Reklama

Katarzyna Herman: Mam za co dziękować

Do szczęścia, jak do akceptacji siebie, trzeba dorosnąć.

Katarzyna Herman zawsze była nietuzinkowa. Ostatnio też zaskoczyła wyznaniem. - Biorę udział w oszustwie. Wszyscy udajemy, że jesteśmy piękni i młodzi. Ja udaję księżniczkę z czerwonego dywanu, a jestem Kasia z Podlasia. Bywam zmęczona, niewyspana, mam podkrążone oczy, na co dzień wyglądam inaczej niż na zdjęciach.

Niezwykły dom ośmiu kobiet

Ściśle rzecz ujmując, jest z Mrągowa, bo tam urodziła się 13 sierpnia 1971 roku. Wychowała się jednak w Białymstoku. Niezwykły był jej dom rodzinny - dom ośmiu kobiet. Pani Katarzyna ma sześć sióstr. Dziś, gdy sama jest matką dwojga dzieci, nie przestaje się dziwić, jak jej mama dawała sobie radę. Na stole był zawsze o jednakowej porze ciepły obiad. Ona i siostry miały idealnie uprasowane ubrania. Żadna nie sprawiała najmniejszych kłopotów wychowawczych - wszystkie świetnie się uczyły i były zadowolone! Dom błyszczał, a mama nie wydawała się zmęczona. Jak to się robi!? Ojciec był od święta, co wszyscy rozumieli, bo przecież pracował.

Reklama

Pani Katarzyna od dziecka chciała grać, występować na scenie, ale powiedzieć głośno wiersz przed klasą, było ponad jej siły. Paradoks, niejeden, jaki ma w sobie. Więc postanowiła, że zostanie tancerką. Miała 8 lat, kiedy przyjechała do Warszawy i zamieszkała w internacie. Miało być pięknie, a był reżim i dyscyplina. Gdy ogłoszono stan wojenny, mama wzięła sprawy w swoje ręce i zabrała ją do domu. Wtedy odezwało się dawne marzenie.

Ale... zdać do szkoły aktorskiej, to byłoby za proste. Dlatego zdawała najpierw do krakowskiej ASP, a potem na wydział lalkarski w Białymstoku. Rektor stwierdził, że szkoda takiej twarzy za parawan. Zawiózł ją na stację i osobiście dopilnował, by wsiadła do pociągu do Warszawy.

Tą historią żyła cała Polska

Dziś można stwierdzić, że był wizjonerem. Katarzyna Herman należy do tych aktorek, które nie mają na swoim koncie wpadek. Zarówno w teatrze, jak i w filmie przykuwa uwagę. Często jej rola jest najjaśniejszym punktem przedsięwzięcia. Właśnie tak dzieje się w filmie "Oszukane". Gra w nim samotną matkę, która przez 18 lat wychowuje nie swoją córkę, bowiem w szpitalu, w którym rodziła swoje dziecko, zamieniono dwie dziewczynki. Taka historia wydarzyła się naprawdę. Ekscytowała się tym cała Polska. Gdy po 16 latach historia wyszła na jaw, życie wszystkich uwikłanych w tę sytuację zostało przewrócone do góry nogami. Tragedia była tym większa, że najboleśniej zostali ukarani ci, którzy nie zawinili. Najboleśniej właśnie Anna, którą gra Herman... Odtrąca ją córka biologiczna i ta, którą wychowywała, też.

A jeśli nie spotka się mężczyzny swojego życia?

Mam dzieci i w takim ludzkim wymiarze nie mieści mi się w głowie bezmiar jej cierpienia. Kiedy o tym myślę, włos jeży mi się na głowie, że mnie mogłoby coś takiego spotkać - mówi.

Z mężem Tomaszem Brzozowskim są rodzicami Leona, który urodził się w 2004 roku, i Romy - przyszła na świat pięć lat później. Czy jest matką, która, jak jej mama, ma na wszystko czas i nigdy nie bywa zmęczona? Otóż nie. Bardzo chciałaby, żeby tak było, ale nie jest.

- Jestem matką mocno niedoskonałą, ale da się z tym żyć. Czasami zaśpię, czasami przegapię uwagę w dzienniczku. Wieczorem nie mam siły, żeby poczytać dzieciom i włączam wtedy płytę z "Kubusiem Puchatkiem". I czyta pan Gajos - wyznała w "Gali". - Jestem matką, która krzyczy i wrzeszczy. A potem płacze, przeprasza.

O swoim mężu Tomaszu Brzozowskim mówi, że jest mężczyzną jej życia. Ale dodaje też, że był moment, kiedy jeszcze mogła odejść. Z drugiej strony wiedziała, że musi w to wejść. Dała sobie czas na przemyślenie. Dziś, jakkolwiek ktoś chciałby na to patrzeć, uważa że było to przeznaczenie. I ma za co dziękować losowi. Jej losowi.

ST

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Herman | rodzina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy