Reklama

Test: Odkurzacz do okien Leifheit

W przedświątecznej krzątaninie każda oszczędzona chwila jest na wagę złota. Tym bardziej udało mi się docenić odkurzacz do okien Leifheit, dzięki któremu zamiast w jednym mieszkaniu, udało mi się tego samego dnia umyć okna w dwóch.

Widmo mycia okien w mieszkaniu moim, a dodatkowo w domu rodziców jawiło mi się jako nie lada wyzwanie. Moją ulubioną metodą mycia okien jest czyszczenie ich płynami do plastiku i do szyb, a następnie wycieranie do sucha ręcznikami papierowymi. Przy czym trochę tych ręczników zużywam denerwując się, że to nieekonomiczne i nieekologiczne zarazem. Nie wspomnę już o tym, że wytarcie ich do sucha i bez smug wymaga przeznaczenia minimum pół godziny na średniej wielkości okno.

Ale jako że ta metoda do tej pory i tak została przeze mnie wypracowana jako najskuteczniejsza i najmniej męcząca, Window Vacuum marki Leifheit, czyli odkurzacz do okien, który został dostarczony do naszej redakcji na testy, przyjęłam z dużą rezerwą. Pomyślałam, że to jeszcze jeden gadżet, którego używasz dwa razy i potem o nim zapominasz. Ale jak to mówią: tylko krowa nie zmienia zdania...

Reklama

Jak to działa?

Wygląda jak mały odkurzacz samochodowy, ale jego ssawka ma formę gumowej elektrycznej ściągaczki. Nasadkę można zmienić na, kupowaną dodatkowo, ręczną myjkę 3w1, którą namydla się czyszczone powierzchnie. Dodatkowo można używać także kija teleskopowego, dzięki któremu sięgniemy urządzeniem do najwyższych partii czyszczonych powierzchni i z powodzeniem wymyjemy na przykład okna dachowe.

Urządzenie zasilane jest akumulatorem, podłączanym do ładowarki. Pracuje w trybie stand by mode, czyli nawet włączone nie pobiera 100 proc. mocy, dopóki nie zostanie przyłożone do czyszczonej powierzchni. Szybę myjemy przy pomocy gąbki wodą z płynem do mycia naczyń. Następnie uruchamiamy odkurzacz i przykładamy go do szyby. Ściągamy nadmiar wody z mydlinami, który od razu jest zasysany do urządzenia. Jeśli nie uzyskamy odpowiedniego efektu, bo okno było zbyt brudne i jeszcze widać ślady zabrudzeń, powtarzamy czynność. Na koniec wycieramy ręcznikiem papierowym lub suchą szmatką te miejsca, w których zostały niedociągnięcia. Nie ma się co oszukiwać - zawsze zostaną. Ale też nie ma się co martwić, bo zostają niewielkie.

No i najważniejsze: czas mycia jednego okna skraca się o około połowę, dzięki temu porządki, które miałam zaplanowane na dwa dni mogłam bez problemu zrobić w jeden. Dobra rada: warto przy sobie mieć ładowarkę, bo mi już niestety na ostatnie okno nie wystarczyło zapasu energii.

Nie tylko okna

Odkurzaczem Leifheit możemy wyczyścić meble kuchenne, kafelki czy inne płaskie powierzchnie - byleby nie były wrażliwe na działanie detergentów, albo dało się je czyścić tylko wodą. Co ważne - urządzenie bez problemu radzi sobie także w poziomie, dzięki czemu można wymyć blaty i stoły. Jest świetne, kiedy coś się wyleje - dzięki niemu szybko "wciągniemy" płyn zapobiegając dalszym zabrudzeniom.

Nie udało mi się tego jeszcze przetestować, ale mam przebiegły plan, żeby wykorzystać go również do umycia samochodu. Jeśli sprawdzi się tak, jak przy oknach, tym bardziej stanie się w domu tak potrzebnym urządzeniem, jak zwykły odkurzacz.

Cena odkurzacza: 249,99 zł. Cena ręcznej myjki 3w1: 59,99 zł.


Styl.pl/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy