Reklama

Jeszcze niejedno pokażę. I nie figę...

Mówi, że nie ma czasu nawet się zestarzeć. Bo... tyle ma do zrobienia.

W jej kalendarzu trudno znaleźć jakiś wolny termin, tak jest rozchwytywana. Choć filigranowa i szczuplutka, Krystyna Sienkiewicz (76) wciąż jest wulkanem energii. Takiej pracowitości, silnej woli i radości życia można jej tylko pozazdrościć! A przecież zmaga się z poważną chorobą oczu.

Kilka lat temu, wskutek wylewu podsiatkówkowego, straciła aż 80 proc. wzroku. Na trzy miesiące trafiła do katowickiej Kliniki Okulistycznej. Do dziś została jej m.in. wrażliwość na ostre światło.

Duże problemy ze wzrokiem nie załamały aktorki. Ciągle pozostaje bardzo aktywna zawodowo, i bardzo się tym cieszy. Choć... bywa także kobietą domową. Bardzo dobrze czuje się w swoim niewielkim domku z ogródkiem na warszawskich Bielanach. Znajomi mówią, że jej dom ma duszę...

Reklama

Rozpadający się budynek kupiła w latach 70. - Urzędnicy żartowali, że kupiłam dom, bo lubię grzybobranie. Cały był zagrzybiony, zniszczony - wspomina aktorka. Przeszedł jednak gruntowny remont i dziś wygląda jak stylowy dworek z XIX wieku. I ciągle się zmienia, pięknieje. Wszak pani Krystyna jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych!

Jak zatem została aktorką? W czasie studiów współpracowała ze Studenckim Teatrem Satyryków jako scenograf i kostiumolog. Któregoś dnia jedna z aktorek rozchorowała się. Pani Krystyna zgodziła się wyjątkowo zastąpić ją na scenie. Wypadła świetnie, a jej talent dostrzegła sama Agnieszka Osiecka. Zaprzyjaźniły się, aktorka zagrała potem we wszystkich musicalach autorstwa wielkiej poetki ("Niech no tylko zakwitną jabłonie" nie schodził z afisza przez pięć lat!).

Jednak w życiu pani Krystyny miały miejsce także wielkie dramaty. Straciła rodziców, gdy była jeszcze dzieckiem (nie przeżyli wojny). Może dlatego w dorosłym życiu sama bała się założyć rodzinę? Wychodziła za mąż dwa razy. Pierwszy mąż, piosenkarz Włodzimierz Rylski, wyjechał do Niemiec. Drugie małżeństwo, z kolegą z STS-u Andrzejem Przyłubskim, także zakończyło się rozstaniem. Pozostali w przyjaźni. Kiedy umierał na raka - długo po ich rozwodzie - to ona czuwała przy jego łóżku.

To z nim aktorka adoptowała dziewczynkę, którą matka zostawiła w szpitalu jako miesięczne niemowlę. - Kiedy zabrałam Julkę ze szpitala, miała 3,5 roku. Była zaniedbana, znała tylko kilka słów "piciu" "nie cie". Uczyła się z trudem, ale codziennie miała moje wsparcie. Dziś ma 34 lata, skończyła kursy kosmetyczek, fryzjerek. Pracuje - wyznaje pani Krystyna.

Aktorka też jest kobietą, która żadnej pracy się nie boi. Kiedy w latach 80. była bezrobotna, założyła galerię nazywaną sklepem rzeczy niepotrzebnych. Malowała pierroty, robiła gałganowe lalki. Dziś, oprócz pracy na scenie, prowadzi u siebie restaurację "Pod Podłogą" z domowymi obiadami. W wolnych chwilach z solnego ciasta wypieka anioły. Albo coś maluje - głównie po to, by za pieniądze z prac pomagać zwierzętom, o których godne traktowanie walczy od lat. Artystka śmieje się, że psy i koty, które zamieszkały w jej domu, żyją po królewsku...

Co robi, gdy zdarza się gorszy czas i potrzebuje chwili, by nabrać dystansu do świata? Ucieka wtedy do swojej samotni za miastem, ukrytej niedaleko trasy lubelskiej, gdzie ma dom, kawałek lasu i wodę. Tam najszybciej nabiera sił do kolejnych potyczek z losem.

- Agnieszka Osiecka napisała o mnie, że jeszcze niejedno pokażę. I na pewno nie będzie to figa! - zapewnia gwiazda.

Iza Wojdak

Świat i Ludzie 15/2011

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy