Reklama

Szczęśliwe małżeństwa istnieją

Aktorstwo? Tak, ale nie za wszelką cenę. Dystans do zawodu jest im niezbędny.

Ten rok bez wątpienia należy do nich - Ewy i Marka Bukowskich. Małżonków z 20-letnim stażem. Można się tylko zastanawiać, dlaczego dopiero teraz jest o nich głośno, skoro w zawodzie też są od ponad 20 lat.

Nie narzekali. Podróżowali, wychowywali syna...

Debiutowali świetnie. On na drugim roku studiów główną rolą w filmie "Nad rzeką, której nie ma" Andrzeja Barańskiego. Po roku znów grał u Barańskiego, potem u Filipa Zylbera... Ona zaczęła spektakularnie od roli żony tytułowego bohatera w "Krollu" Władysława Pasikowskiego. Wydawało się, że będą mogli przebierać w propozycjach. Tak się nie stało. Nie narzekali. Wychowywali syna. Dużo podróżowali po całym świecie (nadal to robią z wielką radością, nigdy wcześniej niczego nie planując), inwestowali w siebie i w rodzinę. W 2001 roku napisali scenariusz i wyprodukowali swój pierwszy wspólny film pt. "Blok.pl". Dwa lata później wyprodukowali kolejny obraz "Sukces", po czym znowu... wycofali się na kilka lat z aktorstwa. Mieli własne firmy, zajmowali się reklamą, pisaniem scenariuszy filmowych i programów rozrywkowych. W końcu filmowcy sobie o nich przypomnieli. Najpierw ona zagrała Laurę w "Fali zbrodni". On zdecydował się na powrót dopiero w 2009 roku. Zagrał w serialu "Przystań". - Jak w przypadku "Pożegnania z Marią", Filip Zylber powiedział, że gram główną rolę i że mam się za tydzień czy dwa stawić na planie. Tak wróciłem - mówi pan Marek.

Reklama

Dziś o Bukowskim mówi się, że jest polskim Humphreyem Bogartem. Jednym z najciekawszych i najprzystojniejszych polskich aktorów. Poznali się podczas studiów w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej na imprezie u znajomych. On śmieje się, że wcześniej pani Ewa zrobiła rozpoznanie, dowiedziała się, że jest wolny, i przeniosła do Krakowa z Łodzi. - Ewa odprowadziła mnie po imprezie do akademika. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko - mówi. Decyzję o ślubie podjęli spontanicznie. W przerwie między zajęciami poszli do USC. - U nas nic nie dzieje się według planu. Oboje jesteśmy pozbawieni jakiejkolwiek pedanterii. Życiowej, praktycznej, mentalnej. Ale zawsze czuliśmy, że razem możemy wiele. Lubimy ze sobą pogadać. Albo pomilczeć - mówi pani Ewa.

Lepiej brzmi, partnerzy: niż mąż, żona

Choć są bardzo szczęśliwym małżeństwem, wyznają, że dziś już by ślubu nie brali. - Urzędy, pieczątki są ludziom o wiele mniej potrzebne niż 20 lat temu. Słowa "mąż", "żona" nawet w sensie fonetycznym są słabe. Lepsze to: partnerzy - stwierdzają. - Uważam, że w każdym momencie można z tego wyjść, jeżeli dzieje się coś złego. Nie jesteśmy na siebie skazani. Jesteśmy z sobą, bo tego chcemy - dodaje pani Ewa. - Teraz wszyscy się rozwodzą, my postanowiliśmy, że z nami będzie inaczej. Rodzina daje mi siłę - mówi pan Marek.

Mają dwóch synów. Starszy Marcin (19) jako 14-latek wyjechał do Hiszpanii, by uprawiać swój ukochany sport - tenis. Z przerwami przebywał tam 3 lata. Nie zaniedbał nauki. W tym roku zdał maturę polsko-amerykańską. Zaczyna rozgrywki ligowe. Wielbiciel hip-hopu, tłumaczy teksty piosenek z języka angielskiego i hiszpańskiego. Szymon ma 7 lat. Pani Ewa twierdzi, że zostanie geniuszem. Mają zdrowy dystans do tzw. branży. - Teraz, kiedy aktorstwo samo do nas wróciło, nie traktujemy tego jako czegoś nadzwyczajnego. Gramy, a obok robimy nasze projekty, to, co nas interesuje - mówią. Wkrótce Marka Bukowskiego zobaczymy w nowym serialu kryminalnym "Na krawędzi".

IJ

Życie na Gorąco 31/2012


Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: para
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy