Reklama

Na tropie gwiazd

Skuteczny i pozbawiony skrupułów. Nie jest to charakterystyka płatnego mordercy. To opinia o najbardziej znanym polskim paparazzo, który od niedawna współtworzy program "W blasku fleszy". - Jestem oswojony, ale nie dałem się poskromić - mówi o swojej pracy w telewizji.

Paparazzi (z j. włoskiego: brzęczące komary) są równie jak te owady napastliwi. Ich domena to zdjęcia celebrytów w sytuacjach dla nich niezręcznych. Tam, gdzie są skandale, romanse, zdrady oraz znane nazwiska i twarze, pojawiają się żądni zdjęć fotoreporterzy. Podstawową techniką jest robienie zdjęć z ukrycia. Często przy tym używają podstępu lub prowokacji.

Przemek Stoppa to najbardziej znany polski paparazzo. Wiele rodzimych gwiazd uważa go za hienę bez skrupułów i traktuje jak śmiertelnego wroga. Nam postanowił opowiedzieć o swojej zawodowej przemianie, granicach, które sam sobie wyznaczył i programie telewizyjnym, którego jest pomysłodawcą.

Reklama

Tele tydzień: W środowisku masz opinię najbardziej skutecznego i bezwzględnego faceta w kraju, dla którego nie ma zdjęć nie do wykonania.

Przemysław Stoppa: – Cóż, swoją karierę paparazzo zaczynałem w tabloidzie. Byłem wówczas bardzo młody, miałem ogromny głód emocji, chęć przekraczania granic, badania, jak daleko mogę się w polowaniu na dobre zdjęcia posunąć.

- Teraz, z perspektywy lat wiem, że wielokrotnie przekraczałem te granice. Zrozumiałem też, że jeśli posunę się jeszcze dalej, to zrobię krzywdę sobie, bądź osobie, na której zdjęcie poluję.

Które ze swoich zdjęć uważasz za najmocniejsze?

– Przez te lata wiele ich było (śmiech). Jeśli jednak miałbym wybrać, to byłyby to zdjęcia detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, znanego przed laty ze spektakularnych, medialnych akcji i zatrzymań, którego sfotografowałem, gdy odbierał przyjaciółkę z lotniska. Bardzo zależało mu na dyskrecji. Jednak ten specjalista od tropienia i kamuflażu sam dał mi się wytropić.

- Za równie cenne uważam też zdjęcia byłej pierwszej damy, Jolanty Kwaśniewskiej, opalającej się na plaży w Juracie, czyli w sytuacji, w której niewielu mogło ją, jako osobę publiczną zobaczyć.

Jesteś gwiazdą i współgospodarzem programu „W blasku fleszy”. Co sprawiło, że ty, który dotychczas bezwzględnie polowałeś na celebrytów, sam zacząłeś romans z show-biznesem?

– Romans to dobre określenie. Od kilku lat chodził za mną pomysł programu, w którym fotografowi towarzyszyłaby kamera, rejestrując okoliczności „polowania na gwiazdy”. Telewizja Puls podjęła wyzwanie. Oczywiście nie robimy tego z zaskoczenia – bohaterowie moich zdjęć i tym samym telewizyjnych felietonów – są z nami umówieni. To taka odskocznia od prawdziwych łowów. W tym programie jestem łagodny i oswojony.

Czy to nie odziera cię z anonimowości i nie utrudnia pracy?

– W kraju realizuję lekkie tematy i robię zdjęcia rodzimym gwiazdom, które zazwyczaj tych zdjęć bardzo chcą, nawet jeśli pozornie się przed nimi bronią. Na prawdziwe łowy jeżdżę za granicę, tam jestem anonimowy i fotografuję gwiazdy światowego formatu.

Czyli twoja łagodna, telewizyjna wersja to tylko jedna z wielu twarzy. Nie rezygnujesz z polowania na sensacyjne zdjęcia?

– Zdecydowanie nie! Mój zawodowy apetyt nadal jest nieposkromiony. Podoba mi się i to, co robimy w programie, ale nadal najbardziej kręci mnie robienie zdjęć nieustawianych, polowanie na dobre foty. Nie siądę w fotelu, zadowalając się opiną najbardziej znanego paparazzo, bo nadal chcę być też najbardziej skuteczny.

Popularność jest ci jednak pisana, zostałeś bohaterem filmu dokumentalnego pt. „Paparazzi”.

– Kiedy Piotr Bernaś, reżyser tego obrazu, przyszedł do mnie z propozycją zrealizowania filmu, pomyślałem, że zwariował. W końcu uznałem, że to doskonały sposób, aby pokazać kulisy tego zawodu i odrzeć go z mitów, w jakie obrósł.

- Widzowie będą mogli zobaczyć, że nie gryzą nas psy, nie wspinamy się po fasadach budynków, nie wisimy na drzewach i nie urządzamy krwawych łowów. Mam nadzieję, że dostrzegą również, że jestem bezkompromisowy nie tylko wobec tych, na których poluję, ale i wobec samego siebie.

Jak się czułeś oglądając siebie w roli osoby podglądanej?

– To było dziwne doświadczenie. Oglądając film, spojrzałem na siebie z boku i zobaczyłem faceta niezwykle skupionego na złapaniu zdobyczy. Poczułem się jak myśliwy w betonowej dżungli (śmiech).

Film „Paparazzi” miał już pokaz przedpremierowy, a kiedy oficjalna premiera?

– Uroczysta premiera filmu odbędzie się pod koniec maja, podczas 51. Krakowskiego Festiwalu Filmowego. W tym roku do festiwalowej selekcji trafiło blisko 2700 filmów. „Paparazzi” został zakwalifikowany jako jeden z dwóch dokumentów i będzie reprezentował Polskę w konkursie międzynarodowym.

Rozmawiała: Joanna Bogiel-Jażdżyk

Tele tydzień 18/2011

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy