Reklama

Pirat bez charakteryzacji

- Dziś nie jestem już szalony, niestety - mówi Keith Richards.

Dwa fakty w jego życiu są bezsporne. Pierwszy - nie byłoby dzisiaj Keitha Richardsa (67), gdyby nie intuicja jego matki Doris. Ona z mężem Bertem i jedynym synem Keithem mieszkali w oddalonym o 25 kilometrów od Londynu Dartford. Pewnego dnia Doris wzięła malca i poszła odwiedzić męża pracującego w jednym z tamtejszych szpitali psychiatrycznych. W tym czasie Niemcy dokonali nalotu, zrównując z ziemią m.in. dom Richardsów.

- Hitler zrzucił na nas jedną ze swoich bomb V1. Kiedy widzę film o wojnie, dostaję gęsiej skórki. To jest reakcja na coś, przez co przechodziłem przez pierwsze 18 miesięcy życia - mówił Richards "Daily Mail".

Reklama

Spadł z palmy i doznał olśnienia

Drugi - nie byłoby zespołu Rolling Stones, gdyby nie skrzyżowały się drogi jego i Micka Jaggera. Spotkali się na stacji kolejowej. Mieszkali w tym samym mieście, ba, chodzili do tej samej szkoły, ale tam jakoś nie mieli okazji pogadać. Richards pod pachą miał płytę Chucka Berry'ego, którego uważał za geniusza. Zaczęli rozmawiać...

Po spotkaniu Keith napisał do swojej ciotki Patty: "Wyobraź sobie, że ma wszystkie płyty Chucka! Nazywa się Mick Jagger. Poza tym Mick jest najlepszym wykonawcą bluesa po tej stronie oceanu. Mówię całkiem serio!" Reszta jest legendą.

Niektóre fakty wymyślał sam Richards. Jak choćby ten, że wciągał kokainę wraz z prochami ojca (Bert Richards zmarł w 2002 roku). - Lubiłem być na dobrym haju - przyznaje muzyk. Jest ponoć czysty od momentu, gdy w 2007 roku będąc na Fidżi, spadł z palmy kokosowej i o mało się nie zabił. Swoją drogą - po co poważny facet włazi na palmę?

A z tatusiem było tak: - Był skremowany i nie mogłem się oprzeć pokusie, by nie dodać trochę jego prochów do koki. Mój ojciec miałby to w d... Poszło całkiem nieźle, a ja nadal żyję - powiedział magazynowi "New Musical Express". Później stwierdził, że to był żart.

Zaskakująca tkliwość uczuć i delikatność

Nie zaprzecza jednak, że ćpał i pił wszystko, co może i czego nie powinien przyjąć człowiek. Wiele razy otarł się o śmierć. - Pewien doktor powiedział mi kiedyś, że pozostało mi jeszcze 6 miesięcy życia. To ja poszedłem na jego pogrzeb - mówi.

Fama głosi, że miał setki kobiet. Jednak w autobiografii, którą nazwał po prostu "Life" (ukazała się w 2010 roku), o kobietach wyraża się z zaskakującą tkliwością i taktem. Zwłaszcza o kobietach Jaggera: - Wypłakując po nim łzy, zniszczyły mi niejedną koszulę - mówi. Nawiasem mówiąc jedna z kobiet, piękna modelka Anita Pallenberg (grała w "Barbarelli") była i z jednym, i z drugim. Richards miał z nią troje dzieci: Marlona, Angelę i syna Tarę, który zmarł 3 miesiące po narodzinach.

Niektórzy uważali, że powinien nienawidzić kobiet! Skąd taka myśl? Ano stąd, że jako dzieciak powiesił na drzwiach sypialni mamy rysunek kota z napisem: "Morderczyni". Zrobił to, bo mama nie tolerowała zwierzaków, które znosił do domu. Jednak nie tylko jej nie znienawidził, ale za pierwsze zarobione pieniądze kupił jej dom. No tak, ale to ona kupiła mu pierwszą gitarę.

Jaka jeszcze kobieta była ważna w jego życiu? Oczywiście żona Patti Hansen. Mają dwie piękne córki Alexandrę i Theodorę. Za dwa lata państwo Richards będą obchodzić 30-lecie ślubu! Nieźle jak na niegrzecznego chłopca.

Myślałem, że to dealer mojego syna. A to Depp

Co w nim jeszcze zaskakuje? Delikatność uczuć, szczerość i dystans do siebie. Jaki jest, dowiedzą się Państwo czytając jego autobiografię, ale też oglądając genialny film "W blasku świateł" Martina Scorsese. Á propos filmu. Johnny Depp, marzył, by zagrał jego ojca w "Piratach z Karaibów". Na Richardsie wzorował swoją postać kapitana Sparrowa. - Spodziewałem się, że będzie fajnie, ale było lepiej niż sobie to wyobrażałem - komentuje Richards. I dodaje: - Myślałem, że to dealer mojego syna. Dopiero kiedyś przy obiedzie trochę mu się przyjrzałem i dostałem olśnienia: to przecież Edward Nożycoręki!

Już możemy oglądać ich najnowszy obraz: "Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach". A Stonesi? - Dopóki Charlie Watts godzi się na wyjazd w trasę, będziemy istnieć - mówi. W przyszłym roku obchodzą 50-lecie!

IJ

Życie na gorąco 20/2011

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy