Reklama

Gwiazda wraca z macierzyńskiego

Już kilka lat temu Julia Roberts uznała, że jest za stara, żeby przyjmować propozycję grania w komediach romantycznych. Pretty woman, uciekająca panna moda - to już nie ona: mama trójki dzieci, od ośmiu lat żona tego samego mężczyzny, kobieta całkowicie ustatkowana prywatnie i zawodowo.

Czekała na przełom

W ciągu sześciu lat (od narodzin bliźniaków Hazel i Phinneausa) przyjęła kilka dobrych propozycji, by - jak sama mówi - nie wypaść całkiem z obiegu, ale mnóstwo niezłych również odrzuciła. Długo zwlekała z wyborem roli, która mogłaby znowu wywołać prawdziwe zamieszanie wokół jej osoby i sprawić, że jej nazwisko powróci w blasku fleszy na pierwsze strony gazet.

Reklama

Takiej okazji nie mogła przepuścić - rola w "Jedz, módl się, kochaj" (od 1 października w polskich kinach) okazała się do tego doskonałym pretekstem. Statystyki nie kłamią: nazwiska gwiazd dużego ekranu z minionych dekad są świetnym wabikiem przyciągającym widzów do kin. Nakręcony na podstawie bestsellerowej powieści Elizabeth Gilbert film zarobił na starcie ponad 23 miliony dolarów, co jest doskonałym wynikiem. Oczywiście duże znaczenie ma tu popularność opisanej przez Gilbert historii, ale w połączeniu z pozycją Julii może oznaczać tylko jedno - kasowy hit!

To także spełnienie ambicji gwiazdy. Julia od czasu nagrodzonej Oscarem roli w "Erin Brockovich" marzyła, by zagrać w filmie, którego będzie największą i jedyną gwiazdą. "Jedz, módl się, kochaj" to opowieść o kobiecie, która ma wszystko: męża, dom, pieniądze i gdy stara się zajść w ciążę, odkrywa, że to nie to, czego oczekuje od życia. Rozstaje się z partnerem, a po rozwodzie wyrusza w podróż w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi - do Włoch, Indii i Indonezji.

Julia zapewnia, że w ogóle nie jest podobna do swojej bohaterki. "Nie jestem taka, jak Liz. Nie byłam nigdy zmuszona do poszukiwań własnej drogi. Ja zawsze wiedziałam, że moje życie to linia prosta prowadząca do celu, w którym znajdę swoje miejsce. Gdzie będę chciała żyć wiecznie. Dziś je mam - to dom, w którym mieszkam, moje dzieci i mąż, którego kocham" - wyznała w wywiadzie. Jednak trudno nie dostrzec pewnych analogii między gwiazdą a jej bohaterką.

Do dwóch razy sztuka

Julia niechętnie do tego wraca, ale również w jej życiu rozwód był punktem zwrotnym. Pierwsze małżeństwo z muzykiem country, Lylem Lovettem, było kompletną pomyłką. O tej parze mówiono „piękna i bestia”. Lovett nie był przystojniakiem, ale to on zakończył ten związek, zdradzając żonę. Julia bez wahania wystąpiła o rozwód, choć bardzo go przeżyła – rozstanie jej rodziców jest dla niej traumą z dzieciństwa. Matka Julii, Betty Lou rozwiodła się z jej ojcem, gdy dziewczynka miała cztery lata. Choć aktorka widywała się z nim, brakowało jej rodzinnego ciepła.

Po rozwodzie z Lovettem, przez siedem lat Julii wystarczała pochłaniająca mnóstwo czasu praca i przelotne związki. Kolejny – jak się okazało – trwający do dziś etap w życiu rozpoczęła, wiążąc się w 2002 roku z Dannym Moderem, operatorem filmowym. Wzięli ślub w rezydencji gwiazdy w Taos, w Nowym Meksyku. Dla Danny’ego była bardziej wyrozumiała niż dla pierwszego męża. Choć nie należał do najwierniejszych partnerów i na początku wystawiał małżeństwo z Julią na próbę, związek przetrwał. Głównie dzięki dzieciom.

Gdy psuło się między nimi coraz bardziej, okazało się, że Julia jest w upragnionej ciąży! Gdy pojawiły się problemy z donoszeniem ciąży (bliźniaki urodziły się sześć tygodni przed terminem), Danny przewartościował sobie wszystko i wreszcie się ustatkował.

Dzieci jak gwiazdy z nieba

Trzy lata później na świat przyszedł Henry. Julia nie planowała kolejnej ciąży (pierwszy raz została mamą dość późno, bo w wieku 37 lat), jednak gdy stała się ona faktem, oszalała z radości. Cała piątka na stałe zamieszkała w Taos. Są tu bardzo szczęśliwi. W wywiadzie, który towarzyszył sesji aktorki do magazynu „Elle”, promującej „Jedz, módl się, kochaj” Julia wyznaje, że związek, który udało jej się stworzyć z Dannym to coś najwspanialszego, co mogło się jej przytrafić. „Dzieci są jak spadające gwiazdy – porównuje. – Mamy to szczęście, że dzięki naszej miłości spadły nam z nieba aż trzy!”

Julia od początku nie stroniła od zajmowania się dziećmi. Dlatego tak bardzo ograniczyła pracę. Mogła sobie na to pozwolić, zresztą należał jej się odpoczynek. Na kilka lat zamieniła intensywną pracę na przyrządzanie kaszek, karmienie, przewijanie, zabawy i wyjazdy z dziećmi. Dziś każde z kilkulatków ma swoją nianię, ale to niezbędne podczas trwających miesiącami zdjęć i absorbującej promocji filmów, których aktorka w planach na najbliższe lata ma bardzo dużo.

Precz z botoksem i skalpelem!

Julia czuje się gotowa do podjęcia nowych zawodowych wyzwań. Jest w świetnej formie, wydaje się, że przemijanie jej nie dotyczy, choć w tym roku skończy 43 lata. Jej come back na premierze „Jedz, módl się, kochaj” wywołał dyskusję na temat sztucznego odmładzania. Gazety rozpisywały się, że aktorki po prostu nie mogą wyglądać tak dobrze w takim wieku. Jednak Julia stanowczo zaprzecza jakimkolwiek plotkom o ingerencji chirurgów.

„Chcę, aby moje dzieci mogły odczytać z rysów mojej twarzy, kiedy jestem wkurzona, szczęśliwa, a kiedy zirytowana. Poza tym twarz świadczy przecież o historii człowieka. Nie powinna to być z pewnością historia wizyt u lekarzy. Zdecydowanie nie jestem fanką botoksu” – wyjaśnia we wspomnianym wywiadzie dla „Elle”. „Żyjemy w społeczeństwie, które nie chce patrzeć na starzejące się kobiety. To straszne. Doszło do tego, że same się oszukujemy, bo nie chcemy zobaczyć, jak będziemy wyglądać za 10-15 lat!”.

Wydaje się więc, że Julia Roberts dołączyła do pozostającego w zdecydowanej mniejszości grona hollywoodzkich aktorek, które postanowiły... po prostu się zestarzeć.

Prawdziwa kokietka

Gwiazda zapewnia też, że nie jest fanatyczką dbania o swój wygląd. Faktycznie, jest jedną z najczęściej fotografowanych przez paparazzi gwiazd w codziennych sytuacjach, bez makijażu.

„Jestem matką trojga dzieci i nie mam czasu na takie bzdury jak wklepywanie kremów i maseczki. Bycie dobrą mamą jest dla mnie ważniejsze, fryzura czy makijaż nie są aż tak istotne. Nie lubię układać włosów w wymyślne fryzury i malować się przed wyjściem na zakupy do sklepu obok. Wystarczy, że użyję kremu pod oczy i już mam poczucie, że zrobiłam coś niezwykłego".

Nie ma się jednak co oszukiwać. Dietetyk, osobisty trener i kosmetyczki z pewnością wspomagają dobre geny Julii. Poza tym nie trudno mieć tak dobre samopoczucie i brak kompleksów, jeśli kilkanaście razy było się w czołówce rankingu magazynu "People" na najpiękniejszych ludzi na świecie. Roberts zwyciężyła również w tym roku, wyprzedzając m.in. Jennifer Aniston oraz dużo młodsze Scarlett Johansson i Katy Perry! Trudno więc nie posądzić Julii o kokieterię, gdy stwierdza w wywiadzie dla "US Weekly": "Mężczyzn nie obchodzi, jak kobiety wyglądają, zwłaszcza bez ciuchów. Oni po prostu chcą się z nimi przespać. Dla nich liczy się tylko to, że obok leży naga kobieta."

Julia - przeciwniczka malowania się - jest też twarzą marki Lancôme. Pytana o to, dlaczego po raz kolejny użyczyła swojego wizerunku do promocji kosmetyków do makijażu, powiedziała wymijająco, że sprawia jej to olbrzymią radość i bawi dziś o wiele bardziej, niż kiedy była młodsza.

Szczęście na wyciągnięcie ręki

Sukcesy, sława i pieniądze, a nawet rodzinne szczęście nie pozwalają Julii spocząć na laurach. Ciągle pracuje nad osiągnięciem pełnego spełnienia. Niedawno podjęła zaskakującą decyzję: podczas kręcenia zdjęć do "Jedz, módl się, kochaj" w Indiach tak bardzo zauroczyła się ich kulturą, że postanowiła zgłębić tajniki tamtejszej religii.

"Dziś jestem praktykującą wyznawczynią hinduizmu. - deklaruje na łamach "US Weekly" - W tym życiu naprawdę mnie rozpieszczono. Teraz chcę, aby było ono po prostu spokojne i pełne harmonii.".

"Jedz, módl się i kochaj" - zdaje się mówić Julia słowami swojej filmowej bohaterki. Podstawowe rzeczy w życiu zawsze okazują się jej zdaniem najważniejsze, reszta jest tylko i wyłącznie dodatkiem. "Kobieta może odnaleźć szczęście nie tylko w zawodowych sukcesach, tym że ma piękną skórę, ale też w zwyczajnej codzienności, w pogodzeniu się z samą sobą i upływającym czasem", radzi swoim fankom.

Jarek Wydra

Świat kobiety nr 10/2010

Świat kobiety
Dowiedz się więcej na temat: Julia Roberts | macierzyństwo | botoks | Scarlett Johansson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy