okrzykniętą mianem "The Squad" (Drużyna). Wszystkie należą do mniejszości etnicznych, uzyskały reelekcję w tegorocznych wyborach i słyną ze śmiałej krytyki prezydenta.

Kobiecość ma moc

Nie dziwi, że AOC jako przedstawicielka pokolenia milennialsów, z taką lekkością porusza się w przestrzeni mediów społecznościowych. A liczby obserwatorów na jej profilach imponują - na Twitterze śledzi ją ponad 10 mln osób, na Instagramie ponad 8 mln. Alexandria wpuszcza nas do swojego świata, gdzie wielka polityka przeplata się z domowymi pieleszami. Młoda nowojorczanka raz pokazuje nam, jak piecze chleb, innym razem towarzyszymy jej przy skręcaniu mebli z Ikei. Raz słuchamy jej rad dotyczących mody, innym razem zaglądamy z nią za kulisy Kongresu. To wszystko sprawia, że AOC mocno wyróżnia się na tle polityków, do których przywykliśmy - niedostępnych sztywniaków z Waszyngtonu.

Co ciekawe, Ocasio-Cortez stara się, by wszystko, co publikuje, nie były tylko pustą pożywką dla użytkowników. Media społecznościowe są dla niej przede wszystkim platformą budowania więzi z wyborcami, przedstawiania swoich poglądów i raportowania pracy. Zapraszając na wspólne gotowanie, opowiada o systemie zdrowotnym albo impeachmencie Trumpa. Gdy w sierpniu tego roku nagrywała dla amerykańskiego "Vogue’a" film o pielęgnacji skóry i czerwonej szmince, uznała, że to dobry punkt wyjścia, by, nakładając makijaż, ponarzekać na patriarchat, różnice w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn czy to, jak żyje się kobietom w systemach zbudowanych w dużej mierze dla wygody mężczyzn.

"Kobiecość ma moc, a w polityce jest tyle krytyki i czepiania się tego, jak prezentują się kobiety. Samo bycie kobietą jest tu w Waszyngtonie dość upolitycznione" - mówi w nagraniu. Wielokrotnie podkreślała też, że lubi dbać o siebie i czuć się piękną. Ale jak twierdzi, tego ostatniego nie dadzą żadne pieniądze i kosmetyki, bo to coś, czego szukać trzeba w sobie.  

"Istnieje naprawdę fałszywy pogląd, że jeśli zależy ci na makijażu lub jeśli interesuje cię uroda i moda, to jest to w jakiś sposób niepoważne. Ale tak naprawdę uważam, że to jedne z najbardziej istotnych decyzji, jakie podejmujemy - i podejmujemy je każdego ranka" - dodaje Alexandria, nakładając swoją ulubioną czerwoną pomadkę. Robi to zawsze, kiedy chce dodać sobie pewności siebie.

Lekcja przyzwoitości

Do historii przejdzie zapewne płomienne, feministyczne przemówienie, które AOC wygłosiła w Izbie Reprezentantów w odpowiedzi na obraźliwe i seksistowskie uwagi republikańskiego kongresmena z Florydy, Teda Yoho. Polityk, podczas wymiany zdań z Amerykanką, nazwał ją "pieprzoną suką" oraz "odrażającą" i "wariatką".

Yoho próbował później tłumaczyć się, że jako mąż i ojciec nie używa wulgarnych słów wobec kobiet, jednak na jego nieszczęście, rozmowę z Alexandrią słyszeli też inni. Co więcej, polityk w mediach społecznościowych przeprosił za swój "opryskliwy ton". Właśnie te "przeprosiny" skłoniły Alexandrię do publicznej odpowiedzi. W 10-minutowej przemowie Ocasio-Cortez dała, nie tylko koledze z Kapitolu, lekcję przyzwoitości i szacunku.

"To, że mężczyzna ma córkę, nie czyni go przyzwoitym. To, że mężczyzna ma żonę, nie czyni go przyzwoitym. Traktowanie ludzi z godnością i szacunkiem czyni człowieka przyzwoitym. Ja też jestem czyjąś córką. ‘Na szczęście’ mój ojciec nie żyje i nie zobaczy, jak pan Yoho potraktował jego córkę. Moja matka widziała w telewizji brak szacunku wobec mnie, okazany przez pana Yoho na schodach tego budynku. Jestem tutaj, ponieważ muszę pokazać rodzicom, że jestem ich córką i że nie wychowali mnie na kogoś, kto akceptuje przemoc ze strony mężczyzn" - grzmiała z mównicy.

Kongresmenka podkreśliła również, że zachowanie Teda Yoho nie jest jednostkowym przykładem, a wpisuje się w schemat "kultury przemocy i brutalnego języka wobec kobiet, wspartego przez całą strukturę władzy". Ocasio-Cortez swoje przemówienie uzupełniła przykładami z życia, kiedy to wielokrotnie, w pracy, w metrze, na ulicach Nowego Jorku, padała ofiarą słownej agresji ze strony mężczyzn. Przywołała również m.in. słowa samego Donalda Trumpa, który powiedział jej, by "wróciła do domu", sugerując, że jako córka imigrantów nie należy do kraju. "Milczenie byłoby formą akceptacji, a na to nie pozwolę" - mówiła stanowczo.

Mam prawo tu być

Równie szybko jak wywindowała swoją pozycję na scenie politycznej, Alexandria zyskała uznanie w świecie mody. Jej kobiecy i elegancki styl zwraca uwagę i inspiruje. Specjaliści chwalą jej nowoczesne podejście oraz przemyślane wybory.

Brytyjska filolożka klasyczna Mary Beard w książce "Kobiety i władza. Manifest" pisała o kobietach wkraczających do polityki i dążących "do upodobnienia się z wyglądu do mężczyzny". Alexandria ani myśli dostosowywać się do męskiego kanonu - swoimi świadomie dobranymi stylizacjami zaznacza obecność i wysyła bezkompromisowe hasło: "jestem kobietą i mam prawo tu być".

Duże kolczyki i czerwona szminka kontrastująca z białą stylizacją, jaką Alexandria wybrała na ceremonię zaprzysiężenia do Kongresu, nie były przypadkiem i nie uszły uwadze internautów. W odpowiedzi na jeden z komentarzy na Twitterze AOC zdradziła, że inspiracją była dla niej Sonia Sotomayor (pierwsza sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych o latynoskich korzeniach i trzecia kobieta na tym stanowisku), której zwrócono kiedyś uwagę, by na przesłuchania malowała paznokcie na bardziej stonowane, nie przyciągające spojrzeń kolory.

Co zrobiła? Została przy czerwieni. "Następnym razem, gdy ktoś powie dziewczętom z Bronksu, żeby zdjęły kolczyki koła, mogą po prostu powiedzieć, że ubierają się jak kongresmenka" - napisała z przekąsem Ocasio-Cortez. W innym tweecie zdradziła, że biel jej stroju miała być ukłonem dla wszystkich kobiet - "od sufrażystek po Shirley Chisholm" - które w pewien sposób utorowały jej drogę do Kongresu. "Nie byłoby mnie tu, gdyby nie matki ruchu" - przekonywała.

Zabieg białego total looku, który miał nawiązywać do sufrażystek, Ocasio-Cortez powtórzyła jeszcze razem z zastępem koleżanek z Partii Demokratycznej. W lutym 2019 roku polityczki przyszły ubrane w ten kolor na doroczne orędzie Donalda Trumpa przed połączonymi izbami Kongresu. Pomysł ten zrobił wrażenie zwłaszcza gdy oponentki prezydenta wstały, by oklaskiwać fragment jego przemówienia dotyczący większej obecności kobiet w amerykańskiej polityce (przede wszystkim w Kongresie, gdzie zasiada obecnie rekordowa liczba pań) i gospodarce. Warto jednak dodać, że te gromkie oklaski nie były wyrazem uznania dla prezydenta i jego administracji, a raczej manifestacją i przekazem, że kobiety są w stanie z sukcesami walczyć o swoje prawa i możliwości, a kongresmenki - o prawa kobiet.  

Zgodnie z konstytucją Stanów Zjednoczonych, prezydentem można tam zostać w wieku przynajmniej 35 lat. Tyle Alexandria Ocasio-Cortez skończy na miesiąc przed planowanymi, następnymi wyborami. Jak napisał dziennikarz "The Guardian", ona już prowadzi kampanię - ze swojej kuchni - tylko jeszcze o tym nie wie. Czy chciałaby kandydować? W wywiadach dyplomatycznie odpowiada, że nie będzie starała się o wyższe stanowisko dla samego prestiżu. Kluczowa jest dla niej pewność, że gdziekolwiek się znajdzie, będzie mogła działać efektywnie.

Źródła: The Guardian, Vogue, oficjalna strona i profile bohaterki w mediach społecznościowych

***

Trwa wielka loteria na 20-lecie Interii!

Weź udział i wygraj! Każdego dnia czeka ponad 20 000 złotych - kliknij i sprawdź!

W tym roku świętujemy swoje 20-lecie i mamy dla Ciebie niespodziankę. Masz szansę wygrać wielką gotówkę już dziś!  Zapraszamy do udziału w Multiloterii. Każdego dnia do wygrania minimum 20 000 złotych, a w wybrane dni grudnia nawet 40 000 złotych! Dołącz do tysięcy Internautów biorących udział w grze! Kliknij link GRAM o duże pieniądze już teraz!



Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy