Reklama

Kilka razy otarła się o śmierć

Jej matce strach o nią towarzyszy od zawsze. Dlatego wie, jak nad nim zapanować. Dziś Martyna uczy tego Marysię.

Gdy rok temu, lecąc małym samolotem z Marysią (3), wpadły w poważne turbulencje, dziennikarka przekonała córcię, że tak właśnie miało być. - Jeszcze tego samego dnia wsiadłyśmy ponownie do samolotu. Bez niepotrzebnego lęku - wspomina Martyna (37). Bo dziennikarka wie, jak ciężkie może być życie, gdy nagle zaczyna być ono pełne strachu. Przeżyła to wiele razy. Z takich sytuacji zawsze pomagała jej wyjść matka.

Gdy miała 7 lat, spadła ze schodów i straciła przytomność. Kilka lat później do wanny, w której brała kąpiel, wpadła podłączona do prądu suszarka do włosów. Kolejny wypadek przytrafił się jej podczas wakacji. Motorówka, którą płynęła po jeziorze, wybuchła. Nastoletnia Martyna miała poparzoną całą twarz. Podczas wypoczynku zimowego złamała kręgosłup. Nie było wiadomo, czy będzie chodzić.

Reklama

- Moje dziecko cztery razy umierało mi na rękach, a ja razem z nim. Dopiero po latach mogę o tym mówić, bo za bardzo bolało - potwierdza Joanna Wojciechowska. Gdy potem okazało się, że Martyna zachorowała tak poważnie, że ratunkiem była tylko chemioterapia, znów stanęła do walki o życie 18-letniej wtedy córki.

- Przeżyłam tyle, że mogłabym napisać książkę - mówi matka podróżniczki. Na szczęście w tej pozycji mogłoby się znaleźć wiele optymistycznych rozdziałów. Na przykład o macierzyństwie Martyny.

- Pamiętam ten dzień. Siedziałam przy stole w rodzinnym domu w Izabelinie. Po testy ciążowe pojechał tata - wspomina podróżniczka. Najpierw była radość, ale potem strach przed tym, że po tym co przeszła w młodości, dziecko urodzi się chore. Uspokajała ją, oczywiście mama. - Dzięki niej uwierzyłam, że spotkałam ojca Marysi po to, żeby mieć takie cudowne dziecko - wspomina. '

Gdy dziś wyjeżdża na wyprawę, zabiera komputer. Nie tylko, by mieć kontakt ze światem. - Na pulpicie mam zdjęcie swojego małego szczęścia - zdradza dziennikarka. To jej talizman. Wystarczy jedno spojrzenie na jej buzię, by problemy straciły znaczenie.
E. S.

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Martyna Wojciechowska | choroby | macierzyństwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy