Ważny wybór dla dobra synka

Spokój... Takie uczucie towarzyszy Weronice Książkiewicz (30) odkąd została mamą. - Wreszcie przestałam przejmować się bzdurami. Podchodzę do wszystkiego z większym dystansem, ale i znacznie poważniej - aktorka szczerze wylicza zmiany, jakie dostrzegła w sobie po narodzinach synka Borysa Aleksandra (1,5).

Weronika sprzed lat, nieco zagubiona i przejmująca się bzdurami, nie do końca pogodzona ze światem, należy już do przeszłości. Dziś gwiazda "Na Wspólnej" mogłaby być idealną reklamą macierzyństwa i tego, jak służy ono kobiecie. Zawsze w świetnej formie, uśmiechnięta, czuje się spełniona.

Ale właściwie... można się było tego spodziewać. O tym, by zostać mamą, aktorka marzyła od dawna. Już jako nastolatka przeczuwała, że to właśnie będzie najważniejsza rola w jej życiu. Ta najlepsza, oskarowa.

Dlatego teraz bez żalu odpuszcza sobie bieganie na wielogodzinne castingi do filmów i seriali. Największą przyjemność znajduje w domowej codzienności, gdy może do woli cieszyć się małym synkiem. Dla niego nie chce żyć - jak kiedyś - po omacku.

Wszystko, co robi, dyktowane jest przede wszystkim miłością do dziecka i troską o jego dobro. Po przyjściu na świat Borysa kieruje się rodzicielską intuicją, jaką mogą mieć tylko mamy spełnione.

- Tak organizuję sobie pracę, by jak najdłużej być w domu. Kiedy mnie nie ma, syn ma najlepszą opiekę pod słońcem. Bez pomocy mojej rodziny nie dałabym rady wrócić do zawodu - opowiada gwiazda.

Miłości do syna podporządkowała wszystko. Jeszcze dwa lata temu chciała zamieszkać na stałe w stolicy, nawet myślała o kupnie jakiegoś mieszkania. Dziś nie

ma wątpliwości, że zostanie w Poznaniu. Tu mieszkają jej mama, babcia, siostra, do których Borys jest tak bardzo przywiązany. Aktorka podjęła już decyzję - dom jest tam, gdzie dobrze czuje się i może szczęśliwie rozwijać jej słodki, maleńki synek.

IW

Świat i Ludzie 22/2011