Reklama

W małżeństwie zaczęłam uczyć się partnerstwa

Jest bardzo popularną dziennikarką, wyrozumiałą żoną, która wpuszcza męża do kuchni i cierpliwą mamą, która uczy swoich synów zaradności.

Praca jest jej pasją, rodzina - miłością. Ewa Drzyzga (44) doskonale oddziela oba światy. W swoim programie "Rozmowy w toku" żelazną ręką panuje nad najsilniejszymi emocjami rozmówców. W domu jest kochającą matką i żoną, która znajduje wspólny język z trzema najważniejszymi mężczyznami swojego życia: mężem oraz synami: Stanisławem (7) i Ignacym (5). Ale mężczyzną, którego słucha najbardziej jest jej fryzjer.

Nosi pani teraz długie włosy? W telewizji kazali zapuścić?

Ewa Drzyzga: - Nie. To jest inwencja mojego fryzjera, z którym jestem już dość długo związana. I on ma taką pasję obcinania mi włosów na krótko... Aż dwa lata temu powiedział: "No dobra, wystarczy, teraz zobaczymy cię w długich włosach".

Reklama

I jak samopoczucie?

- Jest to na pewno moje najbardziej kobiece wydanie. Nie słyszałam też niepochlebnych opinii na ich temat. Myślę, że nie przeszkadzają. A to ważne w moim zawodzie - nie przeszkadzać swoim wyglądem.

Od 10 lat prowadzi pani swój program i nic dotąd nie przeszkadzało.

- Kobiecie się wieku nie wypomina! Ja nigdy nie wiem ile mam lat i też nie liczę tych spędzonych w pracy. Gdyby nie potrzeby antenowe, to pewnie bym nie doliczyła się tych dziesięciu w programie.

Ależ ja nie wypominam. Przeciwnie, to piękna rocznica. Czy będzie następne 10 lat?

- Ciągle znajdujemy nowe historie i ciągle przychodzę do pracy z takim samym zaangażowaniem jak kiedyś.

A kiedy znajduje pani czas na bycie mamą?

- Jest jeszcze tata, bo mam męża (Marcin Borowski). I to jest po prostu fajne, że jest nas dwoje.

Ale każda mama uważa, że nie ma jak mama...

- To prawda, ale z tego trzeba się leczyć. I to jest mój apel. Kobiety - dajcie sobie pomóc, dajcie się wyręczyć! Ja się tego uczę i dzięki temu jeszcze nie zwariowałam.

Przesuwa pani część obowiązków na męża?

- Świetnie sobie z nimi radzi. Synowie uwielbiają spędzać z nim czas.

A jak z gotowaniem?

- Mąż gotuje lepiej ode mnie. Zresztą uważam, że wielu mężczyzn to potrafi.

Ale nie chcą się przyznać, bo będą musieli to robić codziennie...

- Ależ mój mąż nie gotuje codziennie! Ja nie pozwalam! Gotuje, gdy ma ochotę, a nie - bo musi. Zachowujemy zdrowy rozsądek.

Wobec dzieci też pani jest taka wyrozumiała?

- Kobiety często podchodzą do mężów i do dzieci tak samo. Mówią: "Już to zrobię sama, będzie szybciej". I wtedy pakują się w ten kierat. Sama czasami tak mam. Tego się trzeba oduczyć. Ja wstaję około 10 minut wcześniej, żeby dzieci zdążyły się same ubrać.

Rozmowa z panią to wielka przyjemność, bo jest pani mistrzem konwersacji. Nie myślała pani, żeby napisać o tym książkę albo założyć szkołę?

- Dziękuję za komplement. Musiałabym mieć więcej czasu. Na razie, gdy dzieci: Stanisław (7) i Ignacy (5) są małe, nie będzie to łatwe. Ale myślę, że nadejdzie taki moment, że coś zrobię.

Książka czy szkoła?

- Może i jedno, i drugie...

Na razie spędza pani czas z rodziną. Jak?

- Najczęściej razem wyjeżdżamy, bo z nas takie bardzo niespokojne duchy.

Częściej wybieracie zagranicę czy Polskę?

- Polskę! Z wyjazdami za granicę jest za dużo zachodu.

Michał Wichowski

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy