Reklama

Dorota Wellman: Żyję, jak lubię

Jest najpopularniejszą i najbardziej lubianą dziennikarką.

Nie jestem sławna. Sławna jest Marlena Dietrich i Angelina Jolie. Sława polska jest śmieszna. Ktoś jest sławny, gdy pokaże się bez majtek, albo będzie pie...ć się w wannie w Big Brotherze. To jest polska sława - mówi Dorota Wellman.

Mocne słowa. Użyte świadomie i z premedytacją. Bo Dorota Wellman jest dosadna, konkretna, szczera. Co myśli, to mówi. Jak czuje, tak robi. Ale lubi prowokować, przeginać. Bo tylko wtedy jest szansa, by ważne słowa trafiły do właściwych uszu.

Jest szczera. Dlatego zjednuje sobie widzów

Jako jedna z nielicznych "pań z telewizji" nie ukrywa wieku. Ma 52 lata. Nie ma idealnej urody. Śmieje się ze swojej tuszy. Nie przeszkadza jej to być najpopularniejszą i najbardziej lubianą dziennikarką telewizyjną. Za co ludzie tak ją kochają? Może za to właśnie, że niczego nie udaje. Jej życie nie rozmija się z tym, co mówi na ekranie.

Reklama

Dorotę Wellman lubią zwłaszcza młodzi ludzie. Imponuje im, że nie jest plastikową lalką, z którą nie ma o czym pogadać, tylko kobietą z krwi i kości, która myśli, czuje, bawi się, kocha, uprawia seks, gotuje, cierpi, potrafi przyjaźnić się jak nikt inny. I czyta, czyta, czyta.

Mówią o niej, że przeczytała wszystkie książki. Kilkunastotysięczna biblioteka przyprawia o zazdrość. Wielki wpływ na to, jaka jest, miała jej mama. Dzwoniły do siebie trzy razy dziennie, rozmawiały o wszystkim. Niestety, mama dziennikarki niedawno umarła. - Była moim autorytetem w każdej dziedzinie życia. Autentycznie się ze mną przyjaźniła. Drugiego takiego człowieka nigdy w życiu nie znajdę. Nie jestem w stanie wykasować jej numerów telefonu - opowiada ze smutkiem.

Marzyła o pracy w radiu, jej mama była dziennikarką radiową. Ojciec pracował w handlu zagranicznym. Spokojny, inteligencki, ciepły dom, gdzie najważniejsze były książki i gazety. Dorota skończyła polonistykę i historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim.

By zostać żoną, przeszła swoisty test

Po studiach miała krótki romans z filmem. W końcu lat 80. 27-letnia Dorota Owczuk (panieńskie nazwisko) została II reżyserem na planie filmu "Schodami w górę, schodami w dół" Andrzeja Domalika. Na planie było wielu znakomitych aktorów: Jan Nowicki, Jan Peszek, Krzysztof Gosztyła. Był też Krzysztof Wellman. Fotosista. Spodobał jej się od razu.

- Przypominał mi żołnierza izraelskiego. Ubrany był na zielono, miał duży semicki nos i burzę ciemnych włosów. Był duszą towarzystwa. Ludzie skupiali się wokół niego, zwłaszcza kobiety - wspomina. Tym, które mu się spodobały, kupował czekolady. - Ja załapałam się na peweksowską z orzechami i rodzynkami - dodaje.

Początek znajomości nie był prosty. 30-letni wówczas Krzysztof rozwodził się właśnie z żoną. Poza tym pani Dorota nie była jedyną, której wpadł w oko. Przeszła zabawny test. Pewnego dnia cała trójka poszła w góry. Co zrobiła rywalka, by wywrzeć wrażenie? Założyła nowe, eleganckie pantofle.

- Wykończyły ją te buty. W połowie drogi odpadła, a ja zostałam - śmieje się pani Dorota.

Są razem od 25 lat. Ich wymarzony, upragniony syn Kuba ma lat 20. Dorota Wellman nie ukrywa, że miała problem z zajściem w ciążę. Gdy spełniło się jej marzenie, okazało się, że ciąża jest zagrożona. Musiała leżeć. Gdy urodził się zdrowy, była najszczęśliwszą kobietą świata. I od 20 lat codziennie powtarza, że Kuba z nawiązką spełnił wszystkie jej wyobrażenia o posiadaniu dziecka. Gdy deklaruje, że za syna mogłaby oddać życie, nie ma w tym przesady.

Dostrzega ludzi. Wrażliwość i empatię ma po mamie. Jej pomoc niejedno ma oblicze. - Dorota była jedną z tych osób, które wiedziały, kto został zatrzymany, komu trzeba pomóc. Była motorem różnych działań - wspomina Michał Boni studentkę w gorących czasach Solidarności.

Potem, gdy już pracowała, wiadomo było, że to ona zorganizuje lekarza, wysłucha złamanego serca, da proszki od bólu, służy telefonami, w razie czego przenocuje i nakarmi. Nie bez powodu zyskała przydomek "Matka Ziemia".

Dorota Wellman na prezydenta!

Gdy mieszkała w bloku na warszawskim Ursynowie (od niedawna mieszka w domu poza miastem), organizowała zbiórki dla bezdomnych w osiedlowym sklepie. Często odwiedza i wspiera dziecięce hospicja. Bierze udział w akcjach charytatywnych. Całe honorarium za reklamę jogurtu (ponoć było to 200 tys.) przeznaczyła na cele charytatywne. Nie mówi o tym.

Ludzie intuicyjnie wyczuwają, że są dla niej ważni. I namawiają ją, żeby wystartowała... w wyborach prezydenckich - głosują na nią w ciemno!

ST

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Wellman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy