Reklama

Klątwa rozstań

Dzieciństwo bez ojca stało się jej traumą. Niczego tak nie pragnęła jak stabilnej rodziny, dla siebie i córki. Jej mężczyzna też tego chciał. Ale rodzinna skaza wygrała z marzeniami...

W supermarkecie blondynka o zmęczonej twarzy pcha wózek na zakupy, z dziewczynką w środku. Mama często pochyla się nad małą, całuje w głowę, przytula. Powoli przybywa sprawunków. Gdy wychodzą, kobieta jedną ręką taszczy zakupy, drugą prowadzi dziecko. Na parkingu nie czeka na nie w aucie mężczyzna. Kobieta ładuje torby do bagażnika, sadowi córkę w foteliku, odjeżdża...

Podobnie jest na stacji benzynowej. Joanna Koroniewska (33) tankuje paliwo, bierze na ręce Janinkę (2,5), idzie płacić. Wracają, dziecko zajmuje fotelik, mama miejsce za kierownicą...

Najważniejsze - mieć poczucie bezpieczeństwa

Sąsiedzi z toruńskiego osiedla pamiętają, że mama Joasi również zawsze sama chodziła na spacery z córeczką.

Teresa była młodą, śliczną dziewczyną, gdy poznała Leszka. Nie wiedziała wtedy, że w Bydgoszczy porzucił żonę w ciąży. Nie sądziła też, że wkrótce sama znajdzie się w podobnej sytuacji. Joasia miała zaledwie 11 miesięcy, kiedy jej ojciec zostawił rodzinę i wyjechał do Niemiec. Mama i babcia stały się jej jedynym oparciem.

Reklama

Joanna pamięta, jak bardzo się starały, by nie czuła się półsierotą. Dzięki sile dwóch kobiet i ich miłości miała poczucie bezpieczeństwa. Zachwiało nim nieszczęście, które zdarzyło się, gdy miała 22 lata i studiowała w łódzkiej filmówce. Jej mama przegrała 2-letnią walkę z rakiem. - Zostałam sama - wyznawała.

Ojciec dla niej nie istniał...

Na szczęście zjawiła się miłość. - Każdy kto kocha i jest kochany odczuwa większe poczucie bezpieczeństwa - mówiła. Uczucie chroniło ją i Macieja Dowbora (33) przed skutkami różnic charakterów, jej napadami złości i zazdrości, jego zamiłowaniem do towarzyskiego życia.

Starali się bardzo. - W miłości jestem długodystansowcem, zwolennikiem trwałego i silnego związku. Może dlatego, że moi rodzice dość wcześnie się rozwiedli. Ja tego nie chcę - zapewniał Maciek. Spoważniał, stał się domatorem, a ona celebrowała codzienne rytuały, których nie znała z dzieciństwa. Miały stać się solidnymi ramami dla ich związku.

Spacery w trójkę z psem po wilanowskich polach, popołudnia przy filiżance herbaty, wieczory w wąskim gronie przyjaciół... Chciała, by było stabilnie, pewnie. - Nie działam pod wpływem impulsów - zapewniała. Wszystko miała zaplanowane - najpierw wymarzony dom w Wilanowie, potem dziecko...

Ten dom właśnie wystawili na sprzedaż. Maciej jeszcze w starym roku wyprowadził się z niego, Joanna szuka mieszkania dla siebie i Janinki.

Agnieszka Brzoza

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy