Reklama

Ja sama

Kompleks? Źródło siły? Ona sama. - Dorosłam do wszystkiego, ale nie wszystko chcę robić - mówi spokojnie. Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! - ostrzega tytuł najnowszej płyty grupy Hey. Przewrotnie. - Epizodów niepokoju coraz mniej - zastrzega najciekawsza polska wokalistka w rozmowie z "Twoim STYLEM". I opowiada. O sobie samej. Bardzo szczerze.

Kasia Nosowska: Muzyka na pewno wpływa na moją wrażliwość. Wystarczy, że włączam Radiohead - budzi się we mnie najdelikatniejsza Kasia. Ciszy potrzebuję, żeby zrobić codzienny bilans. Posłuchać siebie, zapytać: co się dzieje? Dlaczego jesteś podminowana? Obrażona?

Smutek czy radość?

Kasia Nosowska: Mam smutne DNA. Zresztą nie sposób być wiecznie radosnym. Przygnębienie pozwala mi dostrzec, jaką jestem szczęściarą. Mam fajną pracę, supersyna, dobry związek i zdrowie. Dostałam aż nadto, drżę, że ktoś wystawi mi za to rachunek.

Reklama

Rozklejam się...

Kasia Nosowska Wczoraj spłakałam się, oglądając Mam talent. Marcin Świetlicki powiedział kiedyś: "zdarza mi się na kacu płakać przy reklamach". Mnie bez zatrucia alkoholowego wzrusza obrazek: rodzina przy kuchennym stole zachwyca się margaryną. Szkli mi się oko i siłą powstrzymuję szloch, patrząc na staruszków, którzy chwiejnym krokiem pokonują świat.

Na problemy wróżka czy psychoterapeuta?

Kasia Nosowska: Nie przeszłam nigdy długoterminowej terapii. W ciąży zgłosiłam się do psychologa, bo chciałam być poukładaną, świetną matką, opiekunką. Porzuciłam terapię trochę z lenistwa. Wiedziałam, że przed następną sesją znajdę tysiąc wymówek: bo zimno, bo nie mogę oderwać się od książki. Pewnie w końcu nadejdzie moment sumiennej deklaracji: "zabieram się za siebie". U wróżki byłam raz, w podstawówce. Zamiast ślepo wierzyć, wolę myśleć, że mam choć minimalny wpływ na moje życie. Obawiam się, że zasugerowałabym się, słysząc: "widzę w pani życiu czarną dziurę".

Doraźny sposób na chandrę - plotki czy wino?

Kasia Nosowska: Nienawidzę odmiennych stanów świadomości. Znam metody, jak postawić się do pionu. Uciekam do łazienki, bo to jedyne miejsce z drzwiami w moim domu. Tam przeprowadzam ze sobą dialog, przypominam sobie wszystkie mądre rzeczy, które przeczytałam. Pomaga buddyjskie podejście. Jeśli jest problem i da się go rozwiązać, trzeba zakasać rękawy i go natychmiast rozplątać. Jeśli nie - zapomnieć o nim.

Mój największy wróg?

Kasia Nosowska: Ja. Funduję sobie zachowania, po których czuję się winna. Choćby gniew. Ostatnio strąciłam z furią książki z półek. Gotuję się, bo na przykład moja opinia nie jest wysłuchana. Największe świnie podkładam sobie sama. Kolejny przykład? Moje słynne odchudzanie. Jestem na diecie od trzydziestu lat i wciąż nie jestem zadowolona z figury. Przecież mogłabym zeszczupleć, żeby zmieścić się w te fajne sukienki w szafie, myślę, a wieczorem potrafię się konkretnie najeść. Na smutek. Chwila frajdy i znowu poczucie winy.

Nałogi?

Kasia Nosowska: Uzależniłam się od książek. Mam objawy abstynenckie, jeśli raz w tygodniu nie zaliczę wizyty w księgarni. Moja ulubiona jest w Zamku Ujazdowskim. Przeżywam tam ekstazę, głaszczę grzbiety, wącham papier. W tym tygodniu kupiłam trzy książki, wszystkie o buddyzmie.

Książka którą czytam n-razy…

Kasia Nosowska: Hermana Hessego znam niemal na pamięć. Ale numer jeden to Dzienniki Emila Ciorana. Noszę je teraz w torbie, otwieram na przypadkowej stronie i zachwycam się. Rumuński filozof oswoił mnie z cierpieniem. Ukazuje je w najokrutniejszej formie, jest strasznie dołujący, ale sprawia, że wierzę: Jeśli zaakceptujesz istnienie nieszczęścia, zaczniesz żyć lepiej.

Poradnik, który chciałabym przeczytać?

Kasia Nosowska: Dziesięć lat temu przeglądałam poradniki. Mam w bibliotece: Jak być idealną partnerką, kochanką, lekcje autorozwoju. Najnowszy tytuł w moim zbiorze? Jak być perfekcyjną panią domu. Przestudiowałam od deski do deski. Jedyny wniosek: Upchnij wszystko, co zbędne w mieszkaniu, do pudeł i segregatorów. Chciałabym mieć idealny dom, a żyję w chaosie. Jestem dramatyczną bałaganiarą. Chyba najchętniej przeczytałabym poradnik , który zawiera sposób na godne przejście przez życie.

Feministka czy tradycjonalistka?

Kasia Nosowska: Moja wolność jako kobiety zależy tylko ode mnie. Ja tę wolność mam, mogę wszystko, nawet pokłonić się tradycji - od czasu do czasu.

Nuda czy stres?

Kasia Nosowska: Zdecydowanie nuda. Pożądam tych chwil, gdy nikt nie dzwoni, nic się nie dzieje, leżę na kanapie. Nie nosi mnie, nie pędzę do ludzi, nie zagłuszam kontaktu ze sobą pozornymi zdarzeniami. Zachwyca mnie pozbawiona jakiegokolwiek napięcia cisza, która wisi pomiędzy mną a przyjacielem, kiedy na przykład pijemy smolistą kawę w zaprzyjaźnionej kawiarni.

Nie dorosłam do…

Kasia Nosowska: Szpanu w postaci ekskluzywnej, wypasionej fury. Lubię swoje kilkuletnie złotawe subaru - jest odpowiednio duże i przytulne w środku. Nie wygląda zobowiązująco. Nie umiem nadal nosić okularów przeciwsłonecznych, obawiając się oceny: "O wielka gwiazda, ukrywa się…". Więc mrużę oczy, pracując na zmarszczki. Mam już tyle lat, że dorosłam do wszystkiego, ale nie wszystko chcę zrobić.

Przeszłość czy przyszłość?

Kasia Nosowska: Mój syn twierdzi, że za bardzo przejmuję się tym, co było, zbyt boję się tego, co będzie. Brak mnie tu i teraz. Faktycznie, kiedyś za bardzo rozpamiętywałam to, co minęło, użalając się nad sobą z okresu dzieciństwa. Bałam się przyszłości. A strach jest taki głupi. Zapominamy, że podlegamy ostatecznej weryfikacji - możemy się strasznie gimnastykować, a śmierć i tak przyjdzie. Wybieram TERAZ.

W codzienności urzeka mnie…

Kasia Nosowska: Możliwość. Każdy ranek to obietnica możliwości, a ta mnie szalenie ciekawi.

Czuje się oszukana, gdy…

Kasia Nosowska: Zawiedzie człowiek, którego przygarnęłam do serca. Przyjaciel.

Nie okłamałabym...

Kasia Nosowska: Mojego syna Mikołaja - od maleńkiego wyczuwa każdą ściemę. Czasem mówię: nie jestem gotowa, żeby o tym rozmawiać.

Kompromis, którego nie popełnię?

Kasia Nosowska: Związany ze sztuką. Nie zgodziłabym się nadwątlić przekazu, by był lekkostrawny i np. lepiej się sprzedawał.

Gryzę się w język, kiedy…

Kasia Nosowska: Chcę coś skomentować. Zachwycam się euforycznie, ale czasem bezmyślnie oceniam. Muszę wyrzucić ze słownika: "Obciach, żenada, dramat". Niech te wyrazy będą zarezerwowane tylko do oceny siebie samej.

Wyleczyłam się z...

Kasia Nosowska: Chęci udowadniania, że jestem najlepsza. Długo, mimo statuetek, pochwał, fanów, nie wierzyłam, że jestem fajna. Zależało mi więc, by ktoś klepał mnie po plecach, zapewniając: masz prawo tu być. Desperacko szukałam akceptacji. Nieistotna krytyka w stylu: "O, słabo to wymyśliłaś" wpędzała mnie w rozpacz. Ile razy chciałam rzucić śpiewanie. Teraz mam w sobie oparcie. I kocham inaczej niż kiedyś. Szczęśliwie wyrosłam z układania scenariuszy fantastycznej miłości. Nauczyłam się czekać, na to, co się wydarzy.

Wysłuchała Marta Bednarska

Przeczytaj drugą część rozmowy

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy