O NICH SIĘ MÓWI: Mustache, czyli niezależna polska moda w jednym miejscu

Patrick Deba - Absolwent studiów prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim. Odpowiedzialny za cały wizerunek i komunikację marki. Autor strategii wizerunkowej marki Mustache od samego jej początku. Swoje doświadczenie zdobywał w działach kreatywnych wiodących agencji reklamowych.Prywatnie kolekcjoner winyli oraz pasjonat narciarstwa freeridowego.

Zacznijmy od początku - jak wpadłeś na pomysł, żeby powołać do życia Mustache? Moda i dizajn od zawsze leżały w kręgu twoich zainteresowań, czy może po prostu szukałeś pomysłu na własny biznes?

Hmmm... początki były dużo wcześniej niż sama idea zarabiania pieniędzy. Był rok 2008r., ja i Konrad chcieliśmy robić coś fajnego dla "młodych i kreatywnych". Tacy, za młodu, się wtedy czuliśmy. Nie było żadnych planów, czy założeń. Yard Sale to był zaledwie jeden z wielu projektów, jakich się wtedy podjęliśmy. Skopiowaliśmy sunday markety, które podpatrzyliśmy w Londynie. Mieliśmy dużo szczęścia - trafiliśmy w samo sedno.

Biznes przyszedł dopiero stosunkowo niedawno, wraz z widmem końca studiów. W 2013 roku powiedzieliśmy sobie - jak nie teraz, to kiedy? Daliśmy sobie pół roku na start platformy internetowej. Wszystko ruszyło jak lawina. Fajne jest to, że profesjonalizm i kompetencje przekładają się na inne dziedziny życia zawodowego. Od strony robienia biznesu, online i offline silnie na siebie oddziałują, wspierając się wzajemnie.

Pytanie, którego nie może zabraknąć, chociaż pewnie odpowiadałeś na nie wiele razy - skąd nazwa Mustache?

Szukaliśmy uniwersalnego symbolu polskości. Poza białymi skarpetami w klapkach ciężko było o innych archetyp polskości tak szeroko rozpoznawany za zachodnią granicą.

Ale wąsy to nie tylko przytczek w nos słowiańskiej estetyce. To także pochwała tradycji trwającej od wąsów Mieszka I.

Istniejecie na rynku już kilka ładnych lat. Jak wyglądały początki marki? Wspominasz je jako ciężką harówkę, czy nie było aż tak trudno?

Na początku po prostu się udało. Głupi ma zawsze szczęście! J Marka rozwijała się bardzo naturalnie i samodzielnie. Niepotrzebne były skomplikowane zabiegi brandingowo-marketingowe. Robiliśmy coś w naturalny dla nas sposób. Yard Sale od zawsze był imprezą niezależną, robioną przez nas dla frajdy i wspieraną przez naszych znajomych. Taki rodowód wywarł bardzo silny wpływ na kolejne lata.

Harówka i ciężkie, często bolesne lekcje przyszły wraz z internetem, skalą i comiesięczną pensją.

Handel w internecie to ciężki kawałek chleba. Potrzeba wiele pokory, pracy i otwartej głowy.

Mustache kojarzy się przede wszystkim z legendarnymi już Yard Sales, które od niedawna są organizowane również w innych miastach - wcześniej zawsze odbywały się w Warszawie. Poza Stolicą zainteresowanie Waszą marką jest równie duże, czy dopiero na to pracujecie?

Wszystkie większe miasta rozwijają się w bardzo podobnym tempie jak stolica, jeżeli chodzi o tzw. lifestyle. Brakuje w nich jednak inicjatyw. Gotowość na odbiór niezależnej mody jest ogromna, w odwiedzanych przez nas miastach brakuje jednak jeszcze pewnego zaufania do tego segmentu rynku. Da się wyraźnie zauważyć pewną zachowawczość, jednak skrytą pod radością z uczestnictwa w bardzo fajnym wydarzeniu.

Chcemy jednak bardzo aktywnie wspierać ten rynek w naszym kraju, dlatego z pewnością nasze wydarzenia będą gościć w wielu różnych miejscach i okolicznościach. Może zmienią też formę? 

Jak już wspomnieliśmy, jakiś czas temu uruchomiliście sklep online, w którym sprzedajecie ubrania, akcesoria i obuwie polskich marek. Oznacza to, że na co dzień masz styczność z wieloma markami i produktami. Jak oceniasz kondycję polskiej mody? Masz jakichś ulubieńców, których Twoim zdaniem warto obserwować?

Polska moda z każdym sezonem jest zdecydowanie coraz bardziej wyluzowana. W takim sensie, że przestaje na siłę być oryginalna. Estetyka, wykonanie i materiał zaczynają być w centrum zainteresowania, także faktura. Nie potrzeba już robić rzeczy super dziwnych tylko po to, żeby móc być nazwanym niezależnym projektantem. Coraz mniej jest także naśladownictwa. Moda w naszym kraju zwyczajnie dojrzewa. Bardzo cieszy mnie tempo i kierunek, w który to idzie!

Można również zaobserwować petryfikacje coraz to nowych obszarów. Fajnie, że projektanci zaczynają projektować coraz częściej bieliznę, czy ubrania sportowe, smuci mnie jednak mała ilość męskich projektantów.

Zdecydowanie warto obserwować świeżość projektów MISBHV, The Odder Side. A158... kurczę, wielu ich jest. Bardzo lubię także sportową markę MUUV.

Czy na Mustache.pl może sprzedawać każdy, czy też prowadzicie selekcję? Jakie są podstawowe kryteria doboru projektantów?

Nie chcemy zamykać się w jakiejś konkretnej liczbie projektantów, dlatego zapraszamy każdego, niezależnie od stażu i stylu. Każde zgłoszenie poddajemy jednak szczegółowej weryfikacji. Dla nas liczy się przede wszystkim oryginalność i wysoka jakość estetyczna, ale także wykonanie czy podejście do biznesu.

Niestety wciąż mało projektantów pamięta o tym, że szycie pięknych rzeczy to zaledwie ułamek tego biznesu. Trzeba jeszcze swoje projekty sprzedać, a do tego wymagane jest zaangażowanie.

Współpracujecie z wieloma markami z branży modowej, jednak ostatnio zrobiliście coś, co w Polsce raczej raczkuje - połączyliście modę z technologią. Mam na myśli Waszą współpracę z firmą Huawei. Opowiesz coś więcej o tym przedsięwzięciu? Planujecie więcej ciekawych kolaboracji?

Uważam, że synergie pomiędzy małymi markami i wielkimi koncernami potrafią wnieść ogromną ilość pozytywnych doświadczeń. Dają nie tylko ogromne możliwości do wspólnego działania na dużą skalę, ale pokazują także inną optykę. Zmieniają sposób myślenia o pewnych zagadnieniach.

My, jako zespół Mustache, jesteśmy młodzi, a więc wychowani już w erze komputerów, a przynajmniej gameboyów. To sprawia, że bardzo ciekawie jest nam współpracować z technologicznymi mocarzami i wprowadzać ich produkty do nieznanego dla nich świata.

Z marką Huawei pracujemy nad wspólną kampanią promocji lifestylowej linii potężnych smartfonów HONOR. Telefon stał się już codziennym dodatkiem, chcemy żeby był ładny. HONOR jest w stanie sprostać wymaganiom zarówno fashionistów, jak i geeków.

A jeśli chodzi o przyszłe kooperacje - obserwujcie nas, wiele ciekawych akcji jeszcze przed nami!

Skoro jesteśmy w temacie mariażu mody i technologii, porozmawiajmy o przyszłości. Ostatnio oglądałam bardzo ciekawy film dokumentalny, w którym prognozowano, że za kilka lat ludzie nie będą już nosić ubrań, lecz ekrany przypominające fakturą tkaninę. Żeby się ubrać, wystarczyć będzie subskrybcja wybranego ubrania online, po której od razu możesz na sobie to ubranie wyświetlić. Mnie to przeraża, bo już widzę, jak przed każdą imprezą uznaję, że nie mam się w co ubrać i dokonuję setek niepotrzebnych subskrypcji. Jak zapatrujesz się na takie prognozy? Czy przyszłość mody będzie cyfrowa? I co będzie oznaczać to dla takich marek jak Mustache.pl?

Świat wielkiej mody, czyli ten dyktujący warunki jakie nas obowiązują, wciąż jest bardzo nieufny wobec technologii. Wielkie marki dopiero teraz odkrywają, że można sprzedawać w Internecie, a w końcu mamy już rok 2015 - brawo! Technologia pędzi jednak na przód i wymusza szybką adaptację, nawet tych najbardziej opornych. Prawda jest taka, że wygrają najbardziej elastyczni gracze.

Moda to przede wszystkim coś bardzo ludzkiego, bliskiego naszemu ciału i zmysłom, dlatego wątpię, żeby ekrany LED mogły zastąpić wspaniały kaszmir. To chyba nie o to w tym wszystkim chodzi...

Zgadzam się w stu procentach. Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w dalszym rozwijaniu Mustache!

Dzięki, cała przyjemność po mojej stronie! Do zobaczenia, mam nadzieję, niebawem!

.
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy