Nigdy się nie poddaję
Małgorzata Socha zdradza swoje pomysły na biznes i co może zrobić dla wymarzonej roli.
Tele tydzień: Jak ci się grało słodką, naiwną Marysię w „Och, Karol 2”?
Małgorzata Socha: Nigdy w życiu tyle się nie śmiałam. Pozdrawiam moje nowe przyjaciółki!
Twoja bohaterka w dość oryginalny sposób mści się na Karolu. Podoba ci się taki sposób wyrównania rachunków?
– Świadczy to o jej inteligencji i wyrachowaniu. Marysia zdecydowała się na radykalne środki, mimo że nie wiedziała, dokąd ją to zaprowadzi.
Grałaś Violkę w „BrzydUli”, teraz Konstancję w „Prosto w serce”. Świetnie tworzysz drugoplanowe bohaterki.
– One dają aktorowi dużo wolności. Ale dla mnie nie jest istotne, jaką mam rolę, tylko to, żeby zagrać ją na 200 procent!
Nie marzysz o dużej, pierwszoplanowej roli?
– Nie. Marzę za to o roli, dla której mogłabym się zmienić, nie tylko psychicznie, ale i fizycznie – przytyć, schudnąć albo nawet zgolić włosy. Każdy ma swoje dewiacje (śmiech).
Nie dajesz się zaszufladkować. Zabawna łączniczka w „Halo Hans”, życzliwa Zuza w „Na Wspólnej”, bezwzględna Majka w „Weekendzie”...
– Zależy mi, żeby widzowie nie myśleli: „O, Socha to się nadaje tylko do ról eterycznych blondynek”. Grając bardzo różne role, chcę pokazywać po kawałku swój charakter. Również z postaci, które gram, kradnę trochę ich osobowości.
Teraz masz dobrą passę, ale bywało, że czekałaś na propozycje. Jak to znosiłaś?
– Jestem osobą, która nigdy się nie poddaje. Jak mawia teściowa mojej przyjaciółki: „Przyjdzie czas, będzie rada”.
Na przykład jaka?
– Mogę projektować ubrania i wnętrza. Mogłabym też prowadzić restaurację, choć obawiam się, że nie wystarczyłoby jedzenia dla gości, bo ja bym wszystko zjadła (śmiech).
Jak taka artystyczna dusza, jak ty radzi sobie z wzywaniem hydraulika, płaceniem rachunków w terminie?
– Bardzo dobrze, bo jestem świetnie zorganizowana i mam telefon. Ciągle wydzwaniam – do robotników, którzy robią remont u moich rodziców, do mojej przyjaciółki, do męża, żeby się z nim umówić na kolację.
Nie ukrywasz, że małżeństwo to harówka...
– ... nad codziennymi, zwyczajnymi sytuacjami. Dzięki temu i dzięki mojemu mężowi jestem lepszym człowiekiem.
Do której filmowej żony jesteś podobna?
– Do Julie Child, granej przez Meryl Streep w filmie „Julie i Julia”. Jestem zodiakalnym Bykiem, hedonistką, która czerpie z życia pełnymi garściami. Ale, żeby nie było, że interesuje mnie tylko zastawiony stół! Do pełni szczęścia potrzebuję też piękna, sztuki i podróży!
Rozmawiała: Katarzyna Ziemnicka
Tele tydzień 23/2011