Reklama

Patrzę na świat zezowatym okiem

Wygląda groźnie: potężna sylwetka, sroga mina, broda i wąsy. A gdy jeszcze zmarszczy brwi i powie basem dwa słowa, robi się... wesoło. Kiedyś rozśmieszał całą Polskę, teraz osiadł na wsi i hoduje zwierzęta.

Z wykształcenia aktor, z talentu satyryk. Janusz Rewiński (62) to chodząca encyklopedia polskiego kabaretu. W młodości występował z Zenonem Laskowikiem (66) w legendarnym poznańskim kabarecie "Tey". Popularność zdobył jako Misiek, gruboskórny prezes w telewizyjnym "Kabarecie Olgi Lipińskiej". Zagrał w kilku filmach, m.in.: w obu częściach komedii "Kiler", w której stworzył zabawną postać gangstera o pseudonimie "Siara".

W 1991 r. został posłem na Sejm z ramienia Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. Polityka już go nie fascynuje, ale piwo lubi nadal. Od jakiegoś czasu nie występuje już publicznie, ale przyznaje, że pisze do szuflady.

Reklama

Zgoli pan brodę?

Janusz Rewiński: - Ostatnio takie samo pytanie zadał mi mój syn. On nie czyta gazet, nie ogląda telewizji, tylko śledzi wszelkie informację w komputerze. Tam coś takiego wyczytał i mi doniósł.

I co pan na to? Podejmie się tego wyzwania?

- No pewnie! Jednak jest pewien warunek. Musi się okazać, że taka jest wola ludu. Wtedy zrobię to bez chwili wahania.

To kiedy pan się tak zapuścił? Mam na myśli tę brodę.

- To było na studiach w Krakowie, w 1968 roku. Wtedy był taki czas, że wszyscy mieli zarost. Najpierw zapuściłem wąsy, potem brodę... Od tego czasu nie mogę się od niej oderwać.

Piwo też pan porzuci?

- Ależ skąd! Lubię piwo. Mam tak wyrafinowany gust, że robię eksperymenty i mieszam różne gatunki.

Ale jako Skaut Piwny tłumaczył pan, że mleko jest zdrowsze.

- Taaa... zdrowsze jest, ale to zsiadłe.

Nadal nie traci pan humoru.

- Bo to nagle nie zaniknie. Ja cały czas żyłem z tego, że patrzę na świat takim zezowatym okiem. Myślę, że my satyrycy jesteśmy obdarzeni innym rodzajem widzenia. Spojrzymy na coś, co inni ludzie codzienne obojętnie mijają idąc do pracy i... od razu widzimy jakiś paradoks.

Ale pan już nas nie rozśmiesza w telewizji.

- Jestem na emeryturze. Trzeba się z tym pogodzić. Zmieniły się okoliczności. Kiedyś było jasne: byli oni i my. My byliśmy po prawidłowej stronie, a oni byli władza. Teraz władz jest kilka, a na widowni siedzi siedemnaście ugrupowań politycznych i piętnaście formacji światopoglądowych. I właściwie trzeba by się było spotykać w jakichś klanach, które wszystko rozumieją. Ja w takich okolicznościach nie potrafię funkcjonować.

To może zagrałby pan chociaż w filmie?

- Jak dostanę taką propozycję, to z przyjemnością. Teraz to tylko jak dzieci we wsi kłaniają mi się pod sklepem, to wiem, że w telewizji właśnie powtarzają film z moim udziałem. Opowiadają mi scenę i już wiem który to.

A Krzysztof Piasecki nie nagabuje pana o jakiś nowy program?

- Miał jakąś propozycję. Ale ja nie bardzo się do tego zapaliłem.

I dlatego został pan rolnikiem pełną gębą?

- Pełną gębą to za mocno powiedziane. W moim wieku, z zerowym doświadczeniem rolniczym...

Pan ma 12 hektarów, coś pan chyba musi umieć?

- Coś muszę, bo to są łąki, pastwiska... To trzeba kosić, by zimą moje zwierzęta miały co jeść.

Sam pan to wszystko robi?

- No robię... Ale mam też pomoc w postaci czterech pracowników. Mam też cztery konie, a docelowo chciałbym mieć sześć.

Podobno hoduje pan też króliki?

- Tak, to prawda, bo one były zawsze dla mnie taką odskocznią w sytuacjach kryzysowych. Hodowałem je w czasie stanu wojennego. Dzisiaj także znakomicie się przy nich wyciszam.

Dużo pan ich ma?

- Króliki, jak to króliki, rozmnażają się na potęgę... Jest ich na tyle dużo, że nie mogę się ich doliczyć. Nie mam natomiast żadnego ptactwa domowego. Żadnych kur, kaczek, gęsi. Te stworzenia, zamiast mnie wyciszać, tylko by mnie stresowały.

W gospodarstwie pan sobie radzi. A w roli głowy rodziny?

- Ja uważam, że jestem fantastycznym tatą. Nigdy nie wcinałem się nachalnie w życie moich dwóch synów. Nie mówiłem im co mają robić i co ja uważam za słuszne. Mieli sporą wolność. Zawsze zależało mi na tym, aby zapewnić im byt i aby byli szczęśliwi. Młodszy Aleksander (20) studiuje anglistykę, a starszy Jonasz (30) skończył prawo.

Ich mamą jest aktorka Iwona Biernacka. Tworzycie państwo szczęśliwy związek od trzydziestu lat. To chyba musi pan być też fantastycznym mężem?

- I oto jest odpowiedź! Trzydzieści lat z jedną kobietą.

Jaka jest tajemnica udanego związku? Wiele aktorskich małżeństw się rozpada, pańskie nie.

- Bo to jest związek naturalny i właśnie dlatego się nie rozpada.

Michał Wichowski

Świat i Ludzie 19/2011

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama