Reklama

Już jest szczęśliwa?

Załamanie nerwowe sprzed pół roku zaszkodziło jej sportowej formie. Nie ma szans na Kryształową Kulę. Co dalej z karierą i życiem prywatnym Justyny?

Grudniowe kwalifikacje do sprintu w Davos - 53. miejsce na 69 zawodniczek. Zbyt słaby wynik, by wziąć udział w zawodach. W kolejnym tygodniu narciarka sama zrezygnowała z udziału w zawodach Pucharu Świata.

- Już od drugiego tygodnia sezonu wiem, że Puchar Świata jest dla mnie stracony - przyznała w wywiadzie dla portalu sportowego Justyna Kowalczyk (32). - Jestem starsza, moje ciało jest słabsze. Nie jestem w stanie dać z siebie wszystkiego, bo blokują mnie piszczele. Na pewno po mnie nie spływa to wszystko, o czym opowiadałam w czerwcowym wywiadzie - wyznała, usprawiedliwiając swoją słabą formę.

Reklama

Obiecała, że weźmie udział w niektórych zawodach. Ale wie, że to już finisz jej kariery.

Tak, jestem bardzo naiwna

W pamiętnym wywiadzie sportsmenka ujawniła, że przeżyła załamanie nerwowe po nieudanym związku. Wyznała, że była w ciąży, ale poroniła. A ukochany mężczyzna bardzo ją zawiódł. "Na żywo" ustaliło, że Justyna miała romans z żonatym dziennikarzem redakcji sportowej, który relacjonował jej wszystkie starty. Dla niego przeniosła się do Warszawy i zamierzała podjąć pracę w redakcji sportowej TVP.

Niestety jej plany rozwiały się. Straciła ciążę, a ukochany przerwał romans. Justyna pogrążyła się w rozpaczy.

- Lepiej było dostać kopa w wieku lat trzydziestu niż po czterdziestce albo po pięćdziesiątce - mówi narciarka w wywiadzie udzielonym dla styczniowego numeru "Pani".

- Coś się skończyło, coś się zaczęło. Skończyła się młodość. Zaczęła dorosłość. Ale już chyba nie będę nigdy taką wesołą i ufną kobietą, jaką byłam kiedyś. Choć pewnie pozostanę bardziej naiwna niż 90 proc. osób - twierdzi.

Ta naiwność, do której się przyznaje, wynika z tego, że przez lata żyła pod kloszem. Trenując intensywnie, nie miała okazji poznawać nowych ludzi, zakochać się w mężczyźnie spoza sportowego świata. Oddała swoje serce temu, który zawsze był blisko i zapewniał, że jest dla niego kimś ważnym. Srodze się zawiodła.

Zapytana przez dziennikarkę, czy jest gotowa na nowe znajomości, mówi: - Na pewno nie jestem zamknięta, ale bliskich relacji nie buduje się w ciągu tygodnia czy dwóch, a tych powierzchownych nie lubię. Nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czy mężczyźni ją podrywają ani jakie są jej oczekiwania wobec potencjalnego partnera.

- Nie myślałam o tym już od bardzo dawna - ucięła temat. - Po tym, co przeżyła, po romansie, o którym dowiedziała się cała Polska. trudno jej będzie znów zaufać mężczyźnie - mówi psycholog Danuta Janicka. - Dopiero gdy sport przestanie być całym jej życiem, gdy zacznie pracować, np. w telewizji, będzie miała więcej okazji do zawierania nowych znajomości, także damsko-męskich.

Z czasem spotka kogoś, kto nie będzie patrzył na nią jak na mistrzynię nart, ale na zwyczajną kobietę. Musi odbudować poczucie własnej wartości, by w związku poczuć się szczęśliwą - kwituje specjalistka.

Póki co towarzyszem Justyny jest pies Marian. Dostała go od brata, który jest lekarzem. - Widocznie uznał, że potrzebuję psa. Pojawił się z malutką białą kulką i powiedział, że mam się nią zaopiekować - opowiedziała.

Justyna twierdzi, że nie jest samotna. Czuje wielkie wsparcie fanów. Wiele osób życzy jej szczęścia.

K. Wieczorek

2/2015 Na Żywo

Na Żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy