Reklama

Sąsiedzki spór

Mieszkająca obok gwiazdy starsza pani twierdzi, że była miss świata nie liczy się z nikim i z niczym. Ostatnio bez zgody sąsiadki zniszczyła jej 40-letnie drzewo.

Mokotów, prestiżowa, willowa dzielnica Warszawy. Na rogu ulicy stoi skromny dom zbudowany w latach 60. Tuż obok znajduje się wielokondygnacyjna willa. W pierwszej nieruchomości mieszka Helena Białecka-Rutkowska (78), druga należy do Anety Kręglickiej (49) i jej męża, reżysera Macieja Żaka (52).

Kilka lat temu w mediach głośno było o sądowej batalii, którą była miss świata toczyła z sąsiadką i którą przegrała. Jak udało się dowiedzieć "Na żywo" sprawa się na tym nie zakończyła. Sąsiedzi, mieszkający w graniczących ze sobą budynkach, wciąż toczą ze sobą wojnę. Żeby zrozumieć, co leży u jej podstaw, trzeba cofnąć się kilkanaście lat wstecz.

Reklama

Pozwoliliśmy, by rozbudowali dom - Wszystko zaczęło się od tego, że pani Kręglicka z mężem kupiła przylegającą do naszej działki nieruchomość - opowiada Helena Białecka-Rutkowska, wdowa po profesorze politechniki warszawskiej Jerzym Rutkowskim.

- Nowi sąsiedzi złożyli nam wizytę, bo chcieli rozbudować dom, który wówczas był parterowy. Pamiętam, że pani Aneta była akurat w ciąży. Przyniosła mi bukiet tulipanów. Mój małżonek, bardzo kulturalny i życzliwy człowiek, zgodził się na wszystko, o co prosili. Nie wiedział, że szybko tego pożałujemy - twierdzi kobieta. Dom Kręglickiej i jej męża nie tylko podniesiono do góry o dwa piętra, ale przesunięto w stronę budynku sąsiadów, tak że oparł się o jego ścianę.

- Ze spadzistego dachu sąsiadów na naszą posesję zaczęły spadać olbrzymie ilości wody, a zimą śniegu, sprawiając, że nasz ogród zmienił się w bajoro - mówi pani Helena. - Pani Kręglickiej to nie interesowało. Po wielu latach procesu z wielką łaską wypłaciła nam odszkodowanie - 20 tys. zł - opowiada. Ale na tym konflikt się nie zakończył.

- Dla sąsiadów jestem niewidziana, nie mówią mi nawet "dzień dobry" - skarży się pani Helena. - Ostatnio jednak, znów podnieśli mi ciśnienie. Pod moją nieobecność okaleczyli 40-letnią jodłę, która rośnie na mojej działce. Obcięli mnóstwo gałęzi, które jak przypuszczam, zasłaniały im okno. Wiem, że teoretycznie mieli takie prawo, ale dlaczego mnie nie uprzedzili?

Zgodnie z prawem właściciel nieruchomości może usunąć gałęzie z drzewa sąsiada, które znajdują się na jego posesji. Ale najpierw musi poprosić właściciela drzewa, by sam je przyciął. - Jestem prawie 80-letnią staruszką, nie mam siły na takie prace, ale pozwoliłabym, by sąsiedzi obcięli gałęzie i je uprzątnęli. Ale mnie postawiono przed faktem dokonanym - opowiada rozżalona pani Helena.

Była Miss odmówiła nam komentarza. - O sprawach prywatnych z mediami nie rozmawiam - skwitowała stanowczo.

48/2014 Na żywo

Na Żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy