Reklama

Taniec a sprawa polska

Teraz będzie musiał się zmierzyć z czymś czego nie lubi: pytaniami o jego życie.

Od pewnego momentu można było podejrzewać, że to właśnie on wygra XIII edycję "Tańca z Gwiazdami"! Od kiedy? Z chwilą, gdy para Kacper Kuszewski (35) i Anna Głogowska (33) - nomen omen - para numer 13 - po jednym z tańców dostali od sędziów najniższe noty i byli na ostatnim miejscu. Ale widzowie widzieli sprawę inaczej. Tego wieczoru wysłali na nich największą ilość SMS-ów.

W następnym - znowu i podejrzenie zaczęło graniczyć z pewnością. W półfinale sytuacja powtórzyła się, a finał potwierdził, że nie tylko 8 milionów widzów serialu "M jak Miłość" kocha Kacpra Kuszewskiego.

Reklama

To ukłon w stronę widzów. To pycha, albo brak pokory

To nikogo nie zdziwiło. Zaskakujący natomiast był wybór finałowego tańca. Wybrali kontrowersyjnego walca, który tak bardzo nie spodobał się jurorom. - To nasz ukłon i podziękowanie widzom - powiedział Kuszewski. - Po raz pierwszy się zdarza, by para wybrała swój najgorszy taniec! - kręcił głową prowadzący Piotr Gąsowski. - To pycha albo brak pokory - skomentowała jurorka Pavlović.

A jednak wreszcie spełniło się marzenie jurorów. Słynna "Czarna Mamba" powiedziała: - Przez 13 edycji marzyłam, żeby w finale znalazły się gwiazdy, które potrafią tańczyć! Bo i Kacper i Bilguun w finale byli fantastyczni. Po freestyle'ach sroga jurorka tak się wzruszyła, że łkając nie była w stanie komentować. Płakała Ania i Janja Lesar, Bilguun Ariubaatar i Kacper też ocierali łzy.

Skoro mowa o spełnionych marzeniach, to spełniło się też pragnienie widzów o "sprawiedliwym" zwycięstwie. Dotychczas często się zdarzało, że wygrywały osoby niezwykle popularne (np. Anna Mucha, Anna Guzik), ale umiejętnościami tanecznymi, poczuciem rytmu, wdziękiem jednak ustępujące konkurentkom... Ale wola ludu jest najważniejsza. Tym razem zbiegła się z odczuciami znawców i faktycznymi umiejętnościami. Nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać, że takie zwycięstwo podwójnie cieszy.

Po raz pierwszy zagrał... w brzuchu swojej mamy

Czym Kacper Kuszewski i Anna Głogowska ujęli telewidzów, że to właśnie do nich powędrowała Kryształowa Kula? Oboje są nieludzko pracowici. Naturalni, inteligentni, sympatyczni. Mają w sobie pokorę i szacunek do konkurenta. To ujęło ludzi, docenili talent w parze z ciężką pracą. Choć niektórzy upierają się, że zawdzięczają to czuwającej z zaświatów Hance Mostowiak.

Skąd "się wziął" Kacper Kuszewski, najpopularniejszy dziś człowiek w Polsce? - Urodziłem się przypadkowo w Słupsku, kiedy mieszkaliśmy w Koszalinie, dzieciństwo spędziłem w Gdyni, potem zawędrowałem do Bydgoszczy. Studiowałem w Warszawie... - mówi.

Pierwszy raz zagrał... w brzuchu swojej mamy. Małgorzata Szudarska, będąc z Kacprem w 5. miesiącu ciąży grała w "Damach i huzarach". Sam na scenie zadebiutował jako 6-latek. Gdy miał 12 lat grał w "Nędznikach" w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Wychował się za kulisami, jego ojciec Jarosław Kuszewski też jest aktorem i reżyserem.

Gdybym mógł, wybierałbym tylko teatr

Naturalną konsekwencją był wybór szkoły teatralnej, a po drodze nauka w szkole muzycznej w klasie fortepianu i klarnetu. Dzisiaj przede wszystkim jest Markiem Mostowiakiem z "M jak Miłość", ale, gdyby mógł utrzymać się z występów na deskach, grałby tylko w teatrze. - Najbardziej interesują mnie twórcze poszukiwania na scenie - mówi. Nie bez powodu od 2007 roku, po ukończeniu podyplomowych studiów aktorskich MA in Acting, jest aktorem niezwykle ciekawego i awangardowego Teatru Pieśń Kozła.

Jestem szczęśliwy.Mam ułożone życie

Konsekwentny jest nie tylko jeśli chodzi o drogę twórczą. Również w wyborach życiowych i... z niechęci do mówienia o swoim życiu prywatnym. - Postanowiłem tak na początku i tego się będę trzymał. Niech wystarczy stwierdzenie, że jestem szczęśliwy i mam ułożone życie. Burze i przełomy mam za sobą. Jestem w związku opartym na miłości, która pozwala wybaczać i przejść różne kryzysy - mówi.

Dziś, po sukcesie w "Tańcu z Gwiazdami" będzie jednak dużo trudniej chronić mu swoją prywatność. Za co jeszcze pokochali go rodacy? Otóż uratował... honor Polski. Nie miał łatwo! Jego rywalami byli: Słowenka, Mongoł, Ukrainka, Czech, Włoch. A może przy okazji Polacy polubili samych siebie?

IJ

Życie na gorąco 48/2011

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy