Reklama

"Chłopczyca" z wyboru?

Ukończyła Rajd Dakar, zdobyła Koronę Ziemi, jeździ z kamerą "na kraniec świata". A wszystko to przez... tatę!

Martyna to dziewczyna z żelaza: nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Kto nauczył ją takiego hartu ducha? Oczywiście tata. Problem jednak polega na tym, że wychowanie dziewczynki na "faceta w spódnicy" miało też swoje złe strony o czym przekonał się pan Wojciechowski...

- Tata jest ważną osobą w moim życiu. Zawsze bardzo ze mnie dumny często popychał mnie w różne nietypowe dla kobiety sytuacje. A potem się zreflektował... - przyznaje dziennikarka w wywiadzie dla magazynu "Gala"- Zaczął się zastanawiać, jak mógł do tego dopuścić, że nie jestem eteryczną, delikatną kobietką, którą fascynuje wyłącznie gra na fortepianie i zajmowanie się domem...

Reklama

- Myślę, że do dziś jest zdziwiony, że tak się stało. Ale jednocześnie miał bardzo duży udział w tym, że jestem, jaka jestem. Bo to z nim szalałam na motocyklach, uczyłam się "stawiać na gumę", czyli jeździć na jednym kole, wierciłam dziury w ścianach i wymieniałam klocki hamulcowe w kolejnych samochodach.

Być może dlatego dziś Martyna nie może jakoś związać się z żadnym facetem na dłużej...

- Potem już było za późno, żeby mnie "nawrócić" i żebym nagle zaczęła gotować. Pewnie chciałam tacie coś udowodnić, ale... jeśli mam być szczera, to mężczyźni nigdy nie byli moją siłą napędową - mówi Martyna.

Więcej:
Suknia z welonem nie dla mnie!



MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: Martyna Wojciechowska | gwiazda | podróże | styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy