Reklama
Nie zmarnujmy żadnej chwili

Maria Pakulnis

Było parne popołudnie. Nagle piorun uderzył w drzewo. Uznała to za znak.

Z rodzinnego domu w Giżycku wyszła z jedną walizką. Za pierwszą pensję kupiła dwa prześcieradła. I lampę, żeby w hotelu robotniczym czytać książki. Jej rodzice mieli niewielki majątek na Litwie. W czasie wojny ojciec, żołnierz AK, trafił do obozu na Syberii. Jego brata, oficera AK, zamordowano w Katyniu. Po powrocie z obozu ojciec załamał się. Traumatyczne dzieciństwo pozostawiło piętno.

- Próbuję wyrzucić z pamięci zło, które mnie dotknęło - mówi. Wybrała liceum pielęgniarskie. Nie dlatego, że chciała być pielęgniarką, musiała szybko zdobyć zawód. Dziś uważa, że ta szkoła to dar od losu. Spotkała polonistkę Krystynę Drab, która wprowadziła ją w świat poezji i teatru. Namówiła na zajęcia w kółku recytatorskim, zasugerowała szkołę teatralną. Na PWST w Warszawie dostała się za pierwszym razem. Potem kilka razy chciała zrezygnować. Chodziła na zupki do Dziekanki i jadła bułki ze szkolnego bufetu. Tak było najtaniej.

Reklama

Po dyplomie Maciej Englert zaproponował jej etat w Teatrze Współczesnym. Odmówiła. Wyjechała do Słupska. Po roku wróciła do Współczesnego. Zaczęła od zastępstwa za Joannę Szczepkowską w "Upiorach" Ibsena. Potem była rola matki Boskiej w "Pastorałce". Później było już " z górki".

Miłość prawdziwa przyszła za trzecim razem

Stworzyła wspaniałe kreacje na deskach teatrów: Współczesnego, Dramatycznego, Ateneum, także w Teatrze Telewizji. Dziś gra Teatrze Komedia ("Konserwator", "Fotki z Wakacji,", "Premiera"). Ważnym filmem była "Dolina Issy" Tadeusza Konwickiego. Pracowała m.in. z Krzysztofem Kieślowskim, Januszem Zaorskim, Feliksem Falkiem. Grała w serialach: m.in. "Ekstradycji", "Miłości nad rozlewiskiem".

Wierzy w miłość. Pierwsza licealna. Z Andrzejem spędzała każdą wolną chwilę. W tajemnicy przed najbliższymi zaręczyli się. Zamiast pierścionka dostała zegarek na łańcuszku. Po maturze nie dostał się na architekturę w Warszawie. Wyjechał do Stanów, gdzie mieszkała matka.

Druga miłość była studencka. Bogdan, młody chirurg, nie odstępował jej na krok.

- To uczucie nie miało zgasnąć - mówiła. Jednak i on postanowił emigrować do USA. Oczywiście z nią. Odmówiła. Wyjechał.

Przyjemności są równie ważne

Trzecia miłość zdarzyła się w czerwcu 1981 roku. Jechała taksówką na spotkanie do domu reżysera Krzysztofa Zaleskiego, którego wcześniej nie znała. Było burzliwe, parne popołudnie, nagle piorun uderzył w drzewo. Potraktowała to jak znak. Dyskutowali o sztuce, o życiu, tańczyli. Rano Krzysztof odprowadził ją do taksówki i na pożegnanie wręczył 3 tomy dzieł Juliusza Słowackiego. Ponownie spotkali się w Teatrze Współczesnym.

- Uczucie, które połączyło mnie i Krzysztofa, nie przyszło od razu. Był wówczas żonaty z aktorką Krystyną Wachelko-Zaleską, mieli kilkuletnią córkę. Była wielka fascynacja, potem dojrzała przyjaźń, bliskość. Po 3 latach wzięli ślub. Po kolejnych trzech urodził się Jan. Małżeństwem byli 28 lat. Ich dom zawsze był otwarty. Nadal żyje, choć Krzysztofa już nie ma.

Gdy okazało się, że cierpi na nowotwór mózgu, jego rodzina ani przez chwilę nie przestała wierzyć, że uda się pokonać chorobę. Operacja dała nadzieję, ale radość trwała krótko. Krzysztof Zaleski odszedł w październiku 2008 roku. Śmierć męża zmieniła ją. Wie, że życie jest ulotne. Dlatego stara się nie zmarnować ani chwili. Pracuje, znajduje czas na drobne przyjemności: poranną kawę, ulubioną książkę. Ufa intuicji. Jest silna, ale boi się niedobrych snów.

Małgorzata Jungst

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Maria Pakulnis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy