Reklama

Wytańczyli miłość

Taniec przenosi nas w lepszy świat. Daje radość. Pozwala otworzyć się na innych. Czyni nas szczęśliwszymi i piękniejszymi.

Janja ma 5 lat. Gdy słyszy muzykę, wstaje i zaczyna poruszać się w jej rytm. Nie może się powstrzymać, żeby nie zatańczyć. Kolejna melodia - znowu tańczy, ale wcześniej zmienia sukienkę. Mama ją obserwuje i... nie ma wątpliwości, co należy zrobić. Prowadzi córkę do najlepszej w Ljublanie i całej Słowenii nauczycielki tańca - Barbary Ambroz.

Janja Lesar w wieku 18 lat zostanie mistrzynią świata. Ten tytuł zdobędzie jeszcze dwa razy. Pani Barbara jest jej trenerką do dziś.

Chciała tańczyć z najładniejszym chłopcem

Ośmioletni Krzyś nie ma wątpliwości, co lubi najbardziej - oczywiście grać w piłkę nożną. Pewnego dnia w jego domu zjawiła się koleżanka ze szkoły - Kasia. Przyszła z mamą. Chciała tańczyć z najładniejszym chłopcem z 2b. Argumenty obu pań były przekonujące. Poszedł na zajęcia do pani Małgorzaty Szokalskiej. Po pół roku pokonywał pary, które tańczyły już 2 lata.

Reklama

W wieku 14 lat zdobył mistrzostwo Polski. Pojechał do Anglii - tam wygrywał z Anglikami i tancerzami z Niemiec... Był w czołówce świata i cały czas miał w głowie słowa trenera: - Tylko żeby ci woda sodowa nie uderzyła do głowy. Uważaj, bo jak zaczniesz wariować, to cię zgubi. Nie zwariował. Pracował najciężej jak można.

Z byłą partnerką Ewą Szabatin przecierał szlaki polskim tancerzom w mistrzostwach zawodowców.

Po chwili wiedzieli, że są sobie przeznaczeni

Rozmawiamy w jednej z warszawskich kawiarni. Janja to kruchość, delikatność i wdzięk. Jest piękna. Naturalna. Krzysztof - równie delikatny i wrażliwy. Bardzo przystojny. Towarzyszy im biała suczka - Mia. Cały czas uważają, by nie stracić jej z oczu. - Nasza emigrantka ze Słowenii - śmieją się. - Gdy 3 lata temu zdecydowaliśmy się zamieszkać w Polsce, jadąc z Ljubliany, kupiliśmy ją po drodze. Jest członkiem rodziny, nikt lepiej od niej nie zna naszego polskiego życia - żartują.

Wróćmy do momentu, gdy zaczęła się ich historia. W styczniu 2003 roku Krzysztof Hulboj rozstał się z Ewą Szabatin. Szukał partnerki. Wyjechał do Moskwy. Żadna z tancerek nie okazała się tą wymarzoną. Któregoś dnia zadzwoniła do niego Iwona Golczak z informacją: - Janja Lesar nie tańczy już z Matejem Krajcerem! Natychmiast pojechał do Ljubliany i...

- Z Michałem tańczyłam 10 lat - mówi Janja. - W pewnym momencie zaczęłam myśleć o tańcu inaczej niż on. Chciałam czegoś więcej. Po pierwszym tańcu z Krzysztofem wiedziałam, że trafiłam na ideał. Całe życie szukałam takiego partnera, artysty - uśmiecha się.

Byłem z Janją. Kochaliśmy się. Ale tęskniłem

Decyzję podjęli błyskawicznie. Krzysztof zamieszkał w Ljublianie. Pozostali tam 5 lat. Czy tęsknił? - Byłem z Janją. Kochaliśmy się. Byłem zakochany - uśmiecha się. - Ale tak. Tęskniłem. W Polsce zostali rodzice. Dziś mama (Ewa) jest już na emeryturze. Jej oczkiem w głowie jest córka Jarka, brata starszego ode mnie o 3 lata - 2,5-letnia Jagódka. Tata Andrzej jest geologiem, jeszcze pracuje.

O dziwo, tęsknota za rodziną konkurowała z nostalgią za przyjaciółmi, miejscami, w których bywał, językiem. - Na szczęście nie miałem problemu z porozumiewaniem się. Tam wszyscy mówią po angielsku. Ale chciałem nauczyć się słoweńskiego. Więc czytałem ich książki, oglądałem telewizję. Janja mnie uczyła. Udało się.

- A ja nauczyłam się polskiego. Przez te 5 lat przyjeżdżaliśmy do rodziców Krzysztofa, aż w końcu zdecydowaliśmy się w Polsce zamieszkać. Zakończyliśmy karierę, otrzymaliśmy propozycję zagrania w filmie "Kochaj i tańcz". Potem z Opery Narodowej w "Traviacie", w końcu z "Tańca z Gwiazdami".

Swoje miejsce znaleźli w Ursusie

Na początku zamieszkali z rodzicami Krzysztofa. - Po ośmiu miesiącach kupiliśmy 2-pokojowe, 52-metrowe mieszkanie w Ursusie - idealne dla nas i dla pieska. Bardzo je lubimy - mówią. Tym razem to ona zostawiała rodzinę.

- Przeżywałam to samo, co wcześniej Krzysztof. Tęsknota za miejscami, przyjaciółmi, książkami. Moja rodzina jest bardzo włoska. Mama (Olga) urodziła mnie, gdy miała 17 lat. Z ojcem (Janjo) są do dziś. Mama co chwilę oświadcza, że się rozwodzi, ale się nie rozwodzi. Mam też młodszego brata Lukę. Mama pracuje w marketingu w dużym dzienniku, ojciec ma drukarnię, oboje realizują się, prowadząc restaurację. Uwielbiają życie towarzyskie, mówią, że knajpę mają po to, by nie robić bałaganu w domu - śmieje się.

Robimy to, co lubimy. Mamy siebie, przyjaciół

Jak odnaleźli się w Warszawie? - Świetnie. To miasto ma energię, mnóstwo się tu dzieje. Ludzie są tolerancyjni i życzliwi. Dziś czuję się tu bezpieczniej niż u siebie. Mamy pracę, robimy to, co kochamy, mamy siebie, przyjaciół. Życzę sobie, byśmy byli zdrowi i żeby było między nami tak jak jest - mówi Janja.

- Czy jesteśmy zazdrośni? Nie, mamy do siebie zaufanie. Ale też nauczyliśmy się nie być zazdrośni - stwierdza Krzysztof. - Dajemy sobie dużo swobody - dodaje Janja. - Wierzymy sobie i wierzymy w siebie.

IJ

Życie na gorąco 52/2011

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: taniec
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy