Reklama

Córka femme fatale

Gdy Grażyna święciła triumfy aktorskie, córka dorastała w cieniu jej kariery i wyborów serca. Ale dziś są sobie bliskie.

Choć o swoim dzieciństwie mówi, że było szczęśliwe, to jednak czegoś jej brakowało. – Trochę ojcowskiej miłości...– wspomina. Gdy była dziewczynką, została tylko z mamą i siostrą. I choć Grażyna Szapołowska (57) marzyła, by jej dziecko nie wychowało się w domu kobiet, historia się powtórzyła.

Katarzyna Jungowska (33) jest dzieckiem z drugiego małżeństwa z Andrzejem Jungowskim (67). Owocem wielkiej miłości biznesmena do młodej aktorki, którą obdarowywał codziennie bukietem z 27 róż, by zgodziła się za niego wyjść, a w prezencie ślubnym ofiarował willę w Pustelniku. To w niej przyszła na świat Kasia.

Reklama

Szczęście rodzinne nie trwało zbyt długo... – Grażyna poznała węgierskiego reżysera Karola Makka... – wspomina znajoma. Po rozwodzie, w ogromnej willi zostały tylko we dwie. To był dla aktorki i jej córki trudny okres. Dom, choć piękny, nie miał centralnego ogrzewania, więc zimą posągowa femme fatale kina, odziana w kufajkę, dźwigała koks i paliła w piecach. Na domiar złego dom był wciąż okradany, aż w końcu zdesperowana Grażyna zaczęła pisać do złodziei, gdzie jest alkohol, żeby tylko nic nie niszczyli. I zaklinała, by nie kradli pościeli, bo temperatura w domu spada zimą do zera… – opowiadały osoby z jej otoczenia.

Podczas wyjazdów mamy, która w latach 80. kręciła film za filmem, Kasia bardzo za nią tęskniła. Mimo że była pod opieką babci i cioci. W tamtym czasie córce dane było poznać wielu adoratorów mamy. Choć żaden nie zamieszkał z nimi. Ojczymem Kasi zostaje dopiero dyplomata Paweł Potoroczyn (50), który zabiera je do Los Angeles. Dziewczynka ma 12 lat, gdy w położonej tuż przy plaży rezydencji konsula mama staje się nareszcie kobietą domową. Jednak po 6 latach małżeństwo rozpada się i Szapołowska wraca do Polski.

Jej córka kończy w tym czasie szkołę w Stanach. – Żartujesz… – mówi do telefonu na wieść, że jej 20-letnia Kasia spodziewa się dziecka i wychodzi za mąż. „Telefonicznie” asystuje przy narodzinach wnuczki, a potem rzuca się w wir pracy. Jest gotowa na wiele, by jej Kasia nie straciła swojej szansy i skończyła studia. – Śmiano się wtedy z Grażyny, że wydzwania do reżyserów, prosząc o rolę. Ale przecież ona nie robiła tego tylko dla siebie, edukacja córki za oceanem to było olbrzymie wyzwanie finansowe – mówi jej znajoma.

Katarzyna Jungowska długo szukała pomysłu na siebie.– Dorastała w cieniu urody, osobowości i talentu wspaniałej Szapy – ocenia znajoma. – I chyba czuła się jak brzydkie kaczątko… – Mama jest bardzo kobieca, jest piękna z natury. A ja... – mówiła sama Kasia w wywiadzie. Długo nie śmiała marzyć o pójściu w ślady rodzicielki.

– Aktorstwo omijałam, bo było ono mamy – zwierzała się. Po skończeniu studiów biznesowych, wraca do Polski i po epizodzie pracy w agencji reklamowej postanawia jednak sięgnąć po marzenie. Mama pozwala jej zrezygnować z pracy i skupić na studiach w prywatnej szkole aktorskiej. Mimo dyplomu Kasia zagrała jednak tylko dwie rólki. W końcu próbuje pisać scenariusze. – Pomogę Ci – mówi Grażyna po raz kolejny i zakłada Stories Production. Kapitał inwestuje w debiut córki – reżyserski i scenograficzny. Trzyma za nią kciuki. Trzy lata później, w 2011 roku, film jej córki „Popatrz na mnie” zbiera na premierze rzęsiste oklaski. – To jeszcze nie koniec – mówi dumna Grażyna. Cieszy się, że kamera pokochała również Kasię, gdy ta stanęła z jej drugiej, lepszej strony…

Z. A.

Na żywo 18/2011

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Grażyna Szapołowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy