Reklama

Musisz liczyć, licz na siebie

Myślała, że rodzice będą opiekuńczymi dziadkami. Ale oni są inni, rockandrollowi.

Jest zabiegana i przemęczona. - Ledwo przędę. Rodzice są zajęci swoimi sprawami. Wciąż chcą się realizować. Kiedy ja muszę wyjechać, a Jacek ma zdjęcia, odwożę synka do niani - zwierza się Patrycja Markowska (31).

Wokalistka nie ma żalu do rodziców, ale miała nadzieję, że będzie to wyglądało trochę inaczej. Tym bardziej, że doskonale pamięta ich deklaracje. Gdy była w ciąży, rodzice zapowiadali pomoc w opiece nad Filipem (2). Zapewnili jej bezpieczny poród w prywatnej klinice i bardzo cieszyli się z narodzin pierworodnego wnuka. Dlatego wokalistka spokojnie podeszła do macierzyństwa i nie myślała o zatrudnianiu niani. Tym bardziej, że kiedy chłopiec był malutki, dziadkowie kilka razy w tygodniu odwiedzali ukochanego wnuka.

Reklama

Teraz, gdy Filip jest większy, zadaje coraz więcej pytań i bardziej potrzebuje opieki bliskich, dziadkowie niestety, nie mają czasu. - Rockandrollowi dziadkowie widzą go raz w tygodniu przez kilka godzin - mówi Patrycja. Mimo wszystko cieszy się, że te wolne chwile spędzają razem.

IL

Świat i Ludzie 42/2010

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Patrycja Markowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy