Wszystko się układa
Dziś przeżywa chwile radości. Czuje się spełniona i szczęśliwa. Bezpieczna. Nie zawsze tak było.
Dziewczyna z sąsiedztwa. Kameleon. Buntowniczka. Na ostatnim Festiwalu Filmowym w Wenecji, gdzie odbyła się światowa premiera filmu "Ki", z nią w roli tytułowej, porównano ją z grą młodej Shirley MacLaine. Fizycznie też są podobne. Zwłaszcza teraz, gdy Roma Gąsiorowska ma krótką fryzurkę i kolor blond zamieniła na rudy.
Wszystkie określenia na swój temat aktorka przyjmuje do wiadomości i zachowuje stoicki spokój. W niczym to nie zmienia jakości jej życia. Od lat, jeśli chodzi o tzw. karierę, idzie swoją ścieżką. Okazuje się, że wybrała nienajgorszą, bo dziś zbiera wszystkie możliwe nagrody. Dostrzegli ją i filmowcy, i publiczność. W teatrze uznana jest od dawna.
W życiu prywatnym przeżywa najpiękniejszy okres - wraz z mężem Michałem Żurawskim oczekuje narodzin swojego pierwszego dziecka. Ale wie, jak to jest być mamą - jej mąż z poprzedniego związku ma dziecko, z którym Roma jest w świetnych relacjach. Może być dumna z siebie, że jest w tym miejscu, w którym jest. Że tyle osiągnęła.
Nie miała najłatwiejszego startu w dorosłość. Miała 18 lat, gdy zdarzyła się rodzinna tragedia - umarła jej mama. Została z siostrą. Ojciec od dawna mieszkał za granicą i nie interesował się nimi przesadnie. Właściwie nie interesował się wcale. Roma o mamie mówi najczulej, jak potrafi. Dla niej i siostry była ideałem. - Uczyła nas dobroci i wrażliwości na cierpienie innych. Opiekowała się sparaliżowaną sąsiadką, która mieszkała na czwartym piętrze i nie mogła wychodzić. Nikomu nie potrafiła odmówić w potrzebie, więc ludzie do niej lgnęli - wspominała.
W szkole lubiła matematykę. To od niej zaczynała odrabianie lekcji. Była świetną, wzorową uczennicą. Po szkole pozwalała sobie na bunt. Przetestowała na sobie wszystkie ówczesne trendy. Miała wszystkie kolory włosów, wszystkie możliwe fryzury, łącznie z łysą czaszką. Tatuaże, kolczyki w pępku. Gdy ostatnio odbierała "Złotą Kaczkę" dla najlepszej aktorki sezonu 2010/2011 prasa rozpisywała się na temat nagrody, ciąży, ale też wielkiego tatuażu na plecach aktorki.
Gdyby znali wcześniejszą Romę, nie poświęcono by temu tyle uwagi. O ile w liceum można by ją postawić za wzór uczennicy doskonałej, o tyle w krakowskiej szkole teatralnej pierwszy rok okazał się dla niej wyzwaniem. Zmieniła się fizycznie - utyła. Jeszcze nie pozbierała się po śmierci ukochanej mamy.
Pomogła jej praca. Wspomina, że Jerzy Stuhr, u którego zadebiutowała w "Pogodzie na jutro", cierpliwie tłumaczył, jej na czym polega film. Miał wielką cierpliwość. Pokazywał na monitorze nagrane sceny, tłumaczył, dawał wskazówki. - Wiele mu zawdzięczam - mówiła. Udało jej się wyjść z przygnębienia.
Jeszcze w trakcie studiów otrzymała propozycję pracy z Teatru Starego w Krakowie i Teatru Rozmaitości w Warszawie. Wybrała Warszawę.
Rozpoznawalna stała się po serialu "Londyńczycy". Z serialowym kolegą Michałem Żurawskim udało im się zachować w tajemnicy swój ślub. Gdy wybierali datę najważniejszego dnia swojego życia, nie mogli przypuszczać, że zbiegnie się z katastrofą smoleńską. Nie odwołali ślubu.
Wierzy w siebie. Ma powody. Potrafi niemal wszystko. Od dziecka szyła dla siebie ubrania. W liceum robiła scenografię, budowała dekoracje. Potrafi stylizować, malować, fotografować, zrobić kostiumy do przedstawienia.
Gdy na ubiegłorocznym festiwalu w Gdyni odbierała nagrodę dla najlepszej aktorki, poinformowała publiczność, że właśnie otworzyła w Warszawie butik z ubraniami. Kolekcja nosiła zabawną nazwę "Stara bardzo. Siedem grzechów głównych". Dużo mówi o poczuciu humoru aktorki. A grzechów specjalnych na sumieniu nie ma. Często można ją spotkać w którejś z przytulnych knajpek na warszawskiej Saskiej Kępie.
Wygląda bardzo młodo. Choć jest w zaawansowanej ciąży, można jej pozazdrościć lekkości i energii.
LK
Życie na gorąco 4/2012