Reklama

Radość, która trwa wiecznie

Ma genialną receptę na trudne dni. Mówi sobie: miną i będzie pięknie!

Patrząc na nią można odnieść wrażenie, że czas stanął w miejscu. Wciąż jest piękna, pełna energii, zachwycająca. Przed kamerami czarująca. Zupełnie jak trzydzieści lat temu, gdy debiutowała rolą Kasi w słynnej ekranizacji dramatu Stanisława Wyspiańskiego "Wesele" w reżyserii Andrzeja Wajdy (85). Trudno uwierzyć, że Bożena Dykiel w sierpniu skończy sześćdziesiąt dwa lata!

- W każdym wieku można czuć się szczęśliwym, spełnionym. Czerpać radość z życia i codzienności. Siłą dającą mi napęd jest pozytywne podejście do świata. I oczywiście miłość - zapewnia aktorka. Dobrze wie, o czym mówi.

Reklama

Od trzydziestu lat jest w szczęśliwym związku z Ryszardem Kirejczykiem, niegdyś cenionym kierownikiem produkcji filmowych, piastującym obecnie stanowisko dyrektora Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych. Poznała go w pracy, w 1976 roku, na planie polsko-japońskiego filmu "Ognie są jeszcze żywe" w reżyserii Nobito Abe.

- Podobał mi się, umiał postępować z ludźmi i był bardzo szarmancki. Dbał o mnie na planie zdjęciowym. Po kilku spotkaniach pomyślałam, że to mężczyzna, z którym mogłabym mieć dzieci - chętnie wspomina początki tej miłości pani Bożena.

Potem plan przeniósł się do Francji. - W Paryżu między nami zaiskrzyło. Paliliśmy wtedy papierosy. Obliczyliśmy, że jak oboje je rzucimy, to będzie nas stać na wynajmowanie kawalerki. Po powrocie zamieszkaliśmy razem - wspomina z rozrzewnieniem artystka.

Początkowo cały ich majątek mieścił się w maluchu, ale już wtedy wiedzieli, że chcą mieć domek z ogródkiem. Budowali go na Żoliborzu przez dziewięć lat. Ale swoje prawdziwe miejsce na ziemi aktorka znalazła w 2002 roku, gdy wprowadziła się do domu w Puszczy Kampinoskiej. Wyznaje, że odkąd mieszka w lesie, niechętnie jeździ do Warszawy. Tylko wtedy, gdy ma zdjęcia albo gra w teatrze.

A pracy nigdy jej nie brakowało. Widzowie pokochali ją za rolę Halinki w serialu "Dom", dziś oklaskują ją jako Marię w "Na Wspólnej". Ona sama za największą rolę uznaje... bycie babcią wnuków: Maksa (4), Maciusia (2) i Marysi (10 mies.). Ma też świetny kontakt z ich mamami - starszą córką Marią, dziennikarką, i młodszą Zofią, która żyje i pracuje w Niemczech.Jest dumna, że córki, tak jak ona, potrafią dostrzegać to, co w życiu piękne. Cieszyć się nawet drobiazgami.

- Wstaję wcześnie rano, wypijam dwie filiżanki zielonej herbaty. Zjadam jakiś owoc. Latem to agrest, śliwki, morele z mojego ogrodu - mówi gwiazda. Jednak podstawą domowego menu wcale nie są owoce i sałatki. Pani Bożena jest mistrzynią kuchni, a tradycyjne dania w jej wykonaniu nie mają sobie równych. Nie przez przypadek jest autorką książek kucharskich: "Moje sekrety kulinarne, czyli jak robić, żeby się nie narobić" i "Pyszne ciasta domowe". - Jedzenie to jedna z przyjemności życia - twierdzi z uśmiechem aktorka.

Pytana, skąd tyle w niej radości, odpowiada, że się z tym urodziła. I zaraz dodaje, że uśmiech to w życiu podstawa. Jak mówi: Należy być uśmiechniętym. Wtedy spotyka się takich, co też się uśmiechają....

Iza Wojdak

Świat i Ludzie 25/2011

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy