Reklama

Uciekająca panna młoda

Pierwsze małżeństwo skończyło się rozwodem. Drugi związek depresją. Dziś jest szczęśliwa. Ale musiała sporo wybaczyć.

Nie jest klasyczną pięknością. Ale zapada w pamięć bardziej niż ślicznotki. – Wiedziałam od samego początku, że będę tzw. aktorką charakterystyczną – mówi z uśmiechem Hanna Śleszyńska (51). I od tego uśmiechu i dołeczków w policzkach nie sposób oderwać oczu.

Jej żywiołowość, ciepło, dowcip i przede wszystkim brak jakiejkolwiek pozy sprawia, że ludzie do niej lgną. Niestety, zdarza się, że aktorka za swoją otwartość płaci wysoką cenę.

Trudne rozstania

Pierwsza poważna miłość? W Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Przystojny kolega ze studiów, Wojciech Magnuski (53), tuż po skończeniu studiów został jej mężem i ojcem Mikołaja (25). Ale dziś aktorka niechętnie o nim wspomina. Podkreśla jednak, że pozostają ze sobą w kontakcie. Ze względu na syna i... przyjaźń. Bo nikt, tak jak ona nie potrafi przyjaźnić się z byłymi partnerami. Nawet gdy pożegnania były burzliwe, tak jak to z Piotrem Gąsowskim (47).

Kobieta niezależna

Po rozstaniu z Piotrem przeżywałam głęboką depresję. Oswojenie sytuacji, a zwłaszcza tego, że nie jesteśmy już parą, ale wciąż gramy razem, było ciężką pracą – wyznaje. Sytuacja była o tyle trudna, że po pewnym czasie Piotr Gąsowski związał się z Anną Głogowską, tancerką z „Tańca z gwiazdami”. Ona zaś zmagała się z codziennością. Samotna matka z dwójką dzieci. Wówczas to pozwoliła sobie na zaskakujące wyznanie. – Odpowiada mi model kobiety niezależnej, rzucającej facetów. I choć jej przyjaciele nie wierzyli w tę cyniczną deklarację, aktorka była nad wyraz konsekwentna w manifestowaniu swoich poglądów.

– Szansa na znalezienie partnera w moim wieku jest prawie taka sama, jak zobaczenie pingwina w bikini. Samotny mężczyzna po czterdziestce to albo mnich, albo idiota – mówiła. Co prawda, w monodramie „Kobieta Jaskiniowa” , ale nie ukrywała, że te słowa były wtedy bardzo bliskie jej sercu. Ale los z niej zakpił.

Nowa szansa?

Swojego aktualnego partnera, biznesmena i eksłyżwiarza z amerykańskiej rewii, Jacka Brzoskę (46) poznała 5 lat temu na... basenie. Obydwoje byli tam ze swoimi dziećmi. Ona z młodszym synem Kubą (16), on z 8-letnim Maksem. Gdy się okazało, że obydwoje są po rozwodzie, szybko znaleźli wspólny język. Mimo mało romantycznych okoliczności i wszechobecnego zapachu chloru... zaiskrzyło!

Reklama

Najpierw były SMS-y, potem seria romantycznych randek. A gdy jeszcze synowie zaakceptowali jej wybranka, na jej twarzy pojawił się dawno nie widziany uśmiech. – Poddaję się temu uczuciu z przyjemnością. Niczego nie planuję. Brak mi wiary w siebie, ale nigdy nie byłam tak dopieszczona jako kobieta – opowiadała. W mediach pojawiły się wspólne zdjęcia Hanny i Jacka, a także zapowiedzi ślubu. Prorokowano, że Jacek oświadczy się w jej 50. urodziny. Temat jednak ucichł.

Sztuka przebaczania

Aktorka pytana przez dziennikarzy o datę ślubu, zaczęła wykręcać się od konkretnej odpowiedzi. Nie obyło się bowiem bez zakrętów. Jacek Brzosko po kilku latach bycia w związku, przeżył poważne zauroczenie inną kobietą. Hanna dowiedziała się o tym. Rozstali się. Musiało upłynąć sporo czasu, by aktorka mogła mu wybaczyć. Pytanie tylko, czy przez to zdarzenie będzie w stanie pokonać traumę nieudanego małżeństwa i późniejszych miłosnych rozczarowań? Ich ślub byłby wszak pięknym dowodem na to, że jednak można zobaczyć pingwina w bikini...

Z.A.

Na żywo 12/2011

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Hanna Śleszyńska | miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama