Reklama

Młodzi nie parzą już kawki

Pokolenie millenialsów przez lata było ulubionym obiektem narzekań specjalistów od rynku pracy. Obrywało im się za brak doświadczenia, rzekomą roszczeniowość i chęć wytyczenia wyraźnej granicy, między życiem prywatnym i zawodowym. Teraz jednak, krytyka wydaje się cichnąć. Nic dziwnego – do 2025 roku millenialsi będą stanowili 75 proc. osób aktywnych zawodowo. Zamiast więc narzekać, lepiej znaleźć z pokoleniem Y wspólny język.

Katalog "wad" prezentował się następująco: nie mają doświadczenia, a chcą zarabiać tyle, co specjaliści. Nie mają ochoty zostawać po godzinach, a chcą awansować. Nie rozstają się z telefonami, ale proszą, by szanować ich prywatny czas. A kiedy tego wszystkiego nie dostają, po prostu zmieniają pracę.

Eksperci twierdzą, że powyższy spis wad, mimo swojej powszechności,  nie ma wiele wspólnego z prawdą. Poza jednym wyjątkiem: młodzi ludzie rzeczywiście nie lubią wiązać się z pracodawcą na długo. Według badań, przeprowadzonych przez portal LinkedIn, osoby urodzone między 1984, a 1997 rokiem zmieniają zatrudnienie średnio co 2-3 lata. Pracodawcom radości to nie przysparza: wraz z pracownikiem odchodzą przecież zainwestowane w jego szkolenia środki. Jak więc zatrzymać takiego młodego człowieka?

Reklama

Zostań z nami

Pracodawcy millenialsów zdają się kusić dwojako: benefitami w rodzaju karnetów na siłownię i egzotycznych wyjazdów albo rozmaitymi programami szkoleń i staży. Te ostatnie często kierowane są już do studentów ostatnich lat, by oferująca staż firma stała się jednocześnie pierwszym miejscem pracy. To ważne ponieważ, wbrew stereotypom, młodzi ludzie wcale nie są tak pewni siebie i swoich kompetencji, jak mogłoby się wydawać.

Z badań prowadzonych przez Pracownię SW Research na zlecenie Polskiej Rady Biznesu wynika, że co trzeci millenials boi się momentu zakończenia studiów i rozpoczęcia kariery. Równie liczna grupa, jako główny problem z jakim przyszło im się mierzyć w pierwszej pracy, wskazuje brak pewności siebie. Eksperci zaś zwracają uwagę, że te obawy mają całkiem realne podstawy: programy studiów są zbyt teoretyczne i zbyt anachroniczne, by wyposażyć młodego człowieka w komplet umiejętności, niezbędnych do podjęcia pracy. "Głównym problemem jest niedostosowanie programów studiów do wymagań biznesu. Stąd też programy studiów powinny być konsultowane z pracodawcami. Z drugiej strony to same firmy powinny wychodzić z inicjatywą i angażować się w kształcenie studentów", mówi dziennikarzom Business Insider Piotr Palikowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami.

To praktykantka pójdzie po kawkę

Choć sam pomysł stażu i praktyk jest konceptem tak starym, jak rynek pracy, współczesne programy z tymi sprzed lat mają niewiele wspólnego. Praktyki i staże, na których młody człowiek delegowany był do niewdzięcznych i nieprzystających do jego ambicji zadań, w rodzaju parzenia kawy, sortowania korespondencji, czy kserowania dokumentów, dziś funkcjonują głównie jako anegdoty. Aktualnie staże to programy mające konkretny plan, cel i  - co do niedawna wielu nie mieściło się w głowach - wynagrodzenie dla uczestników.

 - Doceniam fakt, że tutaj rzeczywiście się pracuje. Uczestnicy dostali realne działania i jest się traktowanym jak prawdziwy pracownik - mówi Małgorzata, uczestniczka programu stażowego Motorola Discovery, organizowanego w Krakowie przez Motorola Solutions.  - Regularny feedback - to coś co w projekcie cenię najbardziej. Firma przyciąga także tym, że pozwala na zachowanie balansu pomiędzy życiem osobistym, a zawodowym - dodaje Jakub, który brał udział w tym samym programie.

Naiwnością byłoby jednak twierdzić, że organizacja tego rodzaju staży jest standardem na rynku pracy. Wciąż pozostają one domeną firm z branży nowych technologii - z jednej strony to one mają kapitał na organizację tego rodzaju przedsięwzięć, z drugiej to one wciąż odczuwają popyt na nowych pracowników. Jednak i inne gałęzie biznesu zapraszają do siebie młodych. Serwis Stapler stworzył jakiś czas temu ranking najciekawszych programów stażowych, na liście znalazły się firmy takie jak: PZU, Volkswagen. Coca Cola i PwC.

Płeć? A jakie to ma znaczenie

Programy stażowe to też dobry wskaźnik tego, jak zmieniają się proporcje między płciami na rynku pracy. Chociaż o szklanym suficie i nierównościach płacowych wciąż mówi się dużo, pokolenie millenialsów zdaje się ich nie odczuwać.  - Poza drobnymi uprzejmościami skierowanymi w stronę kobiet np. mężczyzn nikt nie przepuszcza w drzwiach, nie zauważyłam różnic. Jesteśmy takimi samymi pracownikami jak mężczyźni i tak samo jesteśmy traktowane - mówi Małgorzata.  -  Praca w IT wciąż jest męską domeną, choć kobiet pojawia się coraz więcej. Takie zmiany jednak mają dla mnie marginalne znaczenie: w pracy nie skupiam się na tym jaką ktoś ma płeć, ponieważ jakość naszej współpracy nie jest od tego zależna.

W tej chwili kobiety to ok. 30 proc. pracowników branży IT. Mogłyby być ich jeszcze więcej, gdyby nie bariery, powstrzymujące je przed podjęciem studiów z zakresu nauk ścisłych czy przebranżownieniem. Jak wynika z raportu No Fluff Jobs, głównym przeszkodami przed wejściem w świat nowych technologii jest brak pomysłu jak zacząć nową drogę zawodową albo po prostu strach przed zmianą. Również i dla nich  - jeśli mają już podstawowe umiejętności - program stażowy może okazać się dobrym rozwiązaniem.

Jak zacząć? Najprościej - wejść na stronę interesującej nas firmy i sprawdzić, co ma do zaoferowania potencjalnym kandydatom. Jeśli uda się znaleźć interesującą ofertę, pierwszy krok jest zwykle banalny: wystarczy wysłać CV i napisać kilka słów o sobie. Kto wie, może ten jeden mail okaże się najważniejszym w życiu? 

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama