Reklama

Wiosna, ach to ty!

Pandemia ogranicza naszą codzienna aktywność, ale wiele prac w ogrodzie można wykonać. Czym zająć się w pierwszej kolejności, radzi Maja Popielarska.

Jest pani, teraz co prawda wyłącznie w swoim ogrodzie, ale jednak na świeżym powietrzu. Co możemy zrobić dla naszych roślin w czasie przymusowej izolacji?

Maja Popielarska: - Samej natury poprawiać nie trzeba, ale lubimy to robić. Ogród jest przykładem "urody po liftingu". W końcu to dzieło człowieka. Szczęśliwcy, którzy mają kawałek własnego ogródka, mogą robić absolutnie wszystko! Sprzątanie, czyli praca fizyczna, dobrze nam wszystkim zrobi. A tej pracy nie brakuje, w zależności od polityki, jaką uprawiamy w swoim ogrodzie. Jeśli rosną róże to doskonały czas, by je przyciąć, choć nie wszystkie. Pamiętajmy, że te krzewy, które kwitną wczesną wiosną, np. forsycje czy pierisy, zostawiamy w spokoju i tniemy po kwitnieniu. Nie przycinamy też klonów i brzóz, bo teraz mocno puszczają soki. Polecam zbierać i pić na zdrowie. To również doskonały czas, by założyć kompostownik.

Reklama

Zwykle o tej porze udajemy się do sklepów ogrodniczych po rośliny ozdobne. Polacy lubią grzebać w ziemi.

- To najlepszy moment na sadzenie, a dziś to jest bardzo trudne. Sama przebieram nogami  i mam wielką ochotę pojechać coś kupić. Ładna pogoda, mimo obostrzeń związanych z pandemią Covid-19, sprawia, że choć na chwilę chcemy z tego domu czmychnąć. Róbmy to z głową i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Wspierajmy lokalne firmy ogrodnicze, zaprzyjaźnione szkółki zieleni. Potraktujmy to jako formę spaceru. Nie zabierajmy jednak koleżanek ani rodziny i nie ucinajmy pogawędek. Nie tym razem.

A bliski kontakt z zielenią może poprawić nasze samopoczucie?

- W ogóle myślenie w tej chwili o czymś innym niż wirus, regeneruje myśli i sprzyja zdrowiu psychicznemu. Sama oglądam wiadomości tylko raz dziennie, a robiąc porządki w domu słucham audiobooków lub muzyki. Poza tym czytam książki, robię notatki, bo wciąż mam nadzieję, że niebawem ruszymy z nagrywaniem nowych odcinków programu.

A jeśli mamy do dyspozycji tylko domowy parapet?

-   Na domowym parapecie też może grać orkiestra roślin. Właśnie przesadzam niektóre, czego nie robiłam przez lata. Takie działanie z dziećmi to świetna lekcja, zapewniam, i doskonale spędzony czas. Można wysiewać warzywa, zioła, rośliny kwitnące: maciejkę czy nasturcję, które potem trafią do donic na balkon. To czas na rzeżuchę, która jest bardzo zdrowa. To są rzeczy, które wymagają naszej atencji, systematyczności, czasu, ale ostatecznie przynoszą wielką satysfakcję. 

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło?

- To prawda. Zima się skończyła, ale kto powiedział, że właśnie teraz nie można nauczyć się robić na drutach? Na przyszły sezon jak znalazł! Miejmy nadzieję, że przyjdzie w końcu normalność, a wtedy znów nie będziemy mieć czasu, by zrobić sobie czy bliskim czapkę, rękawiczki, szalik albo ciepły sweter. Uczenie się nowych rzeczy, sięganie po zakurzone pasje - to wszystko nas ubogaca. Haftowanie, szydełkowanie, makramy, które wracają do mody. W ogóle rękodzieło, wytwarzanie pracą rąk jest czymś szalenie wartościowym. Zwłaszcza teraz, gdy spędzamy ze sobą przymusowy lub, jak ktoś woli, darowany czas rodzinny, wykorzystajmy to na twórcze, artystyczne działanie.

Krzyczeć się chce: "Wiosno, ach to ty!", ale wciąż mogą zdarzyć się przymrozki.

- To, że były przymrozki, to nic nadzwyczajnego. W naszej strefie klimatycznej taka wiosna jest normalna. Do połowy maja w pogodzie wiele może się zdarzyć. Na szczęście kwitły już forsycje, więc czas się nie cofnie! Ptaki wiją gniazda. Obserwuję u siebie kosa, a właściwie kosikową, która zbiera patyczki, listeczki i mchy, by zbudować dom dla rodziny. Sikorki, które podkarmiam delikatnie, też licznie przylatują do mojego ogrodu.

Co się dzieje, gdy człowiek zaczyna żyć w zgodzie z naturą?

- Wydarza się wiele pozytywów: jedzenie, myślenie, sen, stosunek do świata, do ludzi, do natury. Każdy, kto przejdzie na tę drugą stronę mocy, zauważy dobre zmiany wokół siebie: trochę spokoju i wyciszenia, znacznie lepsze samopoczucie, radość z drobiazgów.

Podziela pani pogląd, że rozmowy z roślinami wpływają na jakość życia ich i naszą? 

- Nie, nie mam tej magii w sobie. Wierzę w dobrego ducha człowieka ogólnie, w dobrą energię. Niekoniecznie wierzę w rozmawianie z roślinami. Jeśli w domu jest dobra energia to rośliny też się dobrze w nim czują. Odrobina uwagi i troska również są im potrzebne. To w końcu są żywe organizmy, nie maskotki. Powtarzam od lat: "Nie wszyscy muszą być ogrodnikami, nie wszyscy muszą lubić grzebanie w ziemi, ale ważne, aby docenić, umieć się pochylić, mieć oczy szeroko otwarte i czerpać radość z tego, co dookoła nas". 

Rozm. Beata Banasiewicz

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy