Reklama

Mówią o nim: supertata

Swoją żonę zdobył kwiatem... czosnku. Wystarczyło jedno spojrzenie i wiedział już, że to ta.

To jest straszne, w jaki sposób traktuje pan kobiety. To jest zwykłe chamstwo! - powiedziała kiedyś pewna pani, zaczepiając go na ulicy. Za każdym razem, gdy Szymon Bobrowski (40) przytacza tę anegdotę, jest... bardzo zadowolony. Dlaczego? Bo to przecież świadczy najlepiej, jak dobrym i przekonującym jest aktorem!

Nie bez powodu od dawna specjalizuje się w rolach czarnych charakterów: mafiozów, zabójców, aroganckich prawników czy skorumpowanych policjantów. W pracy zawsze bardzo skupiony, a wręcz, jak mówią o nim jego koledzy, nakręcony. Nie wyobraża sobie, by mógł wykonywać w życiu jakikolwiek inny zawód.

Reklama

- Mógłbym być tylko aktorem - deklaruje się w wywiadach. - Jednocześnie uważam się za w miarę porządnego człowieka, który stara się nikomu nie wchodzić na odcisk, godnie żyć i być dobrym przykładem do naśladowania dla moich dzieci - twierdzi z przekonaniem. Bo to właśnie rodzina jest najważniejsza w życiu pana Szymona.

Z planu filmowego czy spektaklu w Teatrze Powszechnym w Warszawie zawsze wraca do domu w Magdalence, gdzie czeka na niego ukochana żona Aleksandra i troje dzieci: 8-letni Ignacy i dwie córeczki - 7-letnia Antonina i trzy lata młodsza Michalina. By cieszyć się tak liczną rodziną i szczęściem u boku żony, musiał się jednak... wiele nachodzić.

Z Aleksandrą, posiadaczką dyplomu Szkoły Głównej Handlowej z wyróżnieniem i byłą mistrzynią Polski w tańcach latynoamerykańskich, poznali się w 2000 roku na planie serialu Miasteczko. Ona była tam przypadkowo i zupełnie prywatnie, on grał główną rolę. Wystarczyło jedno spojrzenie i wiedział już, że to ta. A pani Aleksandra?

- Aktor, pewnie jest zepsuty - przyznała później, zapytana o pierwszą ocenę swego przyszłego męża. Dała się jednak zaprosić na herbatę, przy której długo rozmawiali. Potem ona wyjechała do Kanady, ale i to nie zniechęciło pana Szymona. Nie mógł o niej zapomnieć. Wysyłał do niej SMS-y i e-maile. Gdy po dwóch tygodniach wróciła, zadzwoniła do niego jeszcze z lotniska. Okazało się, że czeka na nią w hali przylotów. Powiedział jej wtedy, że jeśli do niego podejdzie, zostanie... jego żoną, a jeśli tego nie chce, to lepiej, żeby go ominęła. Nie ominęła.

Czekał na nią z kwiatem... czosnku. Właśnie tym ją zdobył. Ślub wzięli w XV-wiecznym kościółku w Bielinie w Zachodniopomorskiem, wesele zaś odbyło się w pięknym dworku w położonej nieopodal stadninie koni, należącej do rodziców panny młodej. Wkrótce zostali rodzicami. Aktor towarzyszył żonie przy wszystkich porodach.

Wiele razy powtarzał, że pochodzi z porządnej wielkopolskiej rodziny, a zatem ta, którą sam założy, również będzie taka. A do tego duża! Trójka dzieci to już nie przelewki. Jak sobie radzi ktoś tak bardzo zajęty? Wielu ludzi mówi o nim: supertata. - Nie wiem, czy jestem supertatą, ale staram się - przyznaje aktor w jednym z wywiadów. - Czytam fachowe książki, staram się pomagać żonie, na której głównie ciąży obowiązek wychowania naszej gromadki.

Zapytany o adrenalinę, bez wahania mówi, że daje mu ją jego rodzina. - Gdy budzisz się rano, słysząc słowa: tato, pić!, nie potrzebujesz już nawet kawy! Odkąd mam dzieci, nie mam marzeń. Dzieci weryfikują wszystko - twierdzi z przekonaniem aktor.

Na własnej skórze przekonał się, jak kruche jest życie. Sam kilka razy otarł się przecież o śmierć: dachowa samochodem, spadał z konia. Po bardzo groźnym wypadku na motorze obiecał żonie, że więcej na niego nie wsiądzie. I konsekwentnie dotrzymuje słowa. Bo przecież dobrze wie, że ma po co i dla kogo żyć.

Udało im się stworzyć pełen miłości dom, do którego każde z nich wniosło wiele serca. Przez cały ten czas sporo też nauczyli się od siebie nawzajem. - Mnie, faceta z Wielkopolski, oszczędnego, żeby nie powiedzieć skąpego, Ola nauczyła radości wydawania pieniędzy. Nawet nie wiem, ile ich mam. Ja tylko zarabiam, ona jest księgową - śmieje się aktor.

Mimo że Aleksandra Bobrowska poświęciła się bez reszty wychowaniu dzieci, wciąż stara się rozwijać. - Przy trójce dzieci, rozpoczętej pracy nad doktoratem, znalazła czas na naukę języka francuskiego. Nauczyła się go w rok i z takim skutkiem, że Francuzi pytają, z... jakiej części kraju pochodzi - chwali żonę aktor.

Pan Szymon pilnie strzeże swojego życia prywatnego. Nieczęsto mówi w wywiadach o swojej rodzinie, przez myśl mu nawet nie przejdzie, by wziąć udział w jakiejś sesji zdjęciowej z żoną lub dziećmi. Skandale i plotki to pojęcia zupełnie mu obce. Pewnie więc dlatego, gdy na premierę filmu czy serialu zabiera swoją Aleksandrę, zawsze wzbudza ogromne zainteresowanie fotoreporterów. Potem wracają do normalnego życia i swoich światów.

Ona jest pewna, że mąż wróci, on nie wyobraża sobie, że mogłoby być inaczej. Oboje wiedzą przecież dobrze, że w miłości najważniejsze jest zaufanie i poczucie bezpieczeństwa.

- Za każdą fascynację, skok w bok, zapłaciłbym niewyobrażalną cenę. Nawet kiedy czasem jakaś kobieta bardzo mi się podoba, to wiem, że miłość, rodzina, moje marzenia to długo budowane fundamenty i nie zniszczę tego tylko dlatego, że widzę dziewczynę, która wygląda jak Monica Bellucci. W domu mam wszystko, co jest mi potrzebne do szczęścia - twierdzi z przekonaniem Szymon Bobrowski.

PG

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Szymon Bobrowski | małżeństwa | we dwoje | ojciec
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy